Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Smutny był to czas dla hrabiego Döringa i jego żony Heddy. Nie ma bowiem większego bólu niż ten, który przeżywają rodzice grzebiący własne dzieci. Został im tylko jeden syn i córka. Na Albrechta spadły teraz nowe, rozliczne obowiązki. Odtąd dzielić musiał czas między Krokową a Sławutówkiem, doglądając gospodarstw na obu majątkach ojca i dziadka. Na nim ciążyła także odpowiedzialność za los babci Henny von Below, Marii von Krockow, rodzonej siostry ojca, mieszkającej z nim na zamku oraz pozostającej w majątku wdowy po Reinholdzie, bratowej Marianny z dwójką dzieci - Sybillą i Eckardem. Na Albrechcie spoczął też obowiązek utrzymania rodowej linii. I jakkolwiek syn Reinholda, Eckard Heinrich Herman kończył już drugi rok życia, to jednak oczy całej rodziny zwrócone były na Albrechta. Zwłaszcza, że na krótko przed tą bolesną żałobą wziął ślub z Addą von Borcke, posażną panną z okazałego, barokowego pałacu w Starogardzie Łobeskim, z majątkiem ziemskim przekraczającym 10 tysięcy hektarów. Były to bez wątpienia największe dobra ziemskie na całym Pomorzu. Lasy w majątku hrabiego von Borcke stanowiły najlepsze tereny łowieckie Zachodniego Pomorza. Młodzi spotkali się podczas polowania. Poznali się bliżej ze sobą, zaprzyjaźnili i pokochali. W przeszłości oba pomorskie rody łączyły się już więzami małżeńskimi, tak że narzeczeni byli już w pewnym sensie rodziną. W drugiej połowie XVII wieku aż dwa małżeństwa i to w jednym pokoleniu zbliżają ziemskich potentatów, kiedy to Philipp Adrian von Borcke pojął za żonę Adelheid Erdmunthe, jedyną córkę Döringa Jakuba von Krockowa i Barbary von Below, a Ernest Bogusław (1643-1704), syn tegoż Döringa pojął za żonę Abigail Benignę von Borcke, z którą miał pięciu synów. W następnym pokoleniu Philipp Döring, syn Ernesta Bogusława poślubi dwie siostry: Annę Sophię, a po jej przedwczesnej śmierci Annę Marię von Borcke, która urodzi mu dwóch upragnionych synów. Jakie owoce wyda na świat miłość Albrechta i Addy von Borcke, czy uda się im zachować tak potężne majątki i rozległe dobra ziemskie, czy dane im będzie żyć zgodnie z tradycją, tak żywą od 700 lat? Owszem, są bogaci, ale to tylko bogactwo hektarów. Pieniędzy zaczęło brakować już od dawna, a sprzedaż ziemi była by ostatnią rzeczą na jaką można by się odważyć. O tym wszystkim rozmyślali państwo młodzi w dworku na majątku dziadka Belowa w Osłoninie, gdzie zamieszkali z racji obowiązków Albrechta. Wiadomości z frontu nie napawały zbytnim optymizmem, choć propaganda niemiecka do końca czyniła wszystko, by można wciąż było wierzyć w niezachwiane zwycięstwo Rzeszy. Po wielkiej operacji na Białorusi, jesienią 1944 roku opanowane zostały przez Armię Czerwoną rejony nadbałtyckie. 117 11 listopada Albert Forster wydał zezwolenie na wyjazd do Niemiec członkom rodzin urzędników. Dotyczyło to szczególnie kobiet i dzieci. Wyjeżdżający mogli zabrać jedynie podręczny bagaż. Z tego prawa skorzystała Marianna. 29 stycznia 1945 roku wyjechała z Krokowej z dwójką małych dzieci, udając się do pałacu Keyserlingków. W Wejherowie zorganizowano punkt zborny, z którego ewakuowano prosto do Berlina. Później Pomorze opuściła Hedda von Krockow z córką Cecylią. Z kobiet pozostała tylko babcia Henny w Sławutówku i Maria, siostra hrabiego Döringa w Krokowej. Od początku nowego roku, po rozpoczęciu tak zwanej ofensywy styczniowej, zaczęły napływać straszliwe wieści o bestialstwach czerwonoarmistów, dokonywanych we Wschodnich Prusach, gdzie obszarników cięto piłami lub rąbano siekierami, właścicieli ziemskich przybijano gwoździami do ścian ich domów, a kobiety gwałcono na ich oczach. W Sławutówku w tym czasie zakwaterowano część dowództwa niemieckiej armii i to był najpewniejszy znak, że front jest już bardzo blisko. Miał o czym rozmyślać hrabia Döring w marcowe popołudnia 1945 roku, stojąc w oknie swej biblioteki z rękami złożonymi na piersiach, głęboko pogrążony w zadumie i smutku, bezwiednie wpatrzony w ośnieżone pola. Uciec stąd... uciec, opuścić zamek...opuścić Krokową....zostawić dobra przodków, rodową własność...Trudno. Robił wszystko, by zachować ją jak najdłużej. Czy to znaczy, że teraz nastąpić ma kres obecności w Polsce, na Pomorzu, na ukochanych Kaszubach? I dlaczego to właśnie jemu ma przypaść w udziale ten wątpliwy zaszczyt? Czym sobie zasłużył? Ofiarą złożoną z życia trzech synów? Czy ciężką, pełną poświęcenia pracą. Wrósł w tę ziemie, jak dąb w darżlubskiej puszczy, czy też jak platan w przyzamkowym parku. I teraz miałby uciekać? Dlaczego? Czy zrobił komuś krzywdę? czy ktoś przez niego cierpiał? Wśród Kaszubów miał wielu przyjaciół, Polacy poważali go i potrafili docenić. A fakt, że jest hrabią, nie jest jego zasługą, ale też nie może być jego winą. Nie ma więc powodu do ucieczki. Na początku marca 1945 roku wojska drugiego frontu białoruskiego skierowały od zachodu główne uderzenie na linii Słupsk, Lębork, Wejherowo. Nie było dokąd uciekać. Powstał kocioł. Tymczasem 5 marca Albrecht otrzymał wiadomość telefoniczną, że Rosjanie zbliżają się już do Pucka i że jeśli nie opuści Pomorza, czekać go może to, co najgorsze. Wozy, które kilka dni temu opuściły majątki, wracały po kilku dniach. Ewakuacja drogą lądową była już niemożliwa. Pozostawała zatem droga wodna lub powietrzna