Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Zawsze znajdą się jakieś osoby, które protestują, że kwadrans to dla nich za dużo, a potem dziwią się, że to już koniec. Widzę, jak bardzo brakuje im tego, żeby wyrzucić z siebie swoją trudną przeszłość jak cza- sem żywo gestykulują, śmieją się albo ocierają łzy. I zawsze mówią, że im to przynosi ulgę. Niejednokrotnie długo w noc rozmawiają ze sobą da- lej, już poza grupą. Często zdarzało mi się również zalecać coś podobnego parom małżeńskim: dwa razy w tygodniu po położeniu dzieci spać mieli - każde przez pół go- dziny - opowiadać drugiemu historię swego życia rozpoczynając od naj- wcześniejszych wspomnień. Liczyłam nie tylko na to, że w świetle prze- szłości różne pozornie nieuzasadnione zachowania i reakcje partnera sta- ną się zrozumiałe. Uważam również, że jest to okazja do odreagowania uczuć, które - zalegając w psychice od dawna - utrudniają im wzajemne kontakty. Pamiętam pacjentkę, której mąż bardzo się złościł, że po zmroku zawsze prośbą i groźbą zatrzymuje go w domu - widział za tym brak zaufania i podejrzenie o niewierność. Zrozumiał, że ona się zwyczajnie boi, dopiero kiedy odnaleźliśmy w jej życiorysie straszną wojenną noc, gdy jako kil- kuletnia dziewczynka z młodszym bratem i babcią, w domu oddalonym od wsi, przez parę godzin w poczuciu pełnej bezsilności słuchała dobijania się do drzwi jakiegoś mężczyzny. Umówiłam się z nimi, że on będzie wykorzystywał swoje pół godziny na mówienie o tym, o czym zechce, zaś ona - zaapelowałam do niego o cierp- liwość -będzie za każdym razem opowiadać tamto zdarzenie tak szczegóło- wo, jak tylko zdoła sobie przypomnieć. Potrzeba było pięciu czy sześciu razy, żeby przestała bać się zostawać sama w domu kiedy jest ciemno. Na- wiasem mówiąc, przy okazji pozbyła się też bezsenności, która dręczyła ją zawsze, ilekroć mąż wyjeżdżał w delegację, do czego wcześniej się nie przyznawała, bojąc się posądzenia o zazdrość. Gdybyś chciał skorzystać z tego sposobu, musisz przestrzegać paru re- guł. Przede wszystkim uzgodnij z osobą, którą upatrzyłeś sobie na słu- chacza, czy akurat ma czas i wolną głowę. "Chciałbym Ci opowiedzieć coś o sobie. Masz dla mnie pół godziny? Chodzi mi tylko o to, żebyś mnie wy- słuchał" - z grubsza tak mogłoby wyglądać to uzgodnienie. Poza tym trzy- maj się wyznaczonego czasu. Na końcu podziękuj za wysłuchanie i zapropo- nuj, że teraz lub w innej umówionej chwili Ty jesteś gotów zrewanżować się tym samym. Wiesz, zawsze marzyłam o tym, żeby wydostać się spod władzy duchów przeszłości i wziąć swoje życie we własne ręce. Okazało się, że wiedza o odreagowaniu i sposobach przestawiania się na pozytywne myślenie, zwła- szcza o afirmacjach, umożliwia mi to w coraz większym stopniu. Może Ty też spróbujesz? Kolejnym krokiem - po zadbaniu o swoje wewnętrzne nasta- wienia - może być zajęcie się tym, co jest na zewnątrz, mianowicie śro- dowiskiem, w jakim przebywasz. Trujące otoczenie Zacznę od historii mojej przyjaciółki Misi, która przez ostatnie parę lat chodzi do pracy jak na ścięcie. Zawsze się denerwuje, rozmyśla, co ją tam złego spotka, rozpamiętuje nieprzychylne uwagi koleżanek. Często mam wrażenie, że po powrocie do domu nie rozstaje się z tamtymi proble- mami, które nawet we śnie jakoś ją gnębią. Zresztą kiepsko sypia i w no- cy zastanawia się, jak powinna ustawić się wobec szefowej. Cała sprawa nabrała już niemal rozmiarów obsesji. Ale na wszelkie moje sugestie, że- by rozejrzała się za inną pracą, Misia reaguje źle. Jest podobnie bezradna wobec teściów: utrzymuje z nimi regularne konta- kty, mimo że nie są dla niej w żadnym stopniu budujące. Zawsze jest na- rażona na uszczypliwe uwagi, próby udowodnienia, że wszystkie jej pomys- ły na życie są bez sensu, że źle wychowuje dziecko, a jeszcze na dodatek nie umie się ubrać. Co tu mówić o wizytach - obowiązkowo co tydzień nie- dzielny obiad - kiedy każdy telefon teściowej wytrąca ją z równowagi na parę godzin. Przy czym takie telefony bywają prawie codziennie, a czasem kilka razy w ciągu dnia. Jedyna rada, jaką mam dla Misi i osób jej podobnych, to odciąć się od trujących wpływów. Najpierw trzeba rozejrzeć się dookoła i sprawdzić: czy ludzie, z którymi się widuję, pomagają mi myśleć o sobie dobrze, czy wręcz przeciwnie. Czasami trudno bywa nawet zacząć zastanawiać się nad tym, bo nasze prawdziwe odczucia przesłania jakiś ogólnie słuszny po- gląd, na przykład: jak może mi być źle u rodziców, przecież dziecku u mamy zawsze musi być dobrze; albo: Nowakowie to tacy kulturalni ludzie, powinniśmy się z nimi widywać. Nieraz ciężko się przebić przez tego typu przekonania. Żeby odróżnić "trujące" otoczenie od "pożywnego", musisz zadać sobie dwa pytania. Pierwsze: co w danym miejscu słyszę na swój temat, jakie komunikaty do mnie docierają? Jeżeli głównie typu "źle postępujesz", "głupio myślisz", "brzydko wyglądasz" oraz pretensje i pouczenia; jeśli spotyka Cię tam głównie brak zrozumienia i nigdy nikt nie staje po Two- jej stronie - zastanów się, czy czasem nie warto zrezygnować z tych kon- taktów albo przynajmniej poważnie je ograniczyć. Druga ważna kwestia: jak reagujesz na towarzystwo tych ludzi lub tej osoby. Czy na przykład masz poczucie, że jesteś ciężki czy lekki? Czy często boli Cię wtedy głowa albo brzuch? Czy ktoś Cię tam uważnie słu- cha? Czy są jakieś wyraźne oznaki zadowolenia, kiedy się pojawiasz? U siebie zaobserwowałam pewną charakterystyczną reakcję: w miejscach, któ- re mi nie służą, mam zwolnione ruchy, tak jakby było mi trudno podnieść rękę czy nogę. Kiedy się na tym łapię, zaczynam uważnie przyglądać się całej tej sytuacji i zastanawiać, czy mam tam jeszcze zostać, czy raczej wyjść. Szczególnie trudno odciąć się od trujących wpływów szerszego kręgu ro- dzinnego: rodziców, teściów, dalszych krewnych. Często widzę, jak zupeł- nie dorośli, samodzielni ludzie, którzy mają już własne potomstwo, za- chowują się tak, jakby dali im uprawnienia do wtrącania się i swobodnego wyrażania swoich niepochlebnych opinii. Jakby istniała cicha umowa, że rodzinie nie można w tym miejscu powiedzieć "stop, nie życzę sobie te- go"