Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Zatrzyma- łem wzrok na wzorze na dywanie i iluzja powoli zniknęła. I i - Andrew? Co się stało? - Przyszła za mną do pokoju. -- Coś poszło nie tak? Musisz kręcić wszystko jeszcze raz? - Powiedziałem, że nie chcę o tym... - Ugryzłem się w ję- zyk. Popatrzyłem na Ginę i zmusiłem się do skupienia. Była zaskoczona, ale jeszcze nie zła. Zasada numer trzy: mów jej przy pierwszej okazji o wszystkim, nawet jeżeli jest nieprzyjem- ne. Niezależnie od tego, czy masz nastrój, czy nie. Wszystko inne zostanie potraktowane jako świadome wykluczanie jej i u- znane za osobisty afront. - Nie będę musiał kręcić ponownie. Jest po wszystkim. - Streściłem, co się stało. Giną wyglądała, jakby miała zwymiotować. - Czy coś, co powiedział, było warte... ożywiania? Wzmian- ka o bracie miała sens, czy tylko doznał urazu mózgu i bredził? - Jeszcze nie wiadomo. Brat ma na koncie przemoc - do- stał wyrok w zawieszeniu za napaść na matkę. Wzięli go na przesłuchanie, ale może się to skończyć niczym. Jeżeli jego pa- mięć krótkotrwała została wymazana, mógł błędnie poskładać napad z kawałków, korzystając z imienia osoby, która pierwsza wpadła mu do głowy jako zdolna do czegoś podobnego. Zmie- niając wersję, niekoniecznie tuszował fakty - mógł po prostu zauważyć, że ma amnezję. - AJe nawet jeśli to brat go zabił... żadna ława przysięgłych nie przyjmie za dowód kilku słów wydobytych ad hoc. Jeżeli dojdzie do skazania, nie będzie miało związku z ożywieniem. Trudno było się z tym spierać; mimo to musiałem mocno się wysilić, by spojrzeć z dystansu. - Masz rację, w tym wypadku na pewno, bywało jednak tak, że ożywienie decydowało. Choć samo oskarżenie przez ofia- rę nie utrzymałoby się w sądzie, dochodziło dzięki nim do pro- cesów ludzi, których w innych warunkach nigdy nie zaczęto by podejrzewać. Było kilka spraw, w których wystarczające do ska- zania dowody zebrano tylko dzięki temu, że zeznanie ożywionego pchnęło śledztwo na odpowiednie tory. Giną machnęła ręką. - Można takie przypadki policzyć na palcach jednej ręki, nie uzasadnia to stosowania tej procedury. Powinni jej zakazać, jest obrzydliwa... - zawahała się. - Nie zamierzasz chyba wykorzystać tych zdjęć? - Oczywiście, że je wykorzystam. - Chcesz pokazać człowieka umierającego na stole opera- cyjnym - sfilmowanego w chwili, gdy dociera do niego, że to, co przywróciło mu życie, zaraz go zabije? - Mówiła bardzo spokojnie, była bardziej zdziwiona niż oburzona. - A co mam, twoim zdaniem, zrobić? Pokazać sztukę, w któ- rej wszystko odbywa się zgodnie z planem? - Nie - może sztukę, w której wszystko dzieje się wbrew planowi? Tak jak w nocy. - Dlaczego? Wszystko już się stało i mam to na taśmie. Komu coś da rekonstrukcja? - Rodzinie ofiary. Tak na początek. Możliwe. Czy jednak rekonstrukcja naprawdę oszczędzi ich uczucia? Poza tym nikt ich nie będzie zmuszał do oglądania ujęć dokumentalnych. - Bądź rozsądna. To mocny materiał, nie mogę go ot tak sobie wyrzucić. Poza tym mam wszelkie prawo go użyć. Dosta- łem pozwolenie na pobyt na sali - od glin, od szpitala. Uzyskam też zgodę rodziny... - Chcesz powiedzieć, że prawnicy sieci wymuszą na nich podpisanie zrzeczenia się roszczeń "w interesie publicznym"? Nie miałem na to odpowiedzi, choć spodziewałem się takiej reakcji. - Właśnie stwierdziłaś, że ożywianie jest obrzydliwe - po- wiedziałem. - Chcesz, żeby go zakazano? Nie zapominaj jed- nak, że może ci tylko pomóc. Lepszej dawki frankensteinonauki nie mógłby sobie zażyczyć żaden tępy luddyta. Giną sprawiała wrażenie ugodzonej. Nie umiałem oszacować, czy udaje. - Mam doktorat z nauk materiałowych, wieśniaku, nie na- zywaj mnie więc... - Nie nazwałem cię tak - wiesz, o co mi chodzi. - Jeżeli ktokolwiek jest luddytą, to ty. Cały ten projekt za- czyna wyglądać jak edenicka propaganda. Śmieciowy DNA\ Jaki będzie podtytuł? Koszmar biotechnologii! - Mniej więcej. - Nie rozumiem tylko, dlaczego nie możesz włączyć w to żadnej pozytywnej historii... - Już o tym rozmawialiśmy... - odpowiedziałem zmęczo- ny. - To nie zależy ode mnie. Sieci nie kupią nic, co nie ma zawieszki. Tu jest to ciemna strona biotechnologii. Tematy wy- brano pod tym kątem, bo program ma być właśnie o tym. Nie ma być "wyważony", bo wyważenie mąci w głowie chłopcom od marketingu. Nie da się zrobić szumu wokół czegoś, co zawiera sprzeczne przekazy. Ten przynajmniej może przeciwstawić się wszelkim peanom nad inżynierią genetyczną, którymi ostatnio się dławimy. Poza tym - dodany do tego, co było dotychczas - tworzy pełen obraz. Uzupełnia to, co opuścili poprzednicy. Giną była niewzruszona. - To obłudne. Nasz pęd do sensacji równoważy ich pęd do se'nsacji. Tak się nie dzieje. Dochodzi jedynie do polaryzacji opi- nii. Co jest złego w chłodnej, rozsądnej prezentacji faktów - która mogłaby pomóc wypchnąć poza granice prawa ożywianie i kilka innych rażących okrucieństw, do tego bez wykorzysty- wania pieprzenia pod hasłem "przekraczanie granic a natura"? W pokazaniu wynaturzeń, ale umieszczonych w kontekście? Po- winieneś pomagać ludziom podejmować oparte na rzetelnej in- formacji decyzje w kwestii tego, czego powinni żądać od władzy regulacyjnej