Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Do przyśpieszenia jego wyjazdu przyczyniły się doniesienia w prasie krakowskiej, wymieniające w składzie władz powstańczych trzech wybitnych napoleończyków: Chłopickiego, Paca i Łubieńskiego. "Wyobraziłem sobie - wspomina w pamiętniku eks-szwoleżer - że te trzy nazwiska, będące zabytkami służby francuskiej [...] musiały być istotnemi sprężynami powstania". Jechał więc do powstańczej stolicy w nastroju jak najlepszym, niemal jak na dalszy ciąg wojen napoleońskich. W którymś z przydrożnych zajazdów jakiś szeregowy wiarus, równie jak on zdążający do powstania, powitał go optymistyczną aluzją do nazwiska dyktatora: "Panie! dobrze się coś zaczyna, bo chłop stoi na czele!" - "Pokrzepiony tą otuchą" (słowa Załuskiego) niedawny fligiel-adiutant Mikołaja wysmażył na poczekaniu wiersz aprobujący powstańczą dyktaturę i opublikował go drukiem w prasie kieleckiej: Zgoda, porządek, niech żyje! Na nich całość narodowa, Sto tysięcy rąk niech bije, Jedna niech prowadzi głowa... Po przyjeździe do stolicy i pierwszej rozmowie z Chłopickim zapał Załuskiego nieco przygasł. Krakowski kurator złożył wodzowi powstania ofertę współpracy rzeczową i dla sprawy powstańczej nader korzystną. "Oświadczyłem - pisze w pamiętniku - że jako dawny wojskowy pośpieszyłem z Krakowa, z którego jako z miejsca neutralnego mogę różnego rodzaju usługi oddawać krajowi... jako to: nie tylko najkorzystniejsze związki utrzymywać z zagranicą w materyalnych potrzebach wojny, ale i że osobiście ofiaruję się do posyłek tajemnych, do gabinetów zagranicznych którychkolwiek... Na to Chłopicki obdarzył mnie odpowiedzią, która w jednej chwili rozczarowała mnie z pojęcia, jakie sobie robiłem o dyktatorze. - Ja - odpowiedział mi Chłopicki - nie zaczepiam jeszcze innych Dworów, póki nie odbiorę odpowiedzi z Petersburga". Rzecz charakterystyczna, że magnata Załuskiego w odpowiedzi Chłopickiego zdawało się najbardziej gniewać nie samo odrzucenie propozycji, lecz owo "królewskie ja", użyte zamiast "obywatelskiego my". Zagrały tu najwyraźniej różnice klasowe. Krakowski karmazyn, który jeszcze w Kielcach wychwalał dyktaturę, blednie z obrazy, gdy powstańczy dyktator - zwykły w gruncie rzeczy szlachciura - ośmielał się wobec niego, pana z panów, "użyć z arrogancyą wyrazu Ja!... i któż to? przed kim? - pieni się w pamiętniku. - Chłopicki przede mną..." Zrażony do "polskiego Cezara", począł się Załuski rozglądać za "polskim Scypionem". Prosił znajomych, aby go zetknęli z Piotrem Wysockim. Ale i z tego niewiele wyszło: "Znalazłem oficera instruktora musztry karabinowej, i nic więcej". "Tak więc po jednogodzinnym pobycie w Warszawie - konkluduje rozczarowany - pożegnać się musiałem z ideami rzymskiemi Dyktatora i Scypiona, a zastałem chaos... lecz alea iacta est, los padł, Mikołaj wyzwany, pojedynek na śmierć, cofać się nie wolno... Niech się dzieje wola Boża!..." Starania Załuskiego o dostanie się do służby czynnej początkowo spełzły na niczym wobec nieprzejednanej niechęci dyktatora do przybyszów zza kongresowych kordonów. "Proszę Chłopickiego o danie mi posady wojskowej, odpowiada: - nie mogę, póki się nie uwolnisz od Twojej posady w Krakowie. - Przynoszę mu uwolnienie*, (*J. Załuski zrzekł się urzędu kuratora w piśmie z 1 stycznia 1831 roku, przesłanym senatowi krakowskiemu.) na to mi rzecze: jak ja pomaszeruję, pójdziesz ze mną!" Ale dyktatura wkrótce upadła i nowy wódz naczelny Radziwiłł okazał się dla Załuskiego łaskawszy: byłego fligiel-adiutanta zdetronizowanego króla przyjęto do armii powstańczej w należnym mu stopniu generała brygady. Otrzymał od razu odpowiedzialną funkcję szefa sztabu w korpusie Żymirskiego, który to korpus tak zasadniczą rolę miał wkrótce odegrać w bojach o Warszawę. Później, kiedy naczelne dowództwo przeszło do Skrzyneckiego, związanego z Załuskim osobistą przyjaźnią, szwoleżerski poeta otrzymywał funkcje coraz ważniejsze i coraz bardziej poufne, by w końcu stanąć na czele całej służby wywiadowczej wojsk powstańczych. Fakt, że niedawnemu mężowi zaufania cesarza Mikołaja powierzono jedno z najodpowiedzialniejszych i najdyskretniejszych zadań w wojnie, prowadzonej przeciwko temuż cesarzowi Mikołajowi - już sam przez się był dosyć szokujący. Ale jeszcze dziwniejsze było to, iż wojskowej karierze Załuskiego zupełnie nie przeszkadzało, że równocześnie "w linii cywilnej" (jak wtedy mówiono) toczyło się przeciwko niemu postępowanie śledcze, dyskwalifikujące go całkowicie jako polskiego patriotę. Powstańczy Komitet Rozpoznawczy, wyłoniony dla zbadania archiwów policyjnych obalonego rządu, natknął się od razu na korespondencję służbową kuratora krakowskiego z Nowosilcowem i Rożnieckim, na raporty ze wzmiankami o tropieniu tajnych związków wśród młodzieży krakowskiej, na skargi i donosy usuniętych pracowników uniwersyteckich