Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Z tej samej przyczyny nagły atak Yuzzhan wydawał się mieć niewiele sensu i logiki - jeśli nie liczyć rozsiewanego wokół zamieszania. W obliczu niedawnego upadku kilku światów Środkowych Rubieży uznano Gyndine, położoną daleko od tamtych obszarów, za idealną stację tranzytową dla uchodźców. Wiele spośród istot szturmujących teraz ogrodzenie zostało tu przywiezionych z Ithory, Ob-roa-skai, Ord Mantell i innych opanowanych przez nieprzyjaciela planet. Nagle stało się jasne, że Yuzzhanie z równą ochotą ścigają uchodźców, jak poświęcają ofiary lub masakrują roboty. Zdawało się, że atak na Gyndine jest tylko swoistą metodą udowodnienia, że tak samo łatwo przychodzi im zatruwanie światów, jak zdobywanie ich w obecnym kształcie. Głos oficera łącznościowego szybko położył kres zadumie Leii. - Pani ambasador, mamy odczyt z sondy polowej. Leia zawahała się, schyliła głowę i weszła do bunkra, gdzie grupka kobiet i mężczyzn zbiła się wokół pomniejszonego, zaćmionego siatką szumów hologramu. Potrzebowała dłuższej chwili, by zorientować się, co właściwie widzi. Jednak nawet wtedy nie mogła do końca pogodzić się z prawdą. - Co, w imię... - Ogniodmuchy - powiedział ktoś, jakby wyprzedzając jej zdumienie. - Powiadają, że Yuzzhanie zatrzymali się na Mimban, żeby te bestie mogły napełnić się gazem bagiennym. Nogi Leii zadrżały tak, że musiała usiąść. Dopiero wtedy zasłoniła dłonią usta. Z porannej zorzy, jak zwiastun nowego, przerażającego świtu, wyłonił się legion olbrzymich, wydętych jak pęcherze stworzeń, stąpających na sześciu krępych nogach. Każde miało wiązkę giętkich trąbek, rzygających strumieniami galaretowatego ognia. - Metan i siarkowodór prawdopodobnie mieszają się z jakąś substancją zawartą w ich wnętrznościach, by wytwarzać ten płynny ogień - zauważyła kobieta przy regulatorze holoprojektora, bardziej zaintrygowana, niż przerażona. - Wydychają również aerozole antylaserowe. Jeszcze jeden przykład potworów wygenerowanych przez wroga z pomocą inżynierii genetycznej. Trzydziestometrowej wysokości Ogniodmuchy nie tyle wędrowały, co unosiły się nad ziemią, niczym luźno uwiązane, lżejsze od powietrza balony, obracając w popiół wszystko i wszystkich na swej drodze. Leia prawie czuła odór tej jatki. - Czymkolwiek są, mają grube powłoki - zauważył łącznościowiec. - Nic słabszego od promienia turbolasera nie da im rady. Oddziały gyndińskie, nie mogąc powstrzymać marszu śmiercionośnych bąbli, zaczęły opuszczać okopane pozycje i całymi gromadami wracały do miasta. Pozostawiły za sobą uszkodzony sprzęt: czołgoroboty, poczerniałe od ognia machiny wojenne, nawet kilka przewróconych, bezgłowych maszyn kroczących AT-AT, które upadły na ziemię, niezdolne do utrzymania się na nogach. - Wycofują się - ostro zauważyła Leia. - Kto dał rozkaz odwrotu? Zaledwie wypowiedziała te słowa, już ich pożałowała. Oficerowie, którzy do tej pory nawet jej się nie przyjrzeli, teraz niepewnie spoglądali po sobie. Czy może winić żołnierzy, że się wycofują, skoro cała Nowa Republika nie robi nic innego od początku inwazji: wycofuje się w kierunku Jądra, jakby zagęszczenie w nim gwiezdnych systemów mogło zapewnić ochronę? Kto teraz potrafi powiedzieć, co jest słuszne, a co hańbiące? Leia bez słowa opuściła bunkier. W wejściu natknęła się na wstrząśniętego C-3PO. - Pani Leio, dotarły do mnie przerażające wieści! Leia ledwie go słyszała. Przez te kilka chwil, które spędziła w bunkrze, bitwa dotarła już do przedmieść stolicy. Tłum był jeszcze bardziej niespokojny i rozkołysany niż do tej pory; napierał coraz mocniej. Leii wydawało się, że przez wyrwę w zabudowie widzi podskakujące kształty yuzzhańskiego ogniodmucha. - Podobno obywatele Gyndine uznali, że umyślnie dyskryminuje pani osoby, które niegdyś podzielały przekonania imperialne. Leia otwarła ze zdziwienia usta, jej brązowe oczy zabłysły gniewem. - To absurd. Czy im się wydaje, że potrafię na oko odróżnić byłego zwolennika Imperatora? Nawet zresztą gdybym umiała... C-3PO konspiracyjnie zniżył głos: - Tak się składa, że to oskarżenie ma pewne potwierdzenie statystyczne, pani