Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przybosiowe z kolei „przeżycie” – wobec cudzego „nieprzeżycia” – jest, a w każdym razie może być, czymś innym: uzurpacją. Aktem przywłaszczenia 89 Z tomu Mylne wzruszenia (Warszawa 1959). W twórczości M. Białoszewskiego najpełniejsze rozwinięcie strategii świadka stanowi jego Pamiętnik z Powstania Warszawskiego (liczne wydania). 53 miejsca pośród ocalonych. W ostateczności cudzy dramat śmierci – poprzez uwypuklenie słowa „oni” w omawianym tekście – staje się dla Przybosia kwestią najważniejszą: Dziś mijam dom – Napis – jedyna ich własność. Przeżyłem, oni nie przeżyli. Ach, nie myśleć, nie myśleć, co czuli przed, w chwili naglącej do salwy! I znów: wyznanie Różewicza „nie wypowiem” (z Równiny) tylko pozornie jest tożsame z wołaniem Przybosia „nie myśleć, nie myśleć”; w utworze Przybosia uczucia rozstrzeliwanych dopominają się natarczywie o wyraz w słowie poetyckim, ich wysłowienie jest konieczne, wykonalne i – trudne. Pierwsze symptomy tego niepokoju pojawiają się w wierszach okupacyjnych – obnażających zaskoczenie mowy: nagle niezdolnej do (tradycyjnie przypisanych językowi) funkcji e p i t a f i j n y c h czy k e n o t a f i j n y c h, które dotychczas obsługiwały rytuał pożegnania zmarłych; i szerzej jeszcze: zaskoczenie kultury, w której zabrakło nagle stosownych symboli. Jastrun, Pogrzeb (1942): Jakże mam uczcić śmierć twoją, Jak iść za twoim pogrzebem? Bezdomna garstko popiołu Pomiędzy ziemią a niebem! Jak rzucić wieniec zielony Na grób wykopany w powietrzu? Niespełnienie powinności wobec ofiar zbrodni stanowi jakby – jeżeli tak można powiedzieć – zarys winy, przeczucie samooskarżenia świadka. Ten sam temat, w tonacji odmiennej, gdzie elegijność ustępuje irytacji, elegancja – kolokwializmom, rozwija się w (napisanym już po wojnie) wierszu Tadeusza Borowskiego Przyjaciele: Wszyscy moi przyjaciele, mać taka, żyć umieli w mokrej celi Pawiaka. Wszyscy moi przyjaciele, że głupi, ócz nie dali sobie wiązać pod słupem. [...] Wszyscy moi przyjaciele, szaleńcy. Wiersz napisać, łzy powstrzymać. Nic więcej. „Nic więcej” może znaczyć „tylko tyle”. I może znaczyć, po prostu, „nic”. Manifestacja bezradności po śmierci przyjaciół przechodzi w analizę zachowań świadka – zachowań równie bezradnych – przed ich śmiercią. Jedno i drugie łączy się w pewien cykl następstw logicznych. Rodzi się podejrzenie, że trudność upamiętnienia słowem cudzej śmierci – kryje w sobie pamięć winy rzeczywistej, będącej naruszeniem norm etycznych: błędem w sztuce konspiracji, nieporadnością w ochronie bezpieczeństwa innych. Tak naprzeciw strategii świadka wyrasta a n t y s t r a t e g i a, w której świadek nie jest już w sytuacji p o d m i o t u, lecz p r z e d m i o t u o s k a r ż e n i a. Zbigniew Bieńkowski, Sprawa wyobraźni (1945): „Gdyście szli, drobni chłopcy, z granatami ukrytymi pod marynarką, nie umiałem idąc drugą stroną ulicy zatrzymać serca, by milczało. Może właśnie te za głośne uderzenia zaalarmowały żandarmów, że nadeszli, by was wylegitymować? Gdyście wsiadały do tramwaju, młode i piękne dziewczęta, ze znajomymi torbami z zielonego płótna w rękach, może o chwilę za szybko wlepiłem oczy w sklepową witrynę i obudziłem czujność czyhającego szpicla?” 54 Sytuacja „widzenia” uzyskuje tu nadspodziewanie nowy sens. „Widzieć” to niekiedy znaczy także „zdradzić”, stać się nieumyślnym sprawcą czyjejś tragedii: Konkluzja może być tylko jedna: „Czuję się wobec was tak bardzo winien...”90. Ale nie Sprawa wyobraźni miała być ostatecznym dopełnieniem treści antystrategii świadka. Nie stała się nim także Struna światła (1956) Zbigniewa Herberta, w której czytamy, że: ocaleli niegodni. Najpełniejsze świadectwo samooskarżenia ocalonych złożył Czesław Miłosz w wierszu Dziecię Europy (1946): Z pieców ognistych, zza drutów, w których świszcze wiatr nieskończonych jesieni, Z bitw, kiedy w spazmie ryczy zranione powietrze, Uratowaliśmy się przebiegłością i wiedzą. Wysyłając innych na miejsca bardziej zagrożone, Podniecając ich krzykami do boju, Wycofując się w przewidywaniu straconej sprawy. Do wyboru mając śmierć własną i śmierć przyjaciela Wybieraliśmy jego śmierć, myśląc zimno: byle się spełniło. Uszczelnialiśmy drzwi gazowych komór, kradliśmy chleb, Wiedząc, że dzień następny cięższy będzie od poprzedniego. Jak należy się ludziom, poznaliśmy dobro i zło. Nasza złośliwa mądrość nie ma sobie równej na ziemi. Należy uznać za dowiedzione, że jesteśmy lepsi od tamtych, Łatwowiernych, zapalnych a słabych, mało sobie ceniących życie91. 90 Wg: Z. Bieńkowski, Sprawa wyobraźni (Warszawa 1960). 91 Wg: Poezja polska