Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Wyobrażam sobie. Kim są ci stabiliści? - Poprzednia grupa badaczy lodu. Bitwa toczyła się między stabilistami i dynamistami. - Przynajmniej wygraliśmy bitwę o nazwy - mruknął Michelson. - Potem, kiedy ustalono, że rzeczywiście okrzemki pochodzą z piaskow- ca Syriusza, niektórzy stabiliści utrzymywali, że taką małą liczbę okrzemków mógł po prostu nanieść wiatr z wybrzeża. - Niesławny wiatr wiejący od wybrzeża do płaskowyżu - zauważył Harry. - Taki silny, że wciska okrzemki pod lód, który zdaniem stabilistów był tu od zawsze - uzupełnił Michelson. - Oczywiście - odparł Misza. - Być może wiał od Australii. Ale w lo- dzie na biegunie też znaleziono okrzemki, co by dowodziło słuszności stabi- listów. - Jak grupa z Ohio z tym sobie poradziła? Misza uśmiechnął się. - Ilością. Czasami są wyniki jakościowe, a czasami trzeba uzyskać wy- niki ilościowe. Wysadzili w powietrze tony Gór Transantarktycznych. Dotar- li z dynamitem i pozwoleniem od NFN do każdego miejsca, gdzie mogli zna- leźć Syriusza, zabrali masę skał, zawieźli do domu i rzucili je na stabilistowskie biurka, że się tak wyrażę. Mieli tony okrzemków. - Nie tony - zaoponował Michelson. - Bez przesady. - Tony. Oznaczonych na mapie nunataków już nie ma. Wszystkie są w laboratoriach w Ohio. - Ależ nie... - Ależ tak - rzekł ze śmiechem Misza. - Przewodniczyłem jednej z tych ekspedycji. Sam zakładałem ładunki! To było dopiero coś. Powinien tu być lodowiec imienia stanu Ohio, bo wyrwaliśmy w Górach Transantarktycznych całą nową przełęcz. W namiocie rozbrzmiał śmiech, a głośniej niż inni śmiał się Michelson, który widocznie miał swój udział w owym projekcie. Wadę zorientował się, że młodsi naukowcy bardzo go lubią. - I znaleźli przekonujące dowody? - zapytał Wadę. - Dość przekonujące - uznał Misza. - Okazało się, że kiedy osadził się Syriusz, były tu lasy bukowe. - Część grupy Syriusza - uściślił Michelson. - Całkiem możliwe, że grupa Syriusza to skamieniała glina morenowa z kilku różnych okresów zlo- dowaceń. - I tak stabiliści zostali przekonani i musieli uderzyć się w piersi - po- wiedział Wadę, wzbudzając nową falę śmiechu. - Oczywiście, że nie - rzekł Misza, uśmiechając się szeroko i dolewając wszystkim drambuie. - To nie na tym polega. Nikt nie może tu być niczego do końca pewien. - Skąd się więc biorą nowe teorie? - Starzy naukowcy wymierają - powiedział Misza, trącając nogą Mi- chelsona, by zilustrować ten fakt. Koniuszki wąsów uniosły się. - W tym sedno - powiedział do Wade'a. - Chodzi o karierę. Na stano- wisku stabilistów wyrosły całe kariery. Studenci ostatnich lat zdobywali tytu- ły doktorskie, docenci dostawali katedry, wszystko na podstawie prac opar- tych na stanowisku stabilistów. Nie mogą przyznać, że cały czas się mylili. Jednak biostratyfikacja to solidna metoda określania wieku. Okrzemki były więc dla nich prawdziwym kłopotem. Nie mówiąc już o chrząszczach, mchach i bukach. - I co na to powiedzieli? - zapytał Wadę. - Stwierdzili, że lasy bukowe mają więcej niż czternaście milionów lat, może nawet pochodzą z kredy. Okrzemki natomiast zostały naniesione skąd- inąd. Chrząszcze zupełnie zignorowali. - Chrząszcze też przyfrunęły - zasugerował Misza. - Przyleciały z Le- murii. Michelson zachichotał, po czym uniósł palec. - W zasadzie lekceważą nas - rzekł. - Szukają przede wszystkim miejsc, które pozostały suche albo są pokryte lodem od ponad trzech milionów lat, co jest oczywiście możliwe. Nawet w najcieplejszych okresach musiały tu istnieć lodowce. Mówiąc o cieple, mamy na myśli warunki, w których woda nie za- marza przez co najmniej pięć miesięcy w roku, a to wystarczy do przetrwania gatunkowi Nothofagus. - Twierdzi pan też, że wschodnia płyta lodowa zanikła - dodał Wadę. - Owszem, ale w wyżej położonych miejscach lub na południu musiały być lodowce, prawdopodobnie duże. Okrzemki pochodzą jednak z dna mor- skiego, więc znajdowało się tu morze. Lód stopniał w pliocenie! Tylko do ta- kiego wyjaśnienia można dojść na podstawie naszych dowodów. Lodowce w górach, w wiecznym cieniu. Zimą morze pływającego lodu. Ale na pozosta- łym obszarze woda. Baseny wielkich lodowców pokryte fiordami. - Niełatwo im będzie udowodnić, że mają rację - zauważyła Val. - Mu- szą spróbować wykazać, że wszędzie był lód. - Racja - rzekł Michelson. - Trudne zadanie. - Mogą znaleźć dane klimatyczne, które udowodnią, że zawsze było zimno - powiedziała Val. - Tak. Trzeba przyznać, że współczynnik izotopu tlenu w osadach przy- brzeżnych nawet działa na korzyść ich stanowiska. Lecz jest mnóstwo innych danych z północy, które dowodzą, że wczesny pliocen był dość ciepły. Podob- nie jak dziś, w atmosferze było sporo dwutlenku węgla