Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- To talizman szczêœliwego powrotu z dalekiej podró¿y, któr¹ mo¿e byæ tak¿e choroba... - Czy twoja mama mieszka³a na Kubie? - Nie matka, a babka i trudno powiedzieæ, ¿eby mieszka³a... - Alison otar³a ³zy. - Nic nie mów - ³agodnie po³o¿y³em d³oñ na kolanie Alison. Wiêcej nie s³ucha³em, tylko ciê¿ko opad³em na oparcie fotela i zmêczony zamkn¹³em oczy. Alison nie mia³a szans na powrót do domu, bo to ona by³a potomkiem siostry Czarnego Ziarna. Przyt³oczony tym wszystkim zasn¹³em. *** - L¹dujemy w Warszawie - obudzi³a mnie pielêgniarka. Przetar³em oczy, napi³em siê kawy i czeka³em. Szczêœliwie wyl¹dowaliœmy, a potem przesiedliœmy siê do busa wynajêtego przez Willy’ego. Jechaliœmy do kliniki, do pana Tomasza. - Masz te zio³a? - upewnia³a siê Alison. - Tak - skin¹³em g³ow¹. Poda³em jej woreczek. - To od twojego wuja. Zrobi³a zdziwion¹ minê, ale w ¿aden sposób nie skomentowa³a moich s³ów. Poprosi³a kierowcê, ¿eby stan¹³ przy parku. Ze swojej torby wyjê³a d³ugi nó¿. Wróci³a nios¹c oko³o metrowej gruboœci kij z drzewa wierzbowego. W samochodzie bezceremonialnie struga³a z niego laskê. Zajechaliœmy do kliniki, gdzie przywitano nas niezmiernie ch³odno, g³ównie z powodu niemocy medycznej naszych lekarzy. - Wiele was kosztowa³o zdobycie leku - stwierdzi³ medyk Pana Samochodzika. - Te czarodziejskie wyczyny coœ pomog¹? - W jakim stanie jest pan Tomasz? - Gorzej z ka¿d¹ chwil¹. Z jednym mia³ pan racjê, on ma doskona³y s³uch. Weszliœmy do izolatki. Alison stanê³a na œrodku pomieszczenia z przymkniêtymi oczami. - WyjdŸcie - poprosi³a nas. Przy oporach lekarza opuœciliœmy izolatkê. Pan Samochodzik wygl¹da³ okropnie, p³aka³em na jego widok. - Pamiêtaj, Pawle, ¿e ka¿da droga mo¿e prowadziæ do celu - powiedzia³ mi na odchodnym. Lekarz zaprowadzi³ nas do dy¿urki. Tam sta³ monitor, na którym by³ podgl¹d z pokoju, gdzie le¿a³ mój szef. Alison ustawi³a inaczej ³ó¿ko. U wezg³owia umieœci³a swoj¹ laskê wierzbow¹, w któr¹ wetknê³a orle pióro. Potem otworzy³a woreczek. Najpierw wyjê³a ³añcuszek, potem wymownie zerknê³a na kamerê. - W³¹czê foniê - lekarz nacisn¹³ jakiœ guzik. - Pawle, Czarne Ziarno uczyni³ ciê moim bratem - us³yszeliœmy g³os Alison. - Którym guzikiem wy³¹cza siê podgl¹d? - zapyta³em medyka. - Nie mo¿na... - próbowa³ protestowaæ. - Nie mogliœcie mu pomóc - powiedzia³em z wyrzutem. Mê¿czyzna pos³ucha³ mnie i od³¹czy³ urz¹dzenie. Tej nocy w klinice dzia³y siê dziwne i straszne rzeczy. Pielêgniarki wyraŸnie wystraszone chodzi³y korytarzami, po których niós³ siê chrapliwy œpiew w niezrozumia³ym jêzyku. Dudni³ bêben, a wiatr za oknem wygrywa³ ponure melodie za pokrytymi lodem oknami. To by³a przera¿aj¹ca noc oczekiwania na powrót do ¿ycia pana Tomasza. Nadzieja na cud przychodzi³a i odchodzi³a jak przyp³ywy oceanu. Wtedy przypomina³a mi siê Pencil z jej tajemniczym urokiem. Nad ranem w klinice pojawi³ siê asystent pani minister. - Jak zdrowie pana Tomasza? - zapyta³. Milcza³em. - Nie najlepiej - odpar³ ponuro Willy. - Wci¹¿ czekamy. - Bardzo mi przykro z powodu tego co siê sta³o - powiedzia³ asystent. - Mogê tylko dodaæ, ¿e znaleziony w Pu³tusku skarb zosta³ przekazany Muzeum Narodowemu... - WeŸ to i znikaj - rzuci³em asystentowi plecak ze z³ot¹ figurk¹. Urzêdnik wyj¹³ skarb. - Sk¹d pan to ma? - zdziwi³ siê. - Sk¹d to masz? - powtórzy³ pytanie Willy. - Znalaz³em na San Domingo. Czarne Ziarno mia³ racjê. Te z³oto to samo z³o. W tym momencie wysz³a do nas Alison. - Pawle, ktoœ tam na ciebie czeka - rzek³a uœmiechaj¹c siê zmêczona. - JedŸmy do hotelu - poprosi³a Willy’ego. Pobieg³em korytarzem do izolatki szefa. - Wróci³em, nie na tak d³ugo jakbym chcia³, ale jestem - odezwa³ siê szef. - Ta dziewczyna to prawdziwa czarownica. Nie uwierzysz, co ona tu robi³a. Teraz zasnê na jakiœ czas, ale nie bój siê. Trucizny ju¿ we mnie nie ma... - pan Tomasz zamkn¹³ oczy i cicho zachrapa³. Ukl¹k³em przy jego ³ó¿ku i opar³em czo³o na jego ciep³ej, ojcowskiej d³oni. *** Po paru dniach spotkaliœmy siê w komplecie w ulubionej warszawskiej restauracji Willy’ego. - Dziêki wam prze¿y³em niesamowit¹ przygodê - powiedzia³ Willy