Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
W tym momencie w drzwiach stanął Pedehr i zaprosił nas do środka: — Możecie wejść. Teraz jest jaśniej niż przedtem. Posłuchaliśmy go i weszliśmy. Wskazał na stół. Stały tam teraz dwie świeczki zamiast jednej. Niesamowite! Ustad zaśmiał się. — Widzisz? — zażartował. — Zupełnie jakbyśmy byli autor; a raczej jednym autorem, który dostarcza myśli, a on jako praktyczny Pedehr* Dżamikunów natychmiast jest gotów nadać im kształt. T; powinno być zawsze. Wówczas w duarze wnet zapanuje radosne życie! Ustad uwielbiał mówić obrazowo. Kto chciał go zrozumieć, musi się zastanowić. Podobnie było teraz. Kogo czy co miał na myśli mówiąc o Dżamikunach, którym oddany był całym sercem? Gdzie leżał czy leży duar, nad którym rozbrzmiewały na każde życzenie „dzwony modlitwy”? W Persji? Nie mam zamiaru tego ujawniać. Życie samo udzieli odpowiedzi. Nie skończyliśmy jeszcze naszej narady, kiedy szejk przypomniał: — Jest już chyba północ. Nie chcesz odpocząć przed podróżą, Ustadzie? Efendi nie jest jeszcze zupełnie zdrów. Powinien odpocząć choć w nocy. — Nie mam ani czasu, ani ochoty odpoczywać. Mój duch nie wie co to północ — odparł Ustad. A ja dodałem: — Moje ciało jest przyzwyczajone do tego, żeby słuchać mojej woli. Wcale nie czuję się teraz zmęczony. Moja dusza posiada taką moc, że może użyczyć swojej siły słabemu ciału. Wytrzymam do samego końca. Ustad chwycił moją rękę, zbadał puls i powiedział zdumiony: — Jaki spokojny i mocny! Dokładnie taki jak mój! Tak jest, uważam, że możemy kontynuować naszą rozmowę. Na czym stanęliśmy? Chyba na Ahrimanie. Zmartwychwstały oficer zaprowadził nas do niego. Chcesz mówić dalej, efendi? — Tak — odpowiedziałem. — Napiszę list do Bagdadu do starego Mir Alai. Otrzyma go przez Dżamikunów, którzy pojadą do niego, żeby sprowadzić go tutaj wraz z jego grubym Kepekiem. Musi przybyć, jeszcze zanim się zaczną wyścigi. Umożliwisz jego teściowi rozbicie namiotu kupieckiego w dniu zawodów. Porozmawiam z nim zresztą jeszcze przed twoim odjazdem. Agha Sibil zabierze ze sobą córkę i jej dzieci. Dojdzie do spotkania po latach, z którego już teraz się ogromnie cieszę! Czy zgadzasz się na taki układ? — Zawsze się zgadzam z tym, co postanowisz! Czy zgotujemy niespodziankę Agha Sibilowi w dniu zawodów, czy chcesz już teraz o wszystkim mu powiedzieć? — Już teraz o wszystkim! Byłoby okrucieństwem, gdybym zatrzymywał dla siebie radość, którą mogę mu natychmiast sprawić. — Przyznaję ci rację. Czy to wszystko w tej sprawie? — Tak. Wróćmy do Ahrimana mirzy! Spróbuję udowodnić, że on jest Emirem–i–Sillanem. — Już udowodniłeś. Ja w każdym razie jestem co do tego przekonany. — Tak? A co cię przekonało? — Ton, jaki bije z listu, który niedawno nam czytałeś. Takim tonem może mówić tylko on. Nikt inny nie pisze i nie mówi w ten sposób. Dowiedzieliśmy się również, że posiada najwyższy znak Sillanów. — Czy możemy być pewni, że jest to najwyższy znak? — Oczywiście, że nie. Przecież całkiem możliwe, że istnieje jeszcze wyższy. — Nie tylko możliwe, ale całkiem pewne! — Efendi! Sam sobie zaprzeczasz! Jeśli istnieje wyższy znak, to znaczy, że kręci się tu gdzieś jakiś ważniejszy Sili. Ten, który go nosi, stoi ponad mirzą! — Logicznie niby słuszny, ale praktycznie zły wniosek. On nosi oba! — Oba? Mówisz z takim przekonaniem! Skąd to wiesz? — Zastanów się, proszę. Jako najważniejszy spośród Sillanów posiada wszystkie znaki. Ma również tumana na łańcuszku. Jestem pewien, że kiedy potrzebuje, to zakłada także srebrny pierścień i udaje wtedy zwykłego Silla. Kiedy zaś pojawia się na zebraniu swoich Pederahnów jako Emir, ma przy sobie najwyższe insygnium. Słyszałeś jednak, że musi mieć się na baczności. Na zebraniu na pewno maskuje swoją twarz. Za to w codziennym życiu nie jest w stanie jej ukryć. No i pomyśl, czy będzie obnosić się z tym, że nosi najwyższy znak? — Zapewne nie. Ale jakiś znak musi nosić. Dlaczego nie zakłada zwykłego pierścienia? — To stary psycholog! — Zaśmiałem się. — Czy ty nie wiesz jeszcze, że próżność wynosi się ponad cnotę, a brzydota nadyma się bardziej aniżeli piękno? A właśnie pragnienie podobania się innym ludziom tkwi jak nałóg w tym człowieku i dlatego uważa, że nikt nie jest w stanie mu dorównać. Widziałeś przecież jego strój i uprząż konia. Wszystko na nim mieni się od przepychu, świecidełek i fanfaronady! Zwykły pierścień zakłada tylko wtedy, kiedy knuje jakiś podstęp. Jeżeli tacy jak on zniżają się do poziomu zwykłych ludzi, to i tak zły duch nadal w nich siedzi. Jego duma, jego pycha nakazuje mu patrzeć z góry na każdego ze swoich Pederahnów. Ta zarozumiałość sprawia, że staje się nieostrożny. Brawuruje, lekceważąc zagrożenia. Jeżeli nawet ukrywa, że jest „księciem cieni”, to i tak stara się pokazać, że pełni ważny urząd