Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jeśli potrzebny był do tego jeszcze jeden dowód, to Jasper dostarczył go w ciągu najbliższych miesięcy. Przez całą zimę co poniedziałek wyjeżdżał z Providence z aparaturą na tylnym siedzeniu samochodu lub w bagażniku i jechał do Montrealu. Były to bardzo wyczerpujące podróże; często Jasper jechał w śnieżnych zawiejach po oblodzonych drogach. Do Montrealu dojeżdżał przeważnie nocą, a potem odsypiał zmęczenie w łóżku jednego z asystentów. We wtorek z samego rana, a potem coraz częściej także w środy i czwartki brał udział w badaniach chorych przeprowadzanych przez Penfielda. Rozwinęła się z tego swego rodzaju konkurencja między stosowanymi do tej pory metodami a elektroencefalografią, przy czym ta ostatnia coraz częściej udowadniała swoją wyższość. Już po dwóch tygodniach Penfield poprosił Jaspera, aby wraz ze swymi aparatami wziął udział w operacjach epilepsji. Nie wiedząc o eksperymentach Tónniesa i Foerstera, nakłonił go do odprowadzania prądów mózgowych z odsłoniętej kory mózgowej. Z reguły Jasper wracał do Montrealu dopiero w piątek. Późnym wieczorem lub w środku nocy dojeżdżał do Providence i usiłował podczas weekendu nadrobić obowiązki z poprzedniego tygodnia. W pierwszym tygodniu maja 1938 roku, zaraz po przyjeździe do Montrealu, Penfield poprosił go do swego gabinetu i zapytał, czy byłby gotów zrezygnować z posady w Rhode Island i przejąć kierowanie laboratorium encefalograficznym w Instytucie Neurologii. Prawdę mówiąc już co najmniej od dwóch miesięcy przygotowywał się na jego przyjęcie. Był przekonany, że Jasper nigdy nie odrzuci propozycji przeniesienia się do Montrealu, dlatego też nie pytał go o to wcześniej, tylko mimochodem zainteresował się kiedyś jego zarobkami w Providence. Z obudzoną na nowo niecierpliwością zaczął obliczać koszty budowy, wyposażenia i utrzymania laboratorium encefalograficznego dla Jaspera oraz przyjęcia do pracy asystenta lub asystentki dla niego. Doszedł w końcu do sumy 66 000 dolarów; o jego zapale w realizacji celu świadczy fakt, że sam przeznaczył na ten cel kwotę 16 000 dolarów. W sprawie brakujących 50 000 dolarów prowadził rozmowy z Fundacją Rockefellera i w końcu, typowymi dla siebie argumentami, przekonał Alana Gregga do wyasygnowania dotacji w wysokości 25 000 dolarów, które, jak to było w zwyczaju Fundacji, miały zachęcić Montreal do uzupełnienia brakującej sumy. Do osiągnięcia tego celu wystarczyła jedna jedyna wizyta u McConnella, wydawcy „Montreal Star". Wspomniany już biograf Penfielda zamyka relację zdaniem: „Pod koniec lata [1938] Herbert Jasper należał już do sztabu Instytutu Neurologicznego". W następnych miesiącach Penfield i Jasper rozwinęli nową metodę operacji epilepsji. Użycie encefalografu przed każdą operacją usunęło niebezpieczeństwo niedokładności i niepewność, jakie do tej pory towarzyszyły każdej diagnozie ognisk epilepsji i tak często prowadziły do tego, że po otwarciu czaszki Penfield nie znajdował w przewidywanym miejscu oczekiwanego ogniska i musiał przerywać zabieg. Liczba sześćdziesięciu procent przypadków, w których operacje skończyły ??? twtc<łWQdmui.em. ? tego cowadu, zmniejszyła się początkowo do czterdziestu procent; później błędne diagnozy stały się rzadkością. Równie duży sukces przyniosły zmiany w usuwaniu odsłoniętych ognisk. To, 303 czego nie osiągnął Penfield — mimo żmudnych badań cytologicznych — teraz stało się możliwe: całkowite usunięcie wszelkich potencjalnych źródeł drgawek, także w okolicy głównego ogniska. Po otwarciu sklepienia czaszki Jasper rozpoczynał odprowadzanie i rejestrację prądów mózgowych bezpośrednio z kory mózgowej i kontynuował te czynności przez cały czas trwania operacji. W ten sposób Penfield otrzymywał informację, czy wraz ze zbliznowaceniem i jego okolicą udało mu się usunąć wszystkie potencjalne źródła kurczów, czy też opuścił któreś nich, co było jednoznaczne z koniecznością usuwania kolejnych partii tkanki -— i to tak długo, aż krzywa encefalogramu zbliżyła się do stanu normalnego. Nowy sposób operowania otrzymał niebawem międzynarodowe określenie „metody montrealskiej". Penfield nie przeczuwał, że będzie to jego jedyny trwały wkład w neurochirurgię epilepsji. Sukces ten jednak wzbudził w nim nowe nadzieje na możliwość leczenia epilepsji poprzez ciągłe udoskonalanie sposobu stawiania diagnozy i metod chirurgicznych. Bronił się jednak przed każdym „proroczym" twierdzeniem, jakoby jego sposoby operowania zbliżały się już do granic możliwości. Walkę z epilepsją rozpoczął świadom swej misji. Stąd też zrozumiały był fakt, że musiał odrzucać każde „proroctwo", zgodnie z którym chirurgia epilepsji miałaby wyleczyć lub poprawić stan zdrowia jedynie u co najwyżej dwadzieścia pięć procent pacjentów, i to tylko wtedy, gdyby wliczyło się w to usunięcie nowotworów, będących przyczyną ataków. Penfield żył i pracował teraz w euforii