Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Uzbroimy się, weźmiemy zapasy i wyruszymy na świętą Izydorę. Ucztę na świętego Sormasa spożyjemy w jadalni pani Aldegundy, żony mego kuzyna Godtryda. Będą musieli wybierać: albo przyłączą się do rebelii Sabelli, albo stracą swe ziemie. Wszyscy zaczęli mówić naraz. - Ale to ledwie dwadzieścia dni! - zawołała kucharka wściekle. - Uzbroić wojsko i dopatrzyć wiosennego siewu? Ani jedno, ani drugie dobrze nie wyjdzie! Inni przytaknęli, ale Lavastine nie spuszczał z nich oczu i w końcu ludzie ucichli, czekając na jego słowa. - A potem - ciągnął hrabia tym samym monotonnym tonem, jakby nie słyszał sprzeciwu - dołączymy do damy Sabelli i jej armii. Wyruszymy przeciw Henrykowi, uzurpatorowi tronu Wendaru i Varre. - Podniósł rękę. - Tak nakazuję. Niech się nikt nie sprzeciwia. Na początku Alain był oszołomiony. Oczywiście, jak zwykle kucharka miała rację; wymarsz, zanim zakończono wiosenne siewy, był błędem. Po chwili jednak, jak szczeniak szarpiący za but, zaczął go dręczyć okropny bezsilny gniew. Wsunął dłoń w wycięcie tuniki i przebiegł palcami po rzemyku, aż dotknął róży. Jej płatki pieściły skórę, a czy one były cieplejsze, czy jego ciało, nie umiał powiedzieć. Lavastine prowadził swych ludzi na wojnę. Ale to nie był dobry pomysł. Najszybciej jak mógł, Alain opuścił jadalnię. Poszedł do kaplicy, nakazał Furii i Smutkowi warować i czekał przy siedmiu świecach rozjaśniających ołtarz. Tak jak się spodziewał, wkrótce nadszedł Agius, by się modlić. Ukląkł niezdarnie, bo ślady po zębach Smutka nadal dawały mu się we znaki. - Fratrze - powiedział Alain cicho. - Sądzicie, że to czary. Agius machnął niecierpliwie. Klęczał na gołych kamieniach, ale nie złożył czoła na dłoniach, jak to miał w zwyczaju. Pierwszy raz zaprzątały go ziemskie sprawy. - Być może hrabia wybrał rozsądniejszą opcję. Nie potrafię osądzić. - Ale co myślicie? - zapytał Alain. - Kiedy dama Sabella tu była, nie okazywał jej przychylności. Zbywał wszystkie jej pytania. Nie decydował. A poza tym nie możemy zaorać połowy pól i zostawić oziminy i całej roboty... - urwał. Chciał powiedzieć „Półgłówkowi i jemu podobnym”. Zakrztusił się tymi słowami. Zdziwiony gniewem Alaina, Agius popatrzył na niego. W świetle świec frater wydawał się młodszy niż zazwyczaj. Płomień złagodził ostre rysy twarzy, a zmarszczki zlały się w jedno z cieniem, wygładzając profil. Alain zrozumiał, że te zmarszczki były wynikiem ciągłej wewnętrznej walki. Agius nie był chyba wiele starszy od najstarszej córki ciotki Bel, Stancy, która na Peniter skończyła dwadzieścia pięć lat. - Zabiła Półgłówka - wykrztusił w końcu chłopak. - Zabiła go, święta biskupina! - Ta zdrada była chyba najgorsza. Pomyśleć tylko, co brat Gilles, dobra łagodna dusza, powiedziałby, widząc takie okrucieństwo! - A teraz Lavastine mówi, że mamy iść na wojnę, kiedy trzeba pracować w polu, i wspomina nawet o walce przeciw swemu ukochanemu kuzynowi! To nienormalne! Agius westchnął. - Alainie, uklęknij przy mnie. Wiele się jeszcze musisz nauczyć o świecie. Może kiedyś będziesz mógł odwrócić się plecami do intryg, jak ja bym chciał. To, co zrobiła biskupina... - Skrzywił się, przenosząc ciężar ciała na pogryzioną nogę. Alain z ociąganiem uklęknął obok. - Bądź pewien, że jeśli będę mógł, zgłoszę to. Ale mogą mi nie uwierzyć. Ona jest biskupiną, mianowaną przez samą skoposę. I chociaż moje słowa bardzo się liczą, to jednak tylko my dwaj widzieliśmy, co się zdarzyło. Gdyby Lavastine uznał cię, Alainie, za swego syna z nieprawego łoża, twoje słowa znaczyłyby więcej. Ale teraz, przypominając sobie bladą twarz, i monotonny głos, którym Lavastine oznajmił przyłączenie się do Sabelli, Alain nie wiedział, czy chciałby zostać uznany za krewnego tego człowieka. Szczególnie, jeśli wiązało się to z większym zainteresowaniem. - Mimo wszystko, Alainie, jest wiele powodów, dla których szlachetnie urodzeni zmieniają swe upodobania. Tylko kilka z nich to słuszne powody. Tak się zabawiają wielcy książęta, zamiast, jak powinni, zwracać serca i myśli ku ołtarzom naszej Pani. Zatracają się w tym świecie i jego przyjemnościach. Nie wiemy, czy to czary są powodem decyzji księcia. - Ja to wiem! - wybuchł Alain