X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Po�piesznie wi�c szed� na most i zbli�a� si� ju� do miejsca, kt�re sobie w my�li oznaczy�, gdy nagle us�ysza� za sob� dzwonek, ale tak blizko, �e ledwie mia� czas ust�pi� nieco, w�a�nie gdy na por�czu sparty podnosi� si� by skoczy� w wod�. A razem g�os dobrze mu znany zawo�a�: � Cz�owiecze! Szalony! Co robisz! O. Spirydyon zakapturzony, w p�aszczu, nios�cy na piersi ostatni pokarm konaj�cemu, ukaza� si� niespodzianie oczom jego. Zawstydzony Ordy�ski, nie mia� si�y oczu podnie��, ale go pozna� starzec i zastanowi� si�. D�ugo przygl�da� mu si� w milczeniu bole�ci, oburzenia i rozrzewnienia razem, a� nareszcie wybuchn��: � Tak! Tak! Zawo�a�, jakie �ycie koniec taki! Patrz do czego� doszed�, do najszkaradniejszej zguby. Sam siebie w�asnem sumieniem os�dzi�e� godnym �mierci, sam sobie chcia�e� by� katem! Ale B�g r�k� bezsilnego starca ci� ratuje.... czy nie widzisz w tem spotkaniu zrz�dzenia opatrzno�ci?? Ordy�ski z�amany uczuciami kt�rych dozna�, dotkni�ty widokiem kap�ana, pierwszy raz od �mierci matki pad� na kolana i �zy strumieniem pola�y mu si� z ocz�w. � B�dziesz �y�, rzek� starzec, ale nie dawnem swem �yciem, co ci� tu przywiod�o, nowem odrodzonem, lepszem � B�g sam chce tego! � �y�, zawo�a� Ordyriski � o! Nie mog� ju� ojcze, nie powinienem; ci�y na moich piersiach b�oto przesz�o�ci, grzechy i spodlenie � nie mam ju� tchu na �ycie, nie czuj� si� w sobie, pozw�l mi umrze�! � Nie, powt�rzy� kap�an silnie ujmuj�c go za r�k�, p�jdziesz ze mn� do �o�a konaj�cego, przypatrzysz si� �mierci w ca�ej jej okropno�ci, a stan�wszy u progu, powr�cisz do nowego �ywota. To m�wi�c, ojciec Spirydyon poci�gn�� go za sob�, w milczeniu przeszli na Prag�, a tu po nad Wis�� uliczk� w�zk� udali si� do ma�ego dworku drwala � w okienku �wieci�o im si� zdaleka. Cicho by�o doko�a, cicho w w�zkiej sionce, gdzie ksi�dza spotka� stary ju� szpakowaty m�- czyzna, kl�kaj�c przed Zbawicielem kt�rego wnosi� do domu. � M�j ojcze, rzek� ca�uj�c jego r�k�, darujcie mi �em was z tak daleka i pod t� por� wezwa�, ale to bieda mnie si� uczepi�a! Dni kilka temu w��czy�o si� tu jakie� biedaczysko, czy op�tany czy z zawr�con� g�ow�, nie wiem; jako� mnie lito�� nad nim wzi�a, �em mu da� przytulisko, a tu mu si� jak na raz i na �mier� zebra�o. Jeszcze by to nic, ale to jaki� nieszcz�liwy co tak ci�ko kona, a takie wygaduje rzeczy �e w�osy na g�owie powstaj�. Strach mnie wzi�� �eby pod moim dachem bez Pana Boga nie sko�czy�, a tu inny ksi�dz jak wy, rady mu nie da! To m�wi�c drwal otworzy� drzwi alkierzyka i z izdebki przedstawi� si� im widok straszliwy i przejmuj�cy. Na gar�ci s�omy w k�cie, przy �wietle kaganka dogorywaj�cego na p�ce, le�a� cz�owiek nie stary, ale okropnie wyniszczony. G�owa jego by�a ca�kiem z w�os�w obna�ona, twarz tak�e z nich opad�a, policzki mia� strasznie wychud�e, usta sine i spienione, oczy ob��kane i dzikie. Podczaszyc pozna� w nim szalonego m�a pi�knej Julii. Na widok ksi�dza porwa� si� ten ko�ciotrup ��ty, zdawa� mozolnie zgromadza� my�li, wlepia� w niego oczy szklanne, usta otworzy� bezz�bne, piersi u- derzy� pi�ci� �cisnion� i pocz�te przekle�stwo skona�o na wargach. � Niech b�dzie pochwalony! Rzek� powa�nie kap�an � przest�puj�c pr�g izby. Koz�owski popatrza� i nic nie odpowiedzia�. � Ksi�dz! Ksi�dz! Pocz�� szepta� po cichu, to mo�e poczciwy cz�owiek, zreszt� wszyscy szelmy, a najgorsi panowie... ale ksi�dz toby powinien by� poczciwy?? He?? Podczaszyc na widok tego ob��kania, m�czarni i przekle�stwa na ustach konaj�cego, uczu� krew �cinaj�c� si� w �y�ach bo cz�� ich spada�a na niego, bo i on nale�a� do liczby ludzi co temu nieszcz�liwemu skarb jego wydarli i zbezcze�cili. O. Spirydyon popatrza�, pocz�� si� nad nim modli�, nareszcie prze�egna� ob��kanego, a si�� krzy�a tego jakby cudem uspokoi� si� nieszcz�liwy, g�ow� pochyli� na piersi, oczy przymkn��, zdawa�o mu si� �e na chwil� usn�� i przebudzi� zaraz oprzytomniony; oczy jego ja�niej teraz patrza�y, wzrok chodzi� rozwa�nie po przyby�ych, ukl�k�, z�o�y� r�ce, pocz�� p�aka� rzewnie, i modli� si�. �zy jakby d�ugo wstrzymywane pu�ci�y si� teraz z otwartych �renic strumieniem wezbranym. Podczaszyc �wiadek tego cudu dokonanego modlitw�, uczu� �wi�to�� cz�owieka co umia� go uprosi� u Boga, i cofn�� si� z uszanowaniem, bo ujrza� o- czyma swemi to, w co nie wierzy� nigdy � dotkn�� si� cudu, widocznie objawi�a mu si� si�a Bo�a. Koz�owski przesta� by� ob��kanym, by� nieszcz�liwym tylko, kt�ry po d�ugim �nie szale�stwa budzi si� z ca�� pami�ci� przesz�o�ci. Przyszed� do n�g kap�ana o spowied� i przebaczenie grzech�w go prosz�c

 
 

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.