Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Inspektor Lau wzruszył ramionami. — Niech mnie pan stawia. Przez ostatnie dziesięć lat pracuję w wydziale do walki ze zorganizowaną przestępczością. Jego dawna nazwa była krótsza, wydział do walki z triadami. Wszyscy dobrze wiemy, czym są triady i kto nimi kieruje, ale nic nie możemy zrobić. Zmarnowałem dziesięć lat życia. Przed paroma tygodniami mojego szefa zamordowały zbiry z 14K. Wiem, z czyjego rozkazu... I pan również to wie... ale nie możemy kiwnąć palcem. Tommy Mo publicznie się z nas wyśmiewa. Aresztujemy jakieś płotki, ale nie mamy najmniejszej szansy dotrzeć do szefów 14K. Jest to obraza dla mnie, zniewaga dla pracy, jaką w ściganie przestępców włożył Colin Chapman. Zniewaga dla wszystkich uczciwych ludzi w naszym wydziale. Komisarz spojrzał na leżący przed nim jednostronicowy raport. — No, to po co pan mi to dał? — spytał. Inspektor Lau dobrze się zastanowił, nim odpowiedział: — Jestem zdyscyplinowanym pracownikiem zdyscyplinowanej policji. Przekazując dyskietkę Duńczykowi złamałem przepisy. W pewnym sensie jest to moje przyznanie się do winy. — Tak, złamał pan prawo i naruszył przepisy. — Przyznaję. Powodowała mną absolutna frustracja. Czytał pan raport od szefa policji Zimbabwe? John Ndlovu napisał wyraźnie, że podejrzewa Glorię Man-ners o finansowanie wyprawy do Hongkongu grupy najemników mających na celu zniszczenie 14K. Prawo nie zezwala nam na żadną współpracę z takimi ludźmi, ale mój raport, panie komisarzu, wyraźnie chyba sugeruje, że policja Hongkongu mogłaby nagle nieco oślepnąć. Na kilka dni. Podejrzewam, że Tommy Mo, który ma u nas swoje wtyczki, zdążył się już zapoznać z raportem Johna Ndlovu. Mamy informacje, że wczoraj Tommy Mo przeniósł się do willi Sai Kung wraz z Hung 181 Munem i około pięćdziesięcioma swoimi wyborowymi żołnierzami. Moim zdaniem chce tam przeczekać kilka dni i zobaczyć, co się stanie. Komisarz coś mruknął i ponownie wczytał się w kartkę papieru na biurku. — Przypuszcza pan, że ci ludzie przylecą na fałszywych paszportach, i sugeruje pan, żeby polecić kontroli granicznej, aby przez najbliższe kilka dni mniej rygorystycznie traktowała pasażerów z podejrzanymi dokumentami? — surowo spojrzał na inspektora Lau. — Dzięki doskonałej pracy pańskich ludzi i swojej odkrył pan, że ci najemnicy mają kryjówkę w wynajętym domu przy Braga Circuit i że w ciągu najbliższych kilku dni przypuszczą natarcie na willę w Sai Kung. Podejrzewa pan, że wwiozą nielegalnie broń albo będą chcieli ją tu zakupić. Wszystko to jest gwałceniem naszych przepisów, naszego prawa. I ma pan jeszcze odwagę żądać, aby na to przymknąć oczy? Obaj Chińczycy znowu zmierzyli się wzrokiem przez grube szkła okularów. Trwało to wiele sekund. — Musimy mieć prawa i przepisy — ciszę przerwał wreszcie inspektor Lau. — Dobrze to rozumiem jako policjant. Ale nawet policjanci ulegają emocjom. Colin Chapman nie był gueilo. Był jednym z nas. Był pańskim przyjacielem i moim. Lepiej znał naszą własną kulturę niż my. I wiemy, że został zamordowany na osobisty rozkaz Tommy'ego Mo. Czasami sprawiedliwość objawia się w bardzo dziwnej formie. Złamałem dyscyplinę i ma pan pełne prawo wyciągnąć wobec mnie konsekwencje... Z góry akceptuję pana decyzję. Komisarz policji raz jeszcze spojrzał na leżący przed nim raport, a potem podniósł go, podarł na drobne kawałki i wrzucił do kosza. — Nigdy tego nie widziałem, ale jeśli gubernator wyśle mnie na tysiąc lat do więzienia, to będziemy dzielić celę. Inspektor Lau wstał. — Być może, że kiedy ten Creasy zapozna się z zawartością dyskietki, dojdzie do wniosku, że ryzyko nie warte jest pieniędzy, bez względu na wysokość zaproponowanego jemu i jego ludziom honorarium. Jedna rzecz jest bowiem pewna: wszystkie szansę są po stronie Tommy'ego Mo. Wszędzie ma uszy i oczy. Nawet w policji. Może nawet wśród moich ludzi. Przekazanie Duńczykowi dyskietki nieco polepszyło szansę najemników. Jeszcze bardziej poprawi je spełnienie mojej prośby przymknięcia oczu przez policję i służby graniczne... Ale w sumie jest to niewiele