Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

.. może za to spodziewać się prezydować w banku". W ostatnim dniu sesji około godziny jedenastej wieczorem deputowany Walenty Zwierkowski z posłem Szczepanem Swinarskim - raz jeszcze zażądali odczytania protestacji Wincentego Niemojowskiego. Marszałek Piwnicki - wykorzystując formalne niedopatrzenie Niemojowskiego - oświadczył, że protest jest adresowany tylko do niego, a nie do sejmu, wobec czego odmówił jego odczytania i "obu posłów przywołał do porządku". Ciekawe uzupełnienie tego epizodu podaje historyk sejmu 1825 roku Ryszard Przelaskowski: "List (W. Niemojowskiego) przekazał Piwnicki do akt sejmowych nie rozpieczętowany, prawdopodobnie celem niejątrzenia sfer rządowych. Pieczęć Niemojowskiego, wzmocniona pieczęcią senatu, stwierdza, iż nie był on w archiwum naruszony. Pismo to, dziwnym zbiegiem okoliczności, w setną rocznicę dopiero swego istnienia (w maju 1925 r.) zostało rozpieczętowane". Rygorystyczne zamknięcie sejmu przez marszałka Piwnickiego w trakcie rozpatrywania petycji Zwierkowskiego na temat sądów wojskowych wywołało burzę wśród opozycji. Przy akompaniamencie ogólnej wrzawy protestował przeciw zamknięciu Roman Sołtyk, wołając do Piwnickiego, że "laska cała, mimo że Marszałek przed sejmem zaręczył, iż ją potrzaska, wprzód nim się podłości dopuści". Kiedy deputowany Zwierkowski wykazywał nielegalność zamknięcia tak raptownego, marszałek miał oświadczyć, "iż oddaje Mu laskę, aby Prezydował", na co Zwierkowski odpowiedział, iż gdyby w-two krakowskie miało te prerogatywy jak dawniej, nie prosiłby go o laskę, tylko by ją sam wziął". Po zakończeniu obrad członkowie sejmu wydawali tradycyjny bal składkowy na cześć cesarza-króla. Zwierkowski na znak protestu odmówił zapłacenia składki balowej, uzasadniając obszernie swój krok w oświadczeniu pisemnym, złożonym na ręce marszałka izby. "W chwili gdy świątynia prawodawcza bezprawnym wygnaniem jednego z członków zgwałconą została - pisał w tym oświadczeniu - gdy wobec zgromadzonych izb rząd ośmiela się więzić spokojnych obywateli, gdy wszystkie inne swobody naruszone lub zupełnie z konstytucji wydarte, nie widzę bynajmniej powodu do igrzysk, które zdawałyby się urąganiem z nędzy publicznej..." Pomimo odważnych i solidarnych wystąpień deputowanego Walentego Zwierkowskiego i jego towarzyszy, przebieg sesji sejmowej wykazał całkowitą bezsilność opozycji kaliskiej. Cesarz-król miał wszelkie powody, aby być zadowolonym z trzeciego sejmu Królestwa. Dał temu wyraz w pożegnalnej mowie tronowej, wygłoszonej 13 czerwca w połączonych Izbach. "Reprezentanci Królestwa Polskiego - powiedział w zakończeniu tej mowy - oddalam się od was z żalem, ale oraz i z zadowoleniem, iż widziałem, jak do waszego szczęścia, wedle waszego dobra i wedle życzeń moich, przyłożyliście się. Dzielcie to uczucie, roznieście pomiędzy współobywateli waszych; i wierzcie, że będę umiał oddać sprawiedliwość temu zaufaniu, którego dowody naznaczyły teraźniejsze wasze zgromadzenie. Nie będą one straconemi. Zachowuję głębokie ich wrażenie, które zawsze łączyć się będzie z upragnieniem, iżbym was przekonał, jak szczerym jest przywiązanie moje ku wam i jaki wpływ postępowanie wasze mieć będzie na waszą przyszłość". Następnego dnia rano opuścił Aleksander stolicę swego Królestwa, aby nie powrócić już do niej nigdy. Prot Lelewel w swoich wspomnieniach z sejmu roku 1825 podaje charakterystyczną anegdotę, którą warto tu przytoczyć. Rzuca ona ciekawe światło na ówczesne plany i zamiary wielkiego księcia Konstantego. Brat cesarza-króla oraz następca tronu rosyjskiego miał prawo, jako "polski książę krwi", zasiadać z urzędu w warszawskim senacie. Nie skorzystał jednak z tego zaszczytu. Natomiast od razu w roku 1818 "pozwolił się obrać" deputowanym do sejmu z przedmieścia Pragi i zachował ten mandat na wszystkich następnych sejmach. Jako deputowany zachowywał się nadzwyczaj skromnie. Pilnie uczęszczał na zebrania, ale w głosowaniach udziału nie brał i do dyskusji się nie mieszał. Przemówił raz tylko, prosząc pierwszy sejm o pomoc dla ludności Pragi w odbudowie zniszczeń wojennych z 1794 roku. Symboliczna wymowa tej demonstracji była dla wszystkich jasna. "Nie byłoż to dziwnem zjawiskiem - entuzjazmował się Kajetan Koźmian - widzieć tego księcia na ostatniej ławce poselskiej, przemawiającego przez pismo za ludnością, której krwią za babki jego Rosyanie się z takim okrucieństwem zbroczyli?" W związku z uczestnictwem wielkorządcy w sejmach utarł się zwyczaj, że posłowie i deputowani przed rozpoczęciem obrad składali dostojnemu koledze oficjalne wizyty w miejscu urzędowania, w pałacu Brühlowskim. Taką właśnie wizytę z roku 1825, w której uczestniczył również Walenty Zwierkowski, opisuje Prot Lelewel. "Mając w gronie naszego deputowanego z Pragi w. ks. Konstantego, wypadało go wizytować - wspomina pan poseł Węgrowski. - Tym końcem województwo mazowieckie z deputowanymi Warszawy złożylli mu uszanowanie w pałacu Brühlowskim. Nazajutrz posłowie i deputowani z innych województw razem. Postawiono nas w małym pokoju przylegającym do sali audiencjonalnej. Długo oczekiwaliśmy w tej ciaśninie na przybycie w. księcia. Przybył nareszcie z Belwederu, przeszedł szybko salę, wszedł do nas. Otoczyliśmy go i mocno nacisnęliśmy, bo mało było miejsca. Chropowatym ucinkowym swym głosem dziękował, do niektórych zwracał zapytania, zwłaszcza do tych, co ich ze służby swej nie znał, a widział na nich krzyże wojskowe. Nie mógł on zrozumieć, jak to ci, co doszli stopni, orderów wojskowych, dobrowolnie usuwają się z tej drogi szczęścia. Zabrakło mu do mówienia, niepokoił się, wyglądał, widzieliśmy, że na coś oczekiwał. Zniecierpliwiony ruszył z koła ku drzwiom salonu, przez drzwi chropowatym swym głosem wołał: Majewski Skorochód!*. (* Walenty Skorochód-Majewski [1764-1835] - znany warszawski notariusz i archiwista.) Ktoś z obecnych odrzekł, że Majewski wczoraj z mazowieckimi był już prezentowany. Znalazł się usłużny generał Wincenty Krasiński, który pędem puścił się przez salę i przyprowadził Majewskiego..." I oto wydarzyło się coś, czego pełnego sensu nie mogli pojąć ani Zwierkowski, ani Lelewel, bo nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że już w roku 1822 na życzenie cesarza Aleksandra Konstanty złożył był sekretną rezygnację z praw do tronu rosyjskiego na rzecz młodszego brata Mikołaja - i w związku z tym coraz częściej nawiedzały go myśli o zdobyciu dla siebie tronu polskiego. "Majewski, deputowany cyrkułu miasta Warszawy, w kontuszu, żupanie, pasie, czapka w ręku, teka pod pachą - kontynuuje Lelewel - wszedł i rozpoczął do w