Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Powtórzê jeszcze raz. Znam was. A teraz doœæ ju¿ tego gadania. Pójdziemy razem z Bhorami na spotkanie z terrorem. Gurkhowie pozostan¹ w rezerwie. - Nie spodoba im siê to - powiedzia³a Sind. - To dobrze. W³aœnie taki mia³em zamiar. Zanosi siê na to, ¿e bêdê potrzebowa³ kilku bardzo wœciek³ych m³odych ludzi w bardzo niedalekiej przysz³oœci. Majorze Sind, napisz rozkazy operacyjne. Zupe³na ciemnoœæ nastanie po zachodzie ksiê¿yca, o drugiej czterdzieœci piêæ. Wtedy wyruszymy. W restauracji pali³o siê tylko jedno œwiat³o, z ty³u lady. Przez ciê¿kie kraty Sten móg³ dostrzec, ¿e wnêtrze by³o wyludnione, tak jak i ulica. - Ktokolwiek u¿ywa tego jako skrytki - zaszepta³ Alex - jest cholernie ufny. Nie wystawi³ nawet stra¿nika. Albo znalaz³ moj¹ pluskwê i zostawi³ j¹ w pu³apce, jako ¿arcik. - Albo ufny albo raczej zap³aci³ za ochronê. Spójrz - Sten wskaza³ na policyjny grawilot, przesuwaj¹cy siê powoli ponad dachami. - A co z nimi? Czy zwariowaliœmy na tyle, ¿eby zabijaæ gliny? - Otho ma rozkaz wystrzeliæ kilka flar i granatów, je¿eli ktoœ nam przeszkodzi - powiedzia³a Sind. - To zasugeruje, ¿e ta zabawa jest dla du¿ych ch³opców i bêd¹ siê trzymaæ z daleka. Ale jeœli zaczn¹ z nami, to oddamy. - Komunikator przyczepiony do jej naramiennika w³¹czy³ siê. - Oddzia³ z zaplecza na miejscu. Zaczynamy. Wszystko rozegra³o siê b³yskawicznie. Kilgour wystrzeli³ w górê; na poziomie bioder zakrêci³ potê¿nym stalowym taranem z dwoma uchwytami. Cios - i kraty, drzwi i futryna wpad³y do œrodka. Alex pozwoli³ im upaœæ i rozgarn¹³ gruzy na boki, ods³aniaj¹c drogê... Sind wrzuci³a granat czasowy... Purpurowy b³ysk... Sten rzuci³ siê przez drzwi, przypad³ za solidn¹ lad¹, broñ w pogotowiu... Sind wskoczy³a, pad³a na pod³ogê... Sten poczo³ga³ siê do przodu, w kierunku wejœcia do kuchni... Sind wsta³a, Sten wszed³ do kuchni; Kilgour zapewnia³ ochronê... Zaplecze puste... Kilgour wsta³... - Laraz! - krzykn¹³ Sten. Has³o, aby nie powystrzelali siê nawzajem. Drzwi wal¹ce siê na pod³ogê, za nimi czarna noc... Broñ gotowa do strza³u... w³ochaci Bhorowie szukaj¹cy celu... - W porz¹dku! - zawo³a³ Sten. - Odwo³aj swoje oddzia³y, Sind. Niech jeden pluton zostanie po drugiej stronie ulicy, w rezerwie. - Otho! Trzech ¿o³nierzy! - Ta-est, sir. - Tutaj, szefie. Pod piecem. - Potrzebujesz pomocy? - Nieee. Kilgour od³o¿y³ broñ i najwyraŸniej bez ¿adnego wysi³ku podniós³ wielki kuchenny piec. - Ale fajna kryjówka - zauwa¿y³, siêgaj¹c w dó³ i ci¹gn¹c za ma³y metalowy pierœcieñ, umocowany w betonowej pod³odze. Pierœcieñ - i pod³oga - podnios³y siê g³adko, ods³aniaj¹c wejœcie. - Eureka - powiedzia³. - Szefie? - Wstrzymaj siê na chwilê. Wy trzej - Sten zwróci³ siê do postaci o wygl¹dzie goryli. - Chcê, ¿ebyœcie rozerwali to miejsce na kawa³ki. Niech wygl¹da tak, jakby ktoœ porozwala³ mury, zanim znalaz³ tê kryjówkê. Nie ma sensu zdradzaæ wszystkich naszych sekretów. Trzej Bhorowie spojrzeli na siebie. To nie by³o tak przyjemne, jak zabijanie - ale przynajmniej mogli coœ zniszczyæ. Z zadowoleniem rzucili siê do roboty, mia¿d¿¹c, rozbijaj¹c i krusz¹c. - I co my tu mamy? - Sten musia³ podnieœæ nieco g³os, aby przekrzyczeæ odg³osy niszczenia. - Mamy typowy, terrorystyczny arsena³ - powiedzia³ Kilgour. Mia³ racjê, to by³ bardzo du¿y terrorystyczny arsena³ - piwnica, niemal trzy na trzy metry, ca³a za³adowana broni¹. Tego w³aœnie spodziewa³ siê Sten: uzbrojenia, jakie dowolna grupa zbirów albo, w zale¿noœci od punktu widzenia, bojowników o wolnoœæ, mog³a ukrywaæ. Wybór by³ du¿y - kradziona, kupiona, zabrana broñ sportowa wszelkiego rodzaju. Wyposa¿enie wojskowe, zrabowane czy skradzione armii Jochiañczyków. Dwa bardzo stare, wys³u¿one granatniki. Siedem czy osiem moŸdzierzy. Parê bomb. Pó³ skrzynki granatów. Trochê amunicji do wszystkich tych strzelb. Kilka no¿y. Stenowi zdawa³o siê, ¿e widzia³ nawet cholerny miecz. Na pó³ce - trzy czy cztery pistolety. I dwa imperialne karabiny Willy’ego. - No tak, jeden z nich jest nasz - oœwiadczy³ Kilgour. - Ale sk¹d pochodzi jego kumpel? - Kto wie? U¿ywane s¹ przecie¿ ju¿ od d³u¿szego czasu - stwierdzi³ Sten. - Mo¿e ktoœ w ambasadzie mia³ taki, zanim tu przybyliœmy. A mo¿e to Trzecia Gwardyjska zgubi³a jeden i jeszcze siê nie zorientowa³a. Kilgour poda³ jedn¹ ze sportowych strzelb Stenowi do obejrzenia. Sten przekaza³ j¹ Sind, która oceni³a j¹ szybko i profesjonalnie. - Jak wynika z moich wojskowych doœwiadczeñ - powiedzia³a - to jest po prostu brudne. - Nie tak bardzo, jak reszta - zauwa¿y³ Kilgour. - Zaobserwowa³em, ¿e wiêkszoœæ terrorystów woli poœwiêcaæ czas na retorykê ni¿ na nudne czyszczenie. Szefie, musimy teraz coœ wybraæ