Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

.. Nie powinien był tego mówić. Słowa przypomniały Stormowi to, o czym przez ostatnie tygodnie starał się nie myśleć. Odruchowo cofnął się przed ręką Logana. Wstał. - Twój ojciec - głos Storma był cichy, łagodny i bardzo spokojny - nie jest Nawajem. - A ty go nienawidzisz, prawda? - w pytaniu chłopca nie było oskarżenia. Takim tonem mógł równie dobrze rozmawiać o pogodzie. - Brad Quade ma wielu wrogów, ale zwykle nie są to ludzie twojego pokroju. Nie, nie jest Nawajem, urodził się na Arzorze, ale dziadkowie pochodzili z Ziemi. Jest półkrwi Czejenem... ^ - Czejenem! - Storm był zaskoczony. Łatwiej było mu myśleć o wrogu jako o pochodzącym ze starej, aroganckiej rasy białej, która zawsze kłamała, oszukiwała! spychała jego naród coraz dalej i dalej, chociaż nigdy nie udało się zepchnąć go w nicość. Nigdy! - Czejenowie to Indianie amerykańscy... - zaczął wyjaśniać Logan, ale przerwano mu. Surra zerwała się na równe nogi, jej poprzednia senność znikła bez śladu. Storm chwycił rozpylacz. Był to wyrób Xików, ale przypominał broń Konfederacji na tyle, że mógł się nim posługiwać. Żałował, że nie ma zapasowego magazynka, ale najeźdźcom z pew- • nością też brakowało amunicji. To był Gorgol. Przyniósł złe wiadomości. Nie mógł nawet wykruszyć na poszukiwania. W południowym krańcu obozowali Nitra, a |na północy wzdłuż krawędzi doliny widać było światła. Konie - rzucił Storm - i woda. Wprowadzimy zwierzęta 105 i nabierzemy wody we wszystkie pojemniki. Może trzeba tu będzie trochę posiedzieć, gdy Xikowie zajmą się tubylcami. Zabrali się szybko do pracy. Zagasili ognisko i poszerzyli wejściei tak, żeby zmieściły się w nim konie. Po powrocie zastali Logananal nogach. Z latarką Storma badał ciemny korytarz, którego wszyscy ' przedtem unikali. - Zastanawiam się - myślał głośno - czy ten tunel nie biegnie pod górą na drugą stronę. Może to nie jest prawdziwa Zamknięta Grota, tylko połączenie między dolinami? Mówiłeś, że dostaliście się tutaj przez tunel... no to może to jest wyjście? Storm spojrzał bez sympatii w czarną czeluść, w której ginęło światło latarki. Im dalej od wejścia, tym bardziej martwe było powietrze, i czuł, że zapuszczać się tam byłoby zwykłym kuszeniem złego. Zmusić go do tego można by chyba tylko siłą. - Dziwne powietrze - Logan pokuśtykał dalej, jedną ręką opierając się o ścianę. - Jak martwe. Światło też tu wyprawia jakieś sztuczki. Storm zauważył, że konie skupiły się na środku groty, Surra wyraźnie unikała ciemnego wylotu i nawet Hing, zwykle skora do najbardziej lekkomyślnych wypraw, tym razem nie poszła za Loganem, lecz siedziała w grocie, kołysząc się na boki, i węszyła podejrzliwie. Ziemianin z Gorgolem wzięli się za maskowanie wejścia do groty. Pozacierali ślady kopyt aż do brzegu jeziora. Napełnili trzy manierki i bukłak Gorgola. Stojąc nad brzegiem, Storm ujrzał wzdłuż krawędzi światełka, o których mówił tubylec. Gdyby Xikowie znaleźli ciało wartownika, byliby bardziej ostrożni. Dochodziła północ, gdy skończyli pracę i wczołgali się do jaskini. Kiedy Storm ułożył się do snu, miał wrażenie, że nieruchoma atmosfera tego miejsca nie dopuszcza żadnego świeżego powiewu, który powinien dostawać się tu przez pozostawioną szczelinę. A gdy zamknął oczy, poczuł się jak uwięziony w nie dającej się otworzyć skrzyni. "Zamknięte Groty" - dotychczas sądził, że nosiły taką nazwę, bo naprawdę zostały zamurowane, ale teraz był skłonny uwierzyć, że to jakaś nieodłączna cecha samych jaskiń czyniła je zamkniętymi. Głos rozsądku mówił mu, że postąpili słusznie, że jeśli będą mogli ukrywać się tu do czasu, aż on i Gorgol nie znajdą wyjścia z doliny, to ich szansę przeżycia będą większe niż jeden do jednego. Ale ciało nie słuchało tego głosu i każdą cząstką rwało się na zewnątrz. Nadszedł ranek i wtedy docenili swoją kryjówkę - była oazą 106 chłodu w rozpalonej słonecznym żarem dolinie. Logan podczołgał się do Storma obserwującego okolicę. - W tym roku wielka susza nadchodzi wcześniej - zauważył. - Tak się zdarza, jeśli burze w górach są wyjątkowo gwałtowne. Jeszcze jeden powód, żeby szybko się stąd wynosić. - Jadąc w tę stronę napotkaliśmy rzekę - odparł Storm. - Była to, oczywiście, pora deszczowa, ale czy może ona zupełnie wyschnąć? - Staną nie. Ale ona płynie dość daleko na południe stąd. Nic nie wiem o tej, którą wspomniałeś. Dostać się do Staffy i jechać wzdłuż niej znaczyłoby dwukrotnie nadłożyć drogi. I wjechać na tereny Nitra. - No to lepiej szybko się stąd zabierajmy... - Storm przerwał prawie wpół słowa, bo skrawek doliny, który mogli zobaczyć, nagle się zaludnił. Przez lornetkę mógł rozróżnić szczegóły. Nosili norbi-skie puklerze i skórzane nogawkę, ale nie wysilali się na dokładniejsze przebranie. Bladozielona skóra i proste, spłowiałe włosy spadające w mysich ogonkach na ramiona, wskazywały, że dwóch spośród jeźdźców było Xi karni. Pozostali trzej to byli osadnicy. Dwóch z nich trzymało łuki, ale reszta miała nowoczesną broń. Jeden z Xików wiózł przed sobą przeraźliwie białą rurę. Storm pogodził się już z tym, że najeźdźcy dysponowali tasakami, rozpylaczami, promieniami siły, ale widok tej rury wstrząsnął nim