Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Fomorianie poszli w rozsypkę, a Plemię Danu szybko odzyskało władzę nad światem. Cena zwycięstwa okazała się jednak za wysoka, nawet dla bogów; doświadczyli zbyt wielu cierpień i niedoli, żeby żyć tak jak dawniej. Aby zachować jakiś porządek, obie strony zawarły rozejm zwany Ugodą. Na mocy Ugody, zarówno Plemię Danu jak i Fomorianie mieli opuścić Ziemię i powrócić na zawsze do ojczyzny Plemienia, którą Celtowie nazywali Zaświatami. Bogowie zabrali ze sobą niemal wszystkie nadprzyrodzone istoty, niemal wszystko, co nie pasowało do nowych praw naszego świata. Tak zakończył się Wiek Cudów, nazywany też Wiekiem Trwogi. – Co ty nam tu, cholera, za bajki opowiadasz! – zawołał z rozpaczą w głosie Veitch. Tom zamknął oczy i zmęczonym ruchem oparł głowę o ścianę. – Te historie są tylko bladym odbiciem prawdy o tamtych czasach – to zaszyfrowane wiadomości z odległej przeszłości. W innych kulturach również powstawały historie, za pomocą których ludzie starali się jakoś zrozumieć tamte wydarzenia. Mity celtyckie są jednak najbliższe prawdy i dlatego okazały się najtrwalsze, fest w nich wiele niejasności i sprzeczności – bogowie mieli różne imiona wśród różnych, rozsianych po całej Europie plemion celtyckich – ale w zasadzie wszystkie opowiadają o jednym i tym samym. – Czyli opuścili nas już na zawsze... – Niezupełnie. Granice pomiędzy Zaświatami i naszym światem miały być nieprzeniknione, ale istnieją pewne słabe punkty, na przykład kurhany, jeziora i rzeki – ukryte przejścia. – Głos Toma cały czas słabł i przybierał na sile, często trudno było więc było zrozumieć, co mówi. – Niektórzy bogowie wypuszczali się na krótkie wypady do naszego świata albo wywierali z Zaświatów wpływ na to, co się tutaj działo. Podobnie czyniły inne istoty. Czasami też ludziom udawało się przedostać do Zaświatów. – Pamiętam – wtrącił Church. – Mity o celtyckich bogach powoli przeradzały się w bajki o wróżkach, a Zaświaty zamieniły się w krainę wróżek. Wróżki i chochliki sprawowały pieczę nad skarbami, znały sztuczki magiczne, wyrządzały drobne szkody... – Drobne! – przerwał mu Tom zajadłym tonem. – Przez wieki wtrącali się do naszej historii, zadawali ludziom cierpienie, oszukiwali ich. Czasami rzeczywiście ograniczali się do sztuczek: świateł na niebie, dziwnych stworzeń w jeziorach, nocnych mar. Często jednak urządzali w naszym świecie prawdziwe jatki. – To wszystko bardzo ciekawe – odezwał się sarkastycznym tonem Veitch – ale nic nam nie pomaga, no nie? – Każda informacja wam pomaga – odparł Tom. – Wiemy, że Plemię Danu już raz pokonało Fomorian, więc pewnie może tego dokonać jeszcze raz – rzekł Church. – Możemy mieć nadzieję. – Ale nie wiemy, jak wyleźć z tej cholernej klatki! – Mogłeś nam o tym wszystkim wcześniej powiedzieć – Church zwrócił się ze złością do Toma. – Mogłem. – Skąd to wszystko wiesz? Czy Strażnik Kości ci powiedział? – Część tak. – Zapadła długa cisza, jakby Tom bił się z myślami, a potem dodał jeszcze: – Byłem w Zaświatach. Church zastanawiał się najpierw, czy to nie jakiś głupi żart, ale przypomniał sobie, że nigdy wcześniej nie słyszał żartów z ust Toma. – Kłamiesz. Tom westchnął. – Ja nigdy nie kłamię. – To jak się tam dostałeś? – Przez jeden z tych słabych punktów, o których mówiłem. W Szkocji, na zboczu pewnego wzgórza. Veitch nagle zainteresował się ich rozmową. Podczołgał się do kraty drzwi i chwycił za stalowe sztaby. – jak tam było? – Tyle dziwnych rzeczy... – głos Toma był dziwnie stłumiony. – Bardzo odmieniła mnie ta podróż. Wiele się dowiedziałem i nauczyłem, dowiedziałem, jak manipulować niewidzialną energią. – Magia? – Można to tak nazwać. Nie jestem uzdolniony, ale udało mi się trochę nauczyć. – A umiałbyś nas stąd wydostać? – z nadzieją w głosie zapytał Veitch. Tom potrząsnął głową i przez dłuższą chwilę nikt nic nie mówił. – Mówisz nam prawdę? – zapytał stanowczym głosem Church. – Powiedziałem już, że nigdy nie kłamię. Veitch zadał pięścią kilka ciosów w żelazną sztabę drzwi i odczołgał się w głąb celi. – A więc widziałeś na własne oczy tych tak zwanych bogów – mówił dalej Church. – Czy możemy mieć jakąś nadzieję? – Zawsze jest nadzieja