Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Wdzięczność! Oto czego brak dziś dzieciom: wdzięczności! Młode pokolenie jest niewdzięczne, ot co! - Och, matko, jestem wdzięczna. Naprawdę jestem wdzięczna. I zawsze będę ci dziękować. Obiecuję. Posłano zatem wiadomość owemu kupcowi, który nam wydawał się tak bogaty, i rozpoczęto negocjacje zmierzające do zawarcia małżeństwa, którego on pragnął tak gorąco. Bardzo trudno było mi rozmawiać o tym z Dawidem. Powiedziałam mu o swoim zamążpójściu, gdy pewnego wieczoru, wróciwszy do domu po zakończeniu codziennej „pokuty”, siedział zapatrzony w ogień. - Rodzice ci powiedzieli? Mam być wydana za mąż. - Tak, słyszałem - odparł smutno. - Mówią, że mój przyszły małżonek jest bardzo bogaty. - Nie ma człowieka zbyt dostojnego dla ciebie - powiedział Dawid. - Czy będziesz za mną tęsknił, Dawidzie, gdy ja będę mężatką, a ty nauczycielem? - Cóż za głupie pytanie, Małgorzato! - Dawid wpatrywał się posępnie w rozżarzone węgle. - Będzie mi smutno, braciszku, ale może będziemy mogli się odwiedzać. - To także głupie słowa. Rozstajemy się na zawsze. Jeśli kiedykolwiek spotkamy się znowu, nie będziemy już tacy sami. Nie będziemy tymi samymi ludźmi. - Dlatego że będę bogata, a ty nie? O tym mówisz? - Och, Małgorzato, nie będę ci zazdrościł. Tylko że ja się zmienię. Już się zmieniłem. Nie potrafię rozmawiać z matką i ojcem. Nie potrafię rozmawiać z dawnymi przyjaciółmi. Może pewnego dnia nie będę mógł rozmawiać także i z tobą - oparł brodę na rękach i pogrążył się w cichej zadumie. - Ależ Dawidzie, nawet jeśli będziesz nauczycielem, czyż nie możemy się kochać? - Bardzo... bardzo trudno to wyjaśnić. Jak możesz pojąć, co czyni drugi człowiek, jeśli nie potrafisz z nim rozmawiać? Coś mi się przypomniało. - Powiedz mi, Dawidzie, czy tam, w opactwie, widujesz anioły? - Niezbyt wiele... nie, to nieprawda. Nie widziałem ani jednego. Gdy Dawid wyjechał, wydawało mi się, że umarł. Czułam, że już nigdy go nie zobaczę. Odejście Dawida było pierwszym nieszczęściem. Nieszczęścia chodzą stadami. Najpierw zdarza się jedno, potem nadchodzi drugie. W końcu zaś pojawia się ich bardzo wiele. Gdyby udało się znaleźć sposób, by za tym pierwszym na głucho zamknąć drzwi, następne nie umiałyby ich sforsować. Byłam młoda i sądziłam, że wszystko zawsze kończy się dobrze. Niebawem pojawił się mój konkurent. Przybył na grzbiecie białego muła, otoczony służącymi, którzy dźwigali podarunki. Jego przejazd przez miasteczko wywołał wielkie poruszenie. Choć był już stary - miał trzydzieści lat! - zachował zdumiewająco młodzieńczy wygląd. Miał urocze loki, wymykające się spod zawoju ze złotogłowiu, i nosił zalotne szkarłatne pończochy, szyte z cienkiej skóry. Był piękny, niemal bez skazy; może tylko ślad jakiejś bruzdy na czole, a może kanciasta szczęka, która sprawiała, że jasnoniebieskie oczy wydawały się trochę za małe... Wszystkich oszołomił strojem - ubrany był jak chodząca reklama swego przedsiębiorstwa: futro na kapeluszu, futro na rękawach i futro na kołnierzu. Haftowana, oblamowana futrem toga ściągnięta była nabijanym srebrem pasem, z którego zwieszał się długi sztylet. Palce mego konkurenta lśniły od złota, a stopy obute były w piękne, zrobione z koźlej skóry i obszyte futrem ciżmy o długich noskach. Gdy zajechał przed dom, kądziel wypadła mi z rąk, a oddech uwiązł w gardle. Był to ów kupiec, okrutnik bez serca, którego widziałam w sądzie opata! * * * Brat Grzegorz przerwał pisanie i poruszał palcami, wyginając je tak mocno, aż słychać było trzeszczenie stawów. Rozprostował plecy krzywiąc się z bólu i westchnął. Już za późno, by się wycofać. Nie mógł zdecydować, czy ma winić za wszystko swój żołądek, od którego zaczęła się cała sprawa, czy też własną ciekawość, która przywiodła go aż do miejsca, kiedy już dawno powinien powiedzieć „dość!” A może to honor powstrzymał go przed odrzuceniem złej okazji w porę, by ustrzec od spisywania owego kompendium trywialności. Tak, to z pewnością honor. Lecz szkoda honoru dla ludzi, którzy nawet nie rozumieją, co to słowo znaczy. Kobiety na przykład. One w ogóle nie mają honoru, więc nie doceniają go u innych. Przebiegłe, samolubne istoty! Nawet się nie wstydzą, że są przyczyną upadku mężczyzny. Przecież całe zło świata zapoczątkowała Ewa, która w raju skusiła Adama jabłkiem. Małgorzata posłużyła się zamówionymi w piekarni bułkami z mięsem, lecz skutek był podobny