Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W tej rzeczywistości poezja umarła; do tej myśli Różewicz powracał obsesyjnie, zabarwiając ją szyderstwem i nawet nazywając siebie "umarłym poetą". Umarła raz dlatego, że jeśli była najwyższym wykwitem kultury, to czy możliwa jest po Oświęcimiu? Po wtóre, bo straciła swoje duchowe racje, wtapiając się w kalejdoskop tekstów i przekazów zalewających świat współczesny. Jego wielokształtna bezpostaciowość wydawała mu się czymś więcej niż brakiem wartości i porządków trwałych: nic nadchodzi nic w czarodziejskim płaszczu Prospera nic z ulic i ust z ambon i wież nic z głośników mówi do niczego o niczym (Mc w płaszczu Prospera w. Nic w płaszczu Prospera 1963) - to "nic" było agresywne i paraliżujące. Stawało się siłą rozkładową, która rozniecona przez wojnę działa dalej w powojennej kulturze. Ogarniała też ona i jego lirycznego bohatera. Był on kimś pozbawionym tożsamości, kimś z tłumu, przemawiającym - wedle tytułu jednego z tomików - "głosem anonima". A zarazem pozbawionym tożsamości również w tym sensie, że niezdolnym zaistnieć jako osobowość, wpychanym przez życie w standardowe role, formowanym po wielokroć przez sytuacje codzienności, w której zanikły - czy gorzej: skarlały do wymiaru banału - dylematy moralne i światopoglądowe. Wewnętrzne wydrążenie człowieka i jego egzystowanie wśród chaosu nie były jednak w oczach Różewicza sytuacją osobliwie nowoczesną. W niektórych jego poematach (Świat 1906 - Collage w: Zielona róża 1961) pojawiał się ze współczesnością skontrastowany obraz dawnej epoki, w której katechizmy, kodeksy, obyczajowe i moralne hierarchie ściśle obowiązywały, ale było jasne, że widział w nich porządki sztuczne, wmówione. W jego przekonaniu świat pozbawiony jest całkowicie oparcia w transcendencji, jaką stanowi czy to Bóg, czy imperatyw moralny, czy wiara w logikę historii; doświadczenie XX w. jedynie odsłoniło tę nieobecność ponadludzkiego ładu. Poezja nie może 104 łudzić się ideałem piękna, więc jej tworzywem musi pozostać niska materia życia: "poeta śmietników jest bliżej prawdy / niż poeta chmur". Dramat istnienia ludzkiego rozgrywa się w metafizycznej pustce. W wielu wierszach Różewicza znakami tego dramatu jest brak, szczelina, szrama, pęknięcie, bo sugerują one najbardziej elementarną sytuację rozszczepienia między człowiekiem a światem. I dlatego: Brak gtód nieobecność ciała jest opisem miłości jest erotykiem współczesnym (Szkic do erotyku współczesnego w: Twarz trzecia 1968) W kolejnych tomikach coraz częściej pojawiał się u Różewicza temat śmierci. W jego wyzbytym transcendencji świecie śmierć, jako rozszczepienie ostateczne, stawała się punktem odniesienia dla życia i dla budujących je podstawowych problemów egzystencjalnych. Różewicz, podobnie jak Miłosz, silnie oddziałał na polską poezję, zwłaszcza w latach sześćdziesiątych. Wspierał swym przykładem tendencje jednak zupełnie przeciwstawne. Był poetą najkonsek-wentniej odmawiającym poezji wzniosłości, obojętnym wobec wzorców estetycznych i szacunku dla tradycji. Swą powściągliwą, czasem poważną, czasem sarkastyczną poezją tworzył wzorzec wypowiedzi lirycznej, która znajduje swe racje przede wszystkim w moralnym niepokoju i która snuje refleksję o etycznej kondycji człowieka współczesnego, ukazywanego przy tym w zwyczajnym, codziennym wymiarze jego życia. Poezja o dominancie moralistycznej Postawy wobec świata właściwe poetom, którzy -jak Różewicz - przeżyli wojnę jako ludzie już dorośli, ale bardzo młodzi i byli też młodzi w latach stalinizmu, miały pewne cechy wspólne: wyrazistość osobowego "ja" zakotwiczonego we własnej biografii, wyostrzenie świadomości etycznej, która skłaniała ich do refleksji nad współczesną sytuacją człowieka i człowieczeństwa w ogólności, nieufność wobec idei i uznanych wiar. Cechy te zaznaczały się u poetów tak różnych, jak: 105 Anna Kamieńska i Wisława Szymborska, Wiktor Woroszylski i Witold Wirpsza, Jan Twardowski i Wacław Iwaniuk. Ich twórczość miała wyrazisty podkład filozoficzny. Nie w tym sensie, że odzwierciedlała filozoficzne doktryny - choć w latach sześćdziesiątych pobudzana była przez egzystencjalizm, a niekiedy znajdowała swe miejsce w kręgu prawdy katolickiej. Raczej w tym, że osnuta była wokół problemów podstawowych dla współczesnej filozofii człowieka. Rozważała kwestię ludzkiej podmiotowości, tak w perspektywie egzystencjalnej, ukazującej człowieka wobec rzeczy, wobec innych, wobec czasu, jak w perspektywie społecznej: wobec wstrząsów XX-wiecznej historii i niespodzianek cywilizacji. Mówiła o kluczowych sytuacjach losu: miłości, przemijaniu, zagrożeniu, śmierci. Stawiała pytania, czy istnieje ponadludzki ład świata, który uprawomocnia prawa moralne i wzory życia, i czym jest ludzkie bytowanie, jeśli takiego ładu nie ma. Związek, jaki łączy te filozoficzne problemy z historycznym doświadczeniem XX-wiecznym,wyraził się w sposób najbardziej otwarty w twórczości osiadłego w Kanadzie Wactawa Iwaniuka. Była ona (zbiory: Ciemny czas 1968, Lustro 1971) rodzajem lirycznego pamiętnika, rodzącego się z impulsów, jakie przynosi codzienność, w którym jednak po wielokroć odzywało się wspomnienie wojny: obozów, zagłady, żołnierskiej przelanej krwi, i nawracał też motyw emigranc-kiego wyobcowania. Z tego wszystkiego wysnuwała się ogólniejsza myśl o współczesnej kondycji ludzkiej. Iwaniuk nie starał się nadać jej systematycznej postaci, przeciwnie, wiązał ją zawsze z konkretem przeżycia