Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Wówczas brat Jan ukląkł u stóp Chrystusa, a Jezus błogosławiony, podobnie jak Magdalenie, podał mu dobrotliwie stopę do ucałowania. Brat Jan, ująwszy ją z czcią najwyższą, skąpał ją tyloma Izami, że zaprawdę zdał się nową Magdaleną, i rzekł pobożnie: „Proszę Cię, Panie mój, nie patrz na grzechy moje, lecz przez mękę Twoją najświętszą i przelanie cennej Twojej Krwi najświętszej, obudź duszę moją dla łaski Twojej miłości. Jest bowiem przykazaniem Twoim, byśmy kochali Ciebie całym sercem i uczuciem całym; a przykazania tego nikt bez pomocy Twojej wypełnić nie zdoła. Pomóż mi więc, najukochańszy Synu Boga, abym Cię kochał z całego serca swego i wszystkich sił swoich". I kiedy brat Jan trwał wśród tych słów u stóp Chrystusa, został wysłuchany przezeń i odzyskał łaskę pierwotną, płomień miłości Boskiej, i czuł się pocieszonym i odnowionym. Skoro poznał, że dar łaski Boskiej powrócił doń, jął dziękować Chrystusowi błogosławionemu i całować pobożnie stopy Jego. A potem, kiedy podniósł się, by spojrzeć w oblicze Chrystusa, Jezus Chrystus wyciągnął doń swe ręce naj­świętsze i podał mu je do pocałowania. Brat Jan, ucałowawszy je, zbliżył się i przytulił do piersi Chrystusowej, i uściskał Go, i ucałował. Wśród tych uścisków i pocałunków uczuł brat Jan taką wonność Boską, że wszystkie czary woni i wszystkie rzeczy wonne na świecie zjednoczone społem zdałyby się smrodem, z tą wonnością porównane. Wśród niej doznał brat Jan zachwycenia i pociechy przejaśnienia. I trwała ta woń w duszy jego mnogie miesiące. Odtąd z ust jego, napojonych u źródła mądrości Boskiej na świętej piersi Zbawiciela, wychodziły słowa cudowne i niebiańskie, które przemieniały serca i zbierały żniwo dusz słuchających. A na ścieżce leśnej, na której stały błogosławione stopy Chrystusa, i na wielkiej przestrzeni wokoło, czuł brat Jan potem przez długi czas wonność tę i widział tę światłość, przechodząc tamtędy. Kiedy brat Jan ocknął się z tego zachwycenia i kiedy znikła obecność cielesna Chrystusa, zachował w duszy swojej tyle światła, utopiony w bezdni Jego boskości, że acz nie był mężem uczonym przez badania ludzkie, niemniej cudownie rozwiązywał i tłumaczył najzawilsze i wzniosłe zagadnienia o Trójcy Świętej i głębokie tajnie Pisma Świętego. I często potem, mówiąc wobec papieża i kardynałów i z królem, i baronami, i mistrzami, i doktorami, wprawiał wszystkich w zdumienie wielkie wzniosłością słów i głębią zdań, które wygłaszał. rozdział 50 Jak brat Jan 2 Alwerno, odprawiając mszę w dzień Wszystkich Świętych, widział dusz mnogo wyzwolonych z czyśćca Kiedy wspomniany brat Jan odprawiał raz w dzień zaduszny mszę za dusze zmarłych, wedle nakazu Kościoła, sprawował ten najwyższy sakrament (którego, dla skuteczności jego, dusze zmarłych pożądają ponad wszystkie dobra, jakie wyświadczyć im można) z takim uczu­ciem miłości i z tak litosnym współczuciem, iż zdawał się rozpływać cały w słodyczy litości i miłości bratniej. Podnosząc tedy podczas mszy pobożnie Ciało Chrystusa, ofiarując Je Bogu Ojcu i prosząc Go, by przez miłość dla błogosławionego Syna swego, Jezusa Chrystusa, który zawisł na krzyżu, chcąc odkupić dusze, uwolnił dusze zmarłych od mąk czyśćcowych, ujrzał nagle jakby niezliczone dusze wychodzą­ce z czyśćca, niby niezliczone iskry ogniowe wyskakujące z płonącego pieca. I widział, jak wstępowały do nieba, przez zasługę męki Chrystusa, który co dzień ofiaruje się za żywych i umarłych w tej Hostii najświętszej, godnej uwielbienia in saecula saeculorum. rozdział 51 O świętym bracie Jakubie z Fallerone; i jak po swojej śmierci zjawił się bratu Janowi z Alwerno Czasu, kiedy brat Jakub z Fallerone, mąż świętości wielkiej, był ciężko chory w klasztorze w Moliano, w dzielnicy Fermo, brat Jan z Alwerno, który przebywał wtedy w klasztorze w Massie, usłyszał o chorobie jego. A że go kochał jak ojca drogiego, począł się modlić zań, prosząc pobożnie Boga w modłach myśli swojej, by dał rzeczo­nemu bratu Jakubowi zdrowie ciała, jeśli to służyć będzie dobru 116 duszy. I trwając w tych modłach pobożnych, wpadł w zachwyt i widział w powietrzu wojsko wielkie aniołów i świętych nad celą swoją, która stała w lesie, i taki blask, że cała okolica była nim oświecona. A wśród aniołów widział chorego brata Jakuba, za którego się modlił, stojącego w szatach białych, całego lśniącego. Widział też wśród nich błogosławionego ojca, świętego Franciszka, zdobnego świętymi stygmatami Chrystusa i chwałą wielką. Widział też i poznał brata Lucida świętego i brata Mateusza Starego z Monte Rubbiano, i wielu innych braci, których nigdy nie widział ani poznał w tym życiu. Kiedy brat Jan patrzył tak, z wielką oczywistą rozkoszą, na ten rój błogosławiony świętych, było mu objawione pewne zbawienie duszy owego brata chorego i to, że na tę chorobę ma umrzeć, lecz nie zaraz po śmierci pójdzie do raju, musi bowiem nieco oczyścić się w czyśćcu