Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Było to świadome stworzenie furtki, pozostawienie ambasadorowi i jego rządowi pola do manewru. - Końcowym efektem działań tego pana będą, jak to widać już dziś, trudności gospodarcze większe u was, niż u nas. A teraz, jeśli pan pozwoli, panie ambasadorze, chciałbym powrócić do problemu Marianów... Oba ciosy, jeden po drugim, oszołomiły delegację japońską, i było to do przewidzenia. Jak to zwykle bywa w takich wypadkach, właściwa treść znajdowała się między wierszami: wiemy, co zmajstrowaliście, wiemy, kto to zmajstrował i kto za tym stoi. Jesteśmy gotowi raz na zawsze skończyć ze wszystkimi aspektami problemu. Tak brutalne słowne natarcie ze strony amerykańskiej miało na celu ukrycie nieco wstydliwej prawdy, że Amerykanie nie byli zdolni do natychmiastowej militarnej riposty. Jednocześnie wycyzelowane sformułowania Adlera pozwalały uwolnić japoński rząd od odpowiedzialności za czyny pewnych cesarskich poddanych. Poprzedniego wieczoru Ryan i Adler zdecydowali, że takie właśnie podejście pozwoli osiągnąć szybkie i pełne rozwiązanie sytuacji. I dlatego potrzebna była również marchewka: - Stany Zjednoczone życzą sobie jedynie powrotu do normalnych stosunków między naszymi państwami - oświadczył następnie Adler. - Natychmiastowe opuszczenie Wysp Mariańskich zezwoli nam na korzystniejszą dla was interpretację Ustawy o Regulacji Handlu. Zgadzamy się tę sprawę przedyskutować przy stole konferencyjnym. - Adler w głębi duszy uważał, że dzisiejsze uderzenie było zbyt brutalne. Niemniej alternatywą jest dalszy rozlew krwi. Pod koniec tej drugiej sesji negocjacyjnej wydarzyło się coś niespotykanego: żadna ze stron nie musiała powtarzać tekstu wstępnego oświadczenia. Przez cały zresztą czas trwała, jakby ją można określić w języku dyplomatycznym, otwarta wymiana poglądów, często zresztą mało przemyślanych. Po wstaniu z fotela Adler wyszeptał Cookowi do ucha: - Pogadaj z nimi, Chris. Dowiedz się, co oni naprawdę myślą. - Jasne - odparł Cook. Nalał sobie filiżankę kawy i wyszedł na taras, na którego skraju stał Nagumo, spoglądając smętnie na mauzoleum Lincolna. - Myślę, że to jest honorowe wyjście, Seidżi - zaczął Cook. - Stawiacie nas pod murem - odparł Nagumo, nie odwracając głowy. - Teraz jest szansa i to najlepsza, jeśli chcecie wyjść z tego bez dalszego zabijania. - Może dla was najlepsza. A co z naszymi interesami? - Dogadamy się na temat interpretacji ustawy. - Cook właściwie dobrze nie rozumiał zawiłości problemu. Obca mu była problematyka finansowa, a ponadto niezbyt dobrze wiedział, co się właściwie dzieje na dolarowym froncie. Co się naprawdę dzieje. W jego pojęciu odbicie się dolara od dna i kroki podjęte w celu ochrony amerykańskiej gospodarki były izolowanymi faktami. Nagumo znał prawdę. Natarcie, jakiego dokonał jego kraj, może być wyrównane, uznane za zlikwidowane, jedynie wówczas, gdy nastąpi ostre przeciwnatarcie. I w efekcie nie będzie mowy o powrocie do status quo ante. Jego kraj dozna poważnej porażki gospodarczej, poniesie szkody, które nałożą się na te, które już spowodowała nowa Ustawa o Regulacji Handlu. Nagumo wiedział coś, czego nie wiedział Cook: jeśli Ameryka nie ustąpi wobec choćby nawet bardzo skromnych japońskich roszczeń terytorialnych, to widmo wojny stanie się realne. - Potrzebujemy czasu, Chris! - Nie rozumiesz, Seidżi. Czasu już nie ma. Prasa jeszcze tego nie wywęszyła. Ale w każdej chwili może. Jeśli o agresji dowie się opinia publiczna, wszystko stracicie. Właśnie rynek. - Ponieważ Cook miał absolutną rację, Nagumo znalazł zaczepienie: - Być może jest tak, jak mówisz. Ale mój kraj potrzebuje czegoś więcej, niż w tej chwili ofiarowujecie. Słuchaj: mnie osłania status dyplomaty. Ciebie nie... - Nie musiał mówić nic więcej. Cook mu przerwał: - Przestań, Seidżi, chwileczkę... - Wasza oferta jest zbyt skromna - powtórzył zimno Nomura. - Dajemy wam honorowe wyjście... - Potrzeba nam więcej! - I teraz nie było już odwrotu, prawda? Nomura zastanawiał się, czy ambasador już o tym wie. Chyba nie, sądząc ze spojrzeń, jakie rzuca w jego kierunku. Nagle wszystko stało się jasne. Yamata i jego wspólnicy uwikłali Japonię w przedsięwzięcie, od którego nie było odwrotu. Trudno było powiedzieć, czy sami zdawali sobie z tego sprawę, kiedy zaczynali. Teraz to już przestało być ważne. - Musimy coś mieć, aby usprawiedliwić nasze działania - dokończył. Jednocześnie Cook zdał sobie sprawę, że wykazał okropną tępotę, przez tak długi czas nie mogąc zrozumieć sensu powtarzania przez Nagumo tego jednego żądania. Teraz dopiero go odczytał w spojrzeniu Nagumy. Nie tyle okrucieństwo, co absolutną determinację. Zastępca wyższego urzędnika sekretariatu stanu pomyślał o pieniądzach, które czekają na szwajcarskim koncie i o pytaniach, które mu zadadzą, i o wyjaśnieniach, jakich będzie musiał udzieli?... Kiedy cyfry zegara skoczyły z godziny 11.59.59 na 12.00.00 rozległ się dzwon podobny do szkolnego. - Dzięki ci, panie Wells, za twój wehikuł czasu - powiedział jeden z maklerów wstępując na drewniany parkiet NYSE. Wehikuł czasu ruszył. Po raz pierwszy w historii giełdy parkiet był o tej porze czysty. Ani skrawka papieru! Siedzący w swoich budkach maklerzy, rozglądając się dookoła, zaobserwowali pierwsze objawy powrotu do normalności. Zawieszony wysoko wyświetlacz notowań wskazywał te same kursy, co przed tygodniem, jak gdyby synchronizując przeszłość z nowym dniem. Jednocześnie był namacalnym dowodem powrotu do rzeczywistości, która rzeczywistością w istocie nie była. Przed pięcioma godzinami prezydent wygłosił naprawdę wspaniałe orędzie. Wszyscy tu obecni wysłuchali go co najmniej raz, właśnie w gmachu giełdy. Po nim zabrał głos prezes NYSE składając oświadczenie, za które otrzymałby specjalną premię wirtuoz piszący teksty reklamowe: dziś maklerzy spełniają misję, misję spełniają też gracze giełdowi i nabywcy akcji. Misja ta była ważniejsza, niż własny doraźny interes, a jeśli uda się ją wykonać, to zabezpieczą przyszłość własną i całego kraju. Wszyscy spędzili cały poranek, rekonstruując własne poczynania z poprzedniego piątku. W efekcie każdy znał na pamięć, jakie akcje posiadał, co sprzedał, co kupił, w jakim był punkcie, gdy nadeszła dwunasta. Niektórzy pamiętali nawet, co zamierzali wówczas zrobić, a przeważnie chodziło o ruchy akcji w górę, a nie w dół. Ich kolektywna pamięć zabezpieczała przed powtórzeniem błędu