Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Mówię, że pan Reece kontaktował się wówczas także z innymi psychiatrami. Wydaje mi się, że wiedział, co mówić. Starkey wrócił na swoje miejsce i zmienił taktykę przepytywania. - Teraz, panie doktorze... - mruknął pod nosem, biorąc w dłonie grubą papierową teczkę. Obecnych ogarnęła ciekawość, a Frasera niepewność: z czym też Starkey teraz wyskoczy. Adwokat tymczasem pochylił głowę nad tajemniczymi materiałami. Po chwili podniósł wzrok i wrócił do Gablesa. - Panie doktorze, prokuratura zapłaci panu za pracę nad tą sprawą, prawda? - Jestem opłacany za zeznawanie jako specjalista - potwierdził Gables. - Ale to nie oznacza, że kupuje się moją opinię. - Rozumiem. Proszę tylko odpowiadać na pytania. Pan Fraser da panu szansę wprowadzenia poprawek. - Chciałem tylko postawić sprawę jasno... Starkey przerwał mu ostro: - Nie zadałem panu żadnego pytania! Nie może więc pan odpowiadać. Coś nadchodziło. Starkey nie nawiązywał do niczego, co Gables zeznał na ławie świadków. - Ile spodziewa się pan zarobić, zeznając tutaj? - Naprawdę nie jestem pewien, rachunkami zajmuje się moja sekretarka. Dostaję wynagrodzenie za godziny. - Zaokrąglimy ewentualną sumę, dobrze? Cztery tysiące dolarów? Więcej? Pięć? Jak pan sądzi? - Moim zdaniem, gdzieś między czterema a pięcioma tysiącami za czas zeznawania w sądzie i dodatkową pracę wcześniej. - Jeśli już mowa o sprawach finansowych, panie doktorze. Miał pan, zdaje się, trochę kłopotów? - Nie wiem, o czym pan mówi. - Posiada pan pięć nieruchomości w Santa Maria, czyż nie? Fraser chciał zgłosić sprzeciw, kiedy Starkey zaczął wrzeszczeć: - A czy nie był pan oskarżony o zerwanie kontraktu, oszustwo i inne wykroczenia w związku z tymi nieruchomościami? - Zostałem uniewinniony - powiedział głośno pobladły Gables. - Całkowicie oczyszczony z zarzutów. 224 Ignorując sprzeciwy Frasera, Starkey machał teczką jak mieczem przed nosem świadka. - Czy oskarżenie nie zawierało również oświadczenia sądu stanowego, dotyczącego istnienia dowodów pańskiej złej woli w finansowych rozliczeniach z kontrahentami? - Wysoki Sądzie! - powtórzył swój dramatyczny okrzyk Fraser. - Jak on to zdobył? - jęczał Gables. - Jak dostał te akta? To tajny protokół. Nie może pan tu tego przynosić. McKinsey spoglądał na spektakl rozgrywający się w dole, wsłuchiwał w kłótnię prawników, wrzaski świadka, prowadzone półgłosem rozmowy przysięgłych. Przez nieskończenie długi moment pozwolił im hałasować. Potem, uśmiechając się krzywo, spytał niewinnie: - Jakieś kłopoty, panowie? Fraser przejął inicjatywę: - Wysoki Sądzie, pan Starkey naumyślnie poruszył całkowicie niewłaściwą kwestię w obecności przysięgłych. - Tony usiłował przekrzyczeć głośne protesty adwokata. - To celowe szkalowanie. Powinniśmy omówić tę sprawę podczas nieobecności przysięgłych. - Panie sędzio! - Starkey wpadł przeciwnikowi w słowo z twarzą wykrzywioną grymasem obrzydzenia. - Pan Fraser wybrał niewłaściwą osobę do składania tak poważnych zeznań. To, co przedstawiłem, podaje w wątpliwość uczciwość i prawdomówność świadka. - Zerknął na Gablesa. - Czy raczej dowodzi ich braku. - Nie chcę teraz o tym rozmawiać - obstawał przy swoim Fraser. -Możemy się zająć aktami doktora Gablesa podczas nieobecności ławników., Przysięgli spoglądali na prokuratora spode łba. Każdego dnia co najmniej raz musieli opuszczać salę, żeby nie słyszeć pewnych faktów. Traktowano ich jak dzieci, które łatwo ulegają wpływom. McKinsey patrzył na ciągle gestykulującego Starkeya. - A jednak dopiął pan swego, panie mecenasie. Zrobimy przerwę -rzekł sędzia i uśmiechnął się do własnych myśli. - Widzą państwo, co się dzieje - zwrócił się do przysięgłych. - Obie strony skaczą sobie do oczu. W czasie przerwy wyjaśnimy te nieporozumienia, przyjaciele. My wyjaśnimy te nieporozumienia, wy cieszcie się chwilą wolnego. Proszę tylko pamiętać o zaleceniach. Spotykamy się jutro o dziewiątej czterdzieści pięć. Życzę państwu udanego wieczoru