Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

My mieliśmy zwycięzców dosyć, ale sterników, budowniczych przyszłości - mało."21, Powrócił Konopczyński jeszcze raz do tej sprawy w Uwagach, wytykając szlachcie "nieumiejętność przewidywania i realizowania celów politycznych, z wyjątkiem szlachecko-klasowych"zls. Warto chwilę zatrzymać się przy tej sprawie. Jednym z bezspornych walo- rów syntezy Konopczyńskiego jest trzeźwa ocena zjawisk politycznych. Autor ocenia je z państwowego punktu widzenia, konfrontuje środki z celami, analizuje skutki. Innymi słowy, synteza ta, jak rzadko które dzieło histo- ryczne uczy racjonalnego spojrzenia na sprawy polityczne. Przejdźmy do drugiej sprawy. Oceniając dorobek Polski mocarstwowej, uczynił autor znamienną uwagę: "[...] umysł polski, acz zdolny i bystry, nie osiągnął (poza kilkoma wyjątkami) rzeczy wielkich; pozostał świetnym, obie- cującym młodzieńcem. Zabrakło mu planowej uprawy, zachgty i tego podło- ża siłotwórczego, jakie daje c h a r a k t e r"219. Wyjaśniając tę myśl, autor pisał: "Słynęła nasza amoenitas morum: należeliśmy w towarzystwie do ludzi najsympatyczniejszych. Religijność prosta a nie głęboka, rycerskość, poczucie honoru, brak zawziętości, gościnność, towarzyskość - to były miłe cechy natury wychowanków Złotego Wieku. Spytajmy o ich przydatność w walce o byt, a znajdziemy niepokojące słabości. Tolerancja podszyta była biernością i brakiem głębszej namiętności. Gościnność - słabym zmysłem kalkulacyj- nym. Gładkość towarzyska - słabą budową osobowości. Sejmikowa unani- mitas ścierała indywidualność, zmuszała do wyrzekania się jasnej myśli 215 por. Pamigtnik Zjazdu Naukowego im. Jana Kochanowskiego w Krakowie 8 i 9 czerwca 1930, Kraków 1931, s. 52-57; odpowiedź J. Siemieńskiego, tamże, s. 58-59. 216 Tamże, s. 56. 217 j. Konopczyński Dzieje Polski nowożytnej, t.1, s. 372. 21s Tamże, s. 386. 219 Tamże, s. 375. 57 ††††††††††††††††††††††††???? i wytrwałej wvli. Szlechetność idei pozostawała coraz częściej w pomyśleniu: byle zabłysnąć i spodobać się samemu sobie"220. Owe "podstawowe skłonności lub słabości" charakteru narodowego Pola- ków dały o sobie w pełni znać w epoce upadku. Dla autora nie ulega wątpli- wości, że coś "szwankowało [...] w samej psychice polskiej". "Sangwiniczna natura Polaka starej daty zdobywała się łatwo na górne wzloty; szczytnością ideałów prześcignęliśmy cały świat", ale nie potrafiliśmy ich należycie zreali- zować. "Przez lenistwo raczej niż przez nieuczciwość tumaniono siebie wspa- niałym gestem i pięknym frazesem, gdy na dnie duszy rozrastało się nie kontrolowane świadomością obywatelską sobkostwo." 221 W tym kontekście, nawiązując jakby do lansowanej przez Bobrzyńskiego teorii braku wielkich charakterów, wybitnych indywidualności, Konopczyń- ski surowo osądza elitę polityczną dawnej Rzeczypospolitej: "Zabrakło tęgich ludzi, wybitnych osobowości, które by wzięły na siebie całe odium nowator- stwa, rzuciły się w tłum i rozkruszyły jego bezmyślną, ociężałą masę". Przy- czyn tego stanu rzeczy doszukiwał się autor m.in. w systemie ustrojowym państwa: "(...] w atmosferze sejmików, pod rządem jednomyślności, dla nie- psucia bratniego nastroju musiała wszelka osobowość milczeć, niwelować się, giąć się i łamać, bo inaczej zepsułby się sejmik i straciłaby na tym sprawa publiczna. W tych tysięcznych aklamacjach, w pogoni za popularnością, wobec niepodobieństwa przekonania tysięcy tępych głów ginęły samorodne talenty polityczne, ogałacała się Polska z wybitnych mężów stanu"222. Nie uważał Konopczyński charakteru narodowego za coś skończonego, niezmiennego. Widząc w nim "czynnik decydujący" prowadzący do wew- nętrznego upadku państwa, historyk krakowski wyraźnie zarysował drogg odnowy. Wiodła ona przez rozumną propagandę i wychowanie obywatelskie: "Nie pochlebiać starym przesądom, nie kłamać. Nie kryć prawdy pod korcem, ale ją nieść na światło dzienne i rozdawać, obwoływać ją głośno, bić w dzwon alarmowy, demaskować fałsze - to był jedyny szlak prowadzący do wyjścia z labiryntu". Trzeba było "przeistoczyć duszę tego ogółu, sięgnąć do jego najgłębszych, zdrowych jeszcze pierwiastków, z opasłego szlachcica wydobyć znów człowieka, otworzyć mu oczy na to, co się dzieje w Europie i w Polsce, ustanowić w nim samowiedzę obywatelską [...]"223. Tą drogą poszedł najpierw Stanisław Konarski, a później Stanisław August Poniatowski. Poglądy Konopczyńskiego na dzieje Polski nowożytnej stanowiły swe- go rodzaju syntezę dotychczasowych zapatrywań. Wiele zapożyczył autor od krakowskiej szkoły historycznej, zwłaszcza od Szujskiego, od którego przejął podstawowe elementy trzech jego wielkich teorii historiozoficznych: "błędnej formy", "młodszości cywilizacyjnej"224 i "przestrzeni"zzs. gez trudu 2 2 0 Tamże. 221 Tamże, t. 2, s. 597-598. 222 Tamże, s. 599. 223 Tamże, s. 600. 224 por. wypowiedź W. Konopczyńskiego w Pamigtniku Zjazdu Naukowego im. J. Koehanowskiego, s. 54. 225 wymienionych tu teoriach Szujskiego pisali m.in.: J. Adamus O syntezach historycznych Szujskiego, [w:] Studia historyczne ku czci Stanislawa Kutrzeby, t. 2, Kraków 1938, s