Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Oczywiœcie. - Janet odstawi³a szklankê z whisky. - Czy mogê jednak najpierw zatelefonowaæ? Kapitan przytakn¹³ ruchem g³owy i usiad³ na sofie. Ross zadzwoni³a do McPhersona, a potem wyjaœni³a policjantowi wszystko najprzystêpniej, jak tylko umia³a. 10 McPherson od³o¿y³ s³uchawkê i zapatrzy³ siê przez okno na pojaœnia³e niebo. S³oñce nie by³o ju¿ takie blade i zimne, jego promienie przesyca³y poranne powietrze ciep³em. - Dzwoni³a Ross - powiedzia³. Siedz¹cy w rogu pokoju Morris uniós³ g³owê. - I co? - Benson by³ u niej w mieszkaniu, ale uciek³. Morris westchn¹³. - To chyba nasz feralny dzieñ - mrukn¹³ McPherson i pokrêci³ g³ow¹, nie odrywaj¹c oczu od tarczy s³onecznej. - Co prawda nie wierzê w pecha - doda³, odwracaj¹c siê od okna. - A ty? Morris odczuwa³ silne zmêczenie, na dobr¹ sprawê wcale nie s³ucha³. - Co: ja? - Wierzysz w pecha? - No pewnie, wszyscy chirurdzy wierz¹ w szczêœliwe i pechowe dni. - A ja nie wierzê - powtórzy³ McPherson. - Nigdy nie ufa³em losowi, wierzy³em tylko w skuteczne planowanie. Ruchem rêki wskaza³ porozwieszane na œcianach plansze, po czym opad³ ciê¿ko na krzes³o i utkwi³ w nich spojrzenie. Te wielkie arkusze papieru, p³achty o szerokoœci stu dwudziestu centymetrów, pokryte by³y starannie pokolorowanymi schematami i wykresami, przedstawiaj¹cymi kierunki rozwoju nowych technik. McPherson by³ z nich niezwykle dumny. Na przyk³ad w roku tysi¹c dziewiêæset szeœædziesi¹tym siódmym dok³adnie przeanalizowa³ trzy dziedziny: konceptualizacjê diagnostyki, techniki chirurgiczne oraz mikroelektronikê, po czym doszed³ do wniosku, ¿e w lipcu tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tego pierwszego roku nowe zdobycze tych trzech ga³êzi nauki pozwol¹ na skuteczne operacyjne leczenie chorych na epilepsjê psychomotoryczn¹. Prace jego zespo³u pozwoli³y skróciæ wyznaczony termin o cztery miesi¹ce, niemniej okreœlona przez niego perspektywa okaza³a siê niezwykle trafna. - Cholernie dok³adnie - mrukn¹³. - Co? - zapyta³ Morris. Szef pokrêci³ g³ow¹. - Jesteœ zmêczony? - Owszem. - Chyba wszyscy mamy ju¿ doœæ. Gdzie jest Ellis? - Parzy kawê. Dobry pomys³, pomyœla³ McPherson, przecieraj¹c piek¹ce oczy. Zacz¹³ siê zastanawiaæ, czy w ogóle bêdzie móg³ zasn¹æ i stwierdzi³, ¿e nie uœnie, dopóki Benson nie znajdzie siê z powrotem w szpitalu. Pewnie potrwa to jeszcze wiele godzin, mo¿e ca³y nastêpny dzieñ. Ponownie spojrza³ na plansze. Do tej pory wszystko sz³o zgodnie z jego przewidywaniami. Pierwszej implantacji dokonali cztery miesi¹ce przed terminem. Komputerow¹ symulacjê zachowania przeprowadzili nawet dziewiêæ miesiêcy przez terminem, ale z tym nadal by³y jeszcze problemy. Oba programy, "Jerzy" i "Marta", zaczê³y nagle dzia³aæ b³êdnie. A co z "Formu³¹ Q"? Pokrêci³ g³ow¹. W tych okolicznoœciach "Formu³a Q" - jego ulubiony projekt - móg³ nigdy nie zostaæ wcielony w ¿ycie. Zgodnie z planami, prace nad nim mia³y siê rozpocz¹æ w roku tysi¹c dziewiêæset siedemdziesi¹tym dziewi¹tym, by po siedmiu latach znaleŸæ zastosowanie u ludzi. On mia³by wtedy siedemdziesi¹t piêæ lat, gdyby do¿y³ tego wieku, ale to ju¿ nie mia³o dla niego znaczenia. Liczy³ siê wy³¹cznie sam pomys³, doœæ prosta idea, która zaintrygowa³a go przed laty. "Formu³a Q" stanowi³a logiczne nastêpstwo wszelkich prac Prowadzonych na oddziale. Pocz¹tkowo nazwano ten projekt "Formu³¹ Don Kichota", gdy¿ nikt nie wierzy³ w mo¿liwoœæ jego realizacji. McPherson mia³ jednak pewnoœæ, ¿e ten niezwykle potrzebny projekt zostanie kiedyœ wcielony w ¿ycie. Nale¿a³o tylko uporaæ siê z dwoma problemami: wielkoœci oraz kosztów. Najnowszy sprzêt komputerowy - powiedzmy: urz¹dzenie trzeciej generacji klasy IBM - kosztowa³ kilka milionów dolarów i poch³ania³ olbrzymie iloœci energii. Zajmowa³ tak¿e wiele miejsca, choæ nawet komputer o najwiêkszej konfiguracji mia³ tyle samo obwodów logicznych co mózg mrówki. Urz¹dzenie o pojemnoœci mózgu ludzkiego mia³oby wielkoœæ sporego drapacza chmur, a do jego zasilania potrzeba by tyle energii, ile zu¿ywa pó³milionowe miasto. Rzecz jasna, przy obecnej technologii nikt nawet nie próbowa³ zbudowaæ takiego komputera. Trzeba by³o zaczekaæ na nowe rozwi¹zania, a McPherson nie mia³ nawet cienia w¹tpliwoœci, jakie elementy zostan¹ u¿yte do skonstruowania takiej maszyny. ¯ywe komórki. Teoretycznie by³o to niezwykle proste. Komputer, podobnie jak i mózg cz³owieka, sk³ada siê z podstawowych elementów funkcjonalnych: takich czy innych komórek typu flip-flop. Z roku na rok konstruuje siê coraz mniejsze zespo³y elektroniczne, powstaj¹ uk³ady scalone o coraz wiêkszej skali integracji, rozwijaj¹ siê tak¿e inne ga³êzie mikroelektroniki. Jednoczeœnie nowe urz¹dzenia zu¿ywaj¹ coraz mniej pr¹du. Nie da siê jednak zredukowaæ rozmiarów tej podstawowej komórki w elektronice do wielkoœci neuronu. W jednym centymetrze szeœciennym mieœci siê oko³o siedemdziesiêciu milionów komórek nerwowych i ¿adn¹ technologiczn¹ metod¹ miniaturyzacji nie osi¹gnie siê tego przy zastosowaniu elementów sztucznych. Tak samo cz³owiek nigdy nie bêdzie w stanie skonstruowaæ komórki zu¿ywaj¹cej równie ma³o energii co neuron. Z tych w³aœnie powodów komputery musia³y byæ budowane z ¿ywych komórek nerwowych. Ju¿ teraz istnia³a mo¿liwoœæ wyhodowania kultury neuronów tworz¹cych odizolowany uk³ad. Istnia³a te¿ mo¿liwoœæ "programowania" ich kilkoma ró¿nymi sposobami. Zatem nale¿a³o oczekiwaæ, ¿e w niedalekiej przysz³oœci pojawi¹ siê metody uzyskiwania komórek nerwowych o okreœlonej specjalizacji oraz tworzenia miêdzy nimi specyficznych po³¹czeñ. Przy takim za³o¿eniu nietrudno sobie wyobraziæ komputer bêd¹cy, powiedzmy, szeœcianem o boku d³ugoœci szeœædziesiêciu centymetrów i sk³adaj¹cy siê z bilionów komórek nerwowych. Urz¹dzenie takie zu¿ywa³oby stosunkowo niewiele energii, wytwarzaj¹c przy tym pewne iloœci ciep³a oraz chemicznych produktów przemiany materii. Ale by³by to najinteligentniejszy twór na tej planecie. Twór odpowiadaj¹cy "Formule Q". Prace wstêpne prowadzono ju¿ w wielu laboratoriach badawczych i rz¹dowych oœrodkach naukowych w ca³ym kraju. Nied³ugo mo¿na siê spodziewaæ pierwszych znacz¹cych rezultatów. Ale dla McPhersona najbardziej intryguj¹cy wcale nie by³ ów superinteligentny komputer organiczny, traktowa³ go jedynie jako produkt uboczny