Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Zaczęło robić się zimno. Ruszył w kierunku hologramu laserowego, który pobłyskiwał na otwartym przez całą noc sklepie. Szklane drzwi rozsunęły się przed nim i już po chwili znalazł się w przyjemnym cieple dobrze ogrzanego pomieszczenia. Powinien porobić trochę zakupów. Zajmie to przynajmniej umysł, odwróci na chwilę uwagę od natłoku chorobliwych myśli. Automat obsługowy za naciśnięciem płytki poinformował go, że jego numer serwisowy wynosi siedemnaście. Niech będzie. Jan pamiętał, że rano skończyło mu się mleko. Wystukał cyfrę siedemnaście na klawiaturze numerowej pod napisem MLEKO, a potem dodał jedynkę. Nie zapomnieć o maśle. I cytryny, świeże i soczyste. Z dumnym słowem Jaffa wybitym na skórce każdej z nich. Nagrzane słońcem i pachnące, pomimo panującej wkoło zimy. Po wystukaniu odpowiedniego kodu pośpieszył do kasy. - Siedemnaście - rzucił pod adresem dziewczyny za kontuarem, która wpisała podany numer do komputera. - Cztery funty dziesięć szylingów, sir. Życzy pan sobie, aby dostarczono panu zakupy do domu? Jan wręczył jej kartę kredytową i skinął głową. Włożyła ją do szczeliny w boku maszyny i po chwili wręczyła mu ją z powrotem. Jego zakupy pojawiły się ułożone elegancko w koszyku, lecz dziewczyna odesłała je z powrotem do działu dostaw. - Paskudna pogoda - powiedział Jan. - Nieprzyjemnie zimny wiatr. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i otwierała właśnie usta, lecz napotykając na jego spojrzenie odwróciła wzrok. Słyszała jego akcent, widziała ubranie - rozmowa między nimi byłaby nietaktem. Dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jan z wściekłością pchnął drzwi i wyszedł w ciemność nocy, za: dowolony, że zimny wiatr przyjemnie chłodzi rozpalone policzki. Jednak po powrocie do domu stwierdził, że wcale nie jest głodny. Zerknął tęsknie na butelkę whisky wiedząc jednocześnie, że nie zrekompensuje to solidnej kolacji. Otworzył ostatecznie butelkę piwa, puścił kwartet smyczkowy Bacha i usiadł w fotelu zastanawiając się, co u diabła robić dalej. Ale co właściwie mógł zrobić? Jedynie własnej ignorancji i wyjątkowemu szczęściu należy przypisać fakt, iż nie został złapany podczas pierwszych prób dostania się do zastrzeżonych informacji. Z pewnością nie może próbować tego ponownie, a przynajmniej nie w taki sposób. Obozy pracy w Szkocji pełne są takich, którzy sprawili w przeszłości kłopot władzom. Przez całe życie przyjmował istnienie tych obozów jako surowy, lecz jednocześnie niezbędny środek, by usunąć z wysoko zorganizowanego społeczeństwa różnego typu wichrzycieli. To oczywiście prole byli tymi wichrzycielami. Jakakolwiek inna myśl była zupełnie nie do przyjęcia. Lecz teraz on sam może stać się jednym z nich, jeżeli zrobi coś, aby ściągnąć na siebie niepotrzebną uwagę, z pewnością zostanie ujęty. Jak zwyczajny prol. Być może jego pozycja była materialnie lepsza, niż proli - lecz był takim samym więźniem systemu, jak i oni. Jaki właściwie jest ten świat, na którym żyje? Ale jak ma się właściwie tego dowiedzieć, nie fundując sobie przy okazji podróży w góry bez prawa powrotu. Borykał się z tym pytaniem przez najbliższych parę dni. Na szczęście ponownie zdołał odnaleźć zainteresowanie w pracy i zaczął osiągać znaczące wyniki. Natychmiast zostało to dostrzeżone. - Nie znajduję wprost słów na wyrażenie panu należnego uznania - oświadczyła mu pewnego razu Sonia Amariglio. - To zadziwiające, jak wiele potrafił pan zdziałać w tak krótkim czasie. - Jak na razie nie nastręczyło mi to większych kłopotów - odparł Jan, mieszając łyżeczką cukier w herbacie. Była właśnie popołudniowa przerwa i poważnie rozważał możliwość zakończenia pracy na dzisiaj. - Zasadniczo zmodyfikowałem jedynie stare obwody. Zrobiłem także wykaz satelitów, na których niezbędna będzie naprawa bezpośrednia. Szczególnie na COMSAT 21*. Dopiero wtedy będę miał pełne ręce roboty. - Lecz z pewnością będzie pan w stanie to zrobić. Pokładam w panu nieograniczoną wiarę. Lecz przejdźmy teraz do innych, przyjemniejszych spraw. Czy jest pan wolny dziś wieczorem? - Tak. Nie mam jeszcze żadnych planów. - Miło mi to słyszeć