Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W duchowości i cielesności Jańskiego dokonuje się zadziwiająca przemiana. Rodzice, a raczej matka i wychowawcy, byli odpowiedzialni za wychowanie dziecka, później chłopca, i za model jego religijności. Nastąpił jednak moment, kiedy to Bogdan przejął od nich odpowiedzialność za siebie samego. Cały ich trud wychowawczy, ich pedagogiczny wysiłek poddał on surowej ocenie. Z właściwą młodym bezwzględnością, pod naporem budzących się w nim sił witalnych, odrzuca ich autorytet, więcej nawet, okazuje pogardę tym, których przedtem szanował, czcił, kochał. Także wobec matki, którą rozbrajał swoją „przymilnością”, a którą później wspomni jako „dobrą”, „świętą”, objawił nieczułość, oziębłość. Jej ostatni niedokończony list do syna, wspaniałe świadectwo macierzyńskiej troski, niepokoju i przenikliwości, zachowa on przy sobie do końca swego życia.1 W tym kryzysie dojrzewania Jański zaczyna sobie uświadamiać nowe możliwości, nowe zadania, w czym niemały udział mieli nieco starsi od niego koledzy i przyjaciele. Zawarł on wówczas znajomość z Leopoldem Tadeuszem Broniszem, starszym od niego o trzy lata „ateuszem”, który – jak wspomni Jański – „będąc towarzyszem uniesień, niewinności i młodzieńczego ognia, towarzyszem był błędów, słabości i rozpusty”. Właśnie temu ateuszowi zawdzięcza, że „za jednym tchnieniem z swej duszy duchem wieku wlał w moją inny duchowy kierunek i wznioślejszy, i odpowiedniejszy przygotowanemu doń organizmowi”. A sprawiło to „ślepe fatum” w osobie „drogiego”, o „dobrym sercu” Bronisza. Nie bez znaczenia jest fakt, że w Warszawie przedpowstaniowej Kościół katolicki nie cieszył się autorytetem, że przeważały nastroje antyklerykalne sprzyjające niechęciom antyreligijnym i antykościelnym. W takiej atmosferze zapewne za sprawą owego „ateusza” w umyśle Jańskiego zaczęły kiełkować wątpliwości co do sensu wiary religijnej. Stąd zrodziła się jej negacja. Dokonał apostazji: wyrzekł się wiary w Jezusa Chrystusa i przynależności do Kościoła. Aby niejako zapełnić powstałą w sercu próżnię, przyjmuje od swych kolegów i przyjaciół sposób bycia, wyzwoliwszy się z przesądów wiary religijnej i z więzów etycznych, jakoby gwałcących naturę ludzką. Bunt ducha przeciw Bogu narastał w Jańskim w miarę, jak narastało w nim niedowiarstwo. W czasie studiów uniwersyteckich zapoznał się z głośną i modną „biblią materializmu”, za jaką był uważany Syst?me de la Nature (1770) Paula Thiry d'Holbacha (1723-89), francuskiego filozofa oświecenia, autora także kilku innych dzieł, jak Syst?me social (1773) i La Morale universelle (1776). Holbach twierdził, że cała przyroda jest organizmem materialnym rządzonym przez determinizm i celowość, że poznajemy ją przez doświadczenie, które jest jedynym źródłem ludzkiej wiedzy. Według Holbacha idea Boga jest po prostu antropomorficznym tworem umysłów ciemnych, nieoświeconych, jedyną zaś racjonalną etyką jest etyka hedonistyczno-deterministyczna. Jański nie tylko odrzucił chrześcijaństwo, ale też z euforią wszczął propagandę antychrystianizmu. Odrzucił wiarę w świat duchowych wartości, w sens powinności, we wszelką samodzielność myśli. Poddał się bogom oświecenia, przyjmując materializm Holbacha, jego i Diderota determinizm, sensualizm Condillaca i hedonizm Helvetiusa. Stał się fatalistą. W dzienniku mówi o „fatalnych z ludźmi stosunkach”, o już wspomnianym „ślepym fatum”, o tym, że „niezawisłe od nas okoliczności i objawione już lub ukryte w nas przymioty stanowią o kresie naszego szczęścia i znaczenia”. Przyjmuje jako „fatalne” spotykające go „utrapienia”: „poddałem mu się – pisze w dzienniku – niewolnik złej myśli – nie szukając żadnego ratunku”. Studiując na uniwersytecie ekonomię polityczną, Jański jeszcze bardziej utwierdził się w materializmie, naturalizmie i bezbożności. W toku studiów ujawniły się w nim – wedle słów przyjaciela Ludwika Królikowskiego – „najznakomitsze zdolności”, „zdolności prawdziwie rzadkie”. Tenże Królikowski, syn pańszczyźnianego chłopa, starszy od Jańskiego o siedem lat, późniejszy głośny utopista i „rewolucjonista zapalony”, jeden z twórców polskiej myśli społecznej, tak scharakteryzował swą z Teodorem Olechowskim i Bogdanem Jańskim przyjaźń: „Węzłem naszej przyjaźni była miłość ojczyzny, nauka i apostolstwo w całym znaczeniu tego wyrazu. Wszystko było do miary ówczesnych naszych pojęć. Jański nam wtórował i pomagał. W każdym z nas z powodu tej spólności Ducha i celu potęgowały się wszystkie zdolności, uczucia i śmiałość mężna do przedsięwzięcia wszystkiego dla zbawienia naszej ojczyzny”.2 W tych latach uniwersyteckich Ludwik Królikowski pasjonował się głównie sprawą ludu i jego wyzwolenia