Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Trzeba tu dodać, że władze afgańskie podejmują cały szereg nieprawidłowych decyzji i naszym doradcom jest bardzo trudno pracować w takich j warunkach. ANDROPOW: Jednocześnie należy zauważyć, że sytuacja Afganistanu nie jest j beznadziejna. Na czym polega jego problem? Jego problemem jest rząd, | Rząd nie wie, kto go popiera i komu może zaufać. Na przykład dzisiaj j odbyły się dwie dość liczne demonstracje w Heracie i w Kabulu, ale rząd j nie potrafił ich odpowiednio wykorzystać. Praca uświadamiająca jest źle j zorganizowana i dotyczy to nie tylko armii, ale w ogóle całego społeczeń- J stwa. Rząd każe rozstrzeliwać swoich przeciwników politycznych. Wiadomości radiowych nie słychać, bo nadajniki są słabe. Będziemy musieli| wysłać do Afganistanu również przenośne radiostacje. W rękach Amina skupiała się w zasadzie cała władza i dopiero wczoraj! powołali nowego szefa bezpieczeństwa, szefa sztabu. W ten sposób trochfl rozszerzyła się nieco baza polityczna w rządzie. (...) Sądzę, że niej powinniśmy podejmować decyzji o wprowadzeniu tam naszych wqjsk.j Wprowadzić nasze wojska, to znaczy walczyć z narodem, strzelać narodu. Będziemy po prostu agresorami, a do tego nie możemy dopuścić.! Dalsza rozmowa dotyczyła skierowania do Afganistanu nowych doradcówj wojskowych i przygotowania afgańskiej kadry oficerskiej. Później nastąpi podsumowanie: BREżNiEW: Uważam, że powinniśmy zaaprobować posunięcia opracował w ostatnich dniach. WSZYSCY: Słusznie. BREŻNIEW: Należy zlecić odpowiednim towarzyszom, by energicznie przy pili do realizacji tych postanowień, a jeśli w związku z wydarzenia w Afganistanie powstaną jakieś nowe kwestie, trzeba kierować je zwłocznie do rozpatrzenia przez Biuro Polityczne. WSZYSCY: Słusznie. BREŻNIEW: A więc podejmujemy następujące postanowienie: Jutro, 20 marca, przyjąć tow. Tarakiego w ZSRR. 434 Piftno przeznaczenia W rokowaniach wezmą udział towarzysze: Kosygin, Gromyko i Ustinow, a później przyjmę go ja. WSZYSCY: Bardzo dobrze.7 Piętno przeznaczenia Tak zakończyła się pierwsza faza konfliktu afgańskiego. Sytuacja zaczęła się powoli stabilizować (zbuntowane pułki zostały w ciągu dwóch dni rozgromione przez jednostki pancerne i lotnictwo ściągnięte z innych miast), a potem, przed nastaniem zimy, zaczęła się ponownie pogarszać. Jednakże od tej chwili aż do momentu wkroczenia wojsk sowieckich, rząd sowiecki robił, co w jego mocy, aby... uniknąć konieczności tej inwazji. Czytając teraz dokumenty sowieckie z tego okresu ma się nieodparte wrażenie, że każda kartka nosi na sobie piętno przeznaczenia: kremlowscy starcy czuli instynktownie, że afgańska awantura wojenna będzie początkiem końca ich reżymu, i dlatego bronili się przed nią aż do ostatka. Swoje przeczucia utrwalili w „dokumencie politycznym", w którym analizowali przyczyny kryzysu marcowego: Tak więc nasza decyzja o powstrzymaniu się od interwencji w Afganistanie, o którą prosiły nas władze DRĄ, była jak najzupełniej słuszna. Musimy przy tym obstawać w obliczu kolejnych wystąpień antyrządowych w Afganistanie, których ewentualności nie możemy wykluczyć.8 Lecz sytuacja zaczęła wymykać im się z rąk i im bardziej się upierali, tym szybciej zsuwali się na skraj przepaści. Powtarzali jak zaklęcie swoje argumenty przeciwko inwazji, grzęznąc coraz głębiej w trzęsawisku kryzysu. Jeszcze w marcu Kosygin i Breżniew przedstawili Tarakiemu swoje racje bardzo wyraźnie: KOSYGIN: (...) Wasze problemy można rozwiązać na kilka różnych sposobów. Najkorzystniejszy jednak byłby taki sposób, który pozwoliłby waszemu ' Posiedzenie Biura Politycznego KC KPZR z 19 marca 1979 r., zapis roboczy. 'Uchwala Biura Politycznego P149/XIV z 12 kwietnia 1979 r. i notatka Gromyki, Andropowa, Ustinowa, Ponotnariowa z l kwietnia 1979 r. Nr 279gs-S-576 na 11 stronach. j 435 Lata przelomu rządowi na zachowanie autorytetu w oczach narodu i który nie przyczyniłby się do popsucia waszych stosunków z sąsiednimi krajami i nie przyniósłby uszczerbku prestiżowi Afganistanu na arenie międzynarodowej