Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Szafka, jaka wszędzie po chatach sielskich, jest z drzewa jodłowego bez drzwiczek i z półkami, a na dwóch opierająca się nogach, które są raczej przedłużeniem jej obubrzeżnych ścian. Rzucona w kąt południowej i zachodniej ściany odstaje na ćwierć może łokcia od pierwszego okna, do drzwi zaś znaczniej się zbliża, lecz do ściany mało co dnem przypiera, tak, iżby za nią łatwo rękę włożyć można. Miewa wysokości pół, a może trzy ćwierci sążnia, szerokości trzy ćwierci łokcia; ciężarem swoim wgrzęza nogami w glinę i zwykle skłania się dla nierówno wystąpanej ziemi cokolwiek na bok. Półki wklejone w niewielkiej i równej odległości do siebie przechowują cały malowany różaniec misek, flaszek, kieliszków i garnuszków. A zaraz po pierwszej, dnem o ścianę, brzegiem o krawędź półki oparte szklą się miski chędogim tłem. Miska-jest to miernej wielkości gliniane naczynie o małym i okrągłym dnie, z którego wokół wychodzą ściany coraz z szerszym i śmielszym wygięciem, w końcu opasują się w szeroką obręcz, co brzeg stanowi, w odległości niespełna ćwierć łokcia od dna. Wewnątrz żółte, zewnątrz brunatne, lub też wcale nie malowane tło pobryzgane jest jakby od niechcenia rzuconym sinym i czerwonym malowidłem. Kupują ten "czerep", jak mówią, u garncarzów kutskich, śniatyń-skich lub kołomyjskich i lubo w niewielkim dzierżą poszanowaniu, niezwyczajna w ogniu zahartowana trwałość sama je trzyma w opiece od rychłego uszczerbku. Domyślną trwałość odgadują bijąc trzymaną do ucha misę skurczonym palcem o płaskie dno. Po kupieniu w tym osobliwość: góralka, gdy kupiła misę na jarmarku, chowa ją za pazuchę, lub pakuje w jaki na mimo idącym koniu; podgórzanka z targu wracając niesie ją w ręku lub trzyma na głowie, wszystkim na pozór. Ależ - bo miska jest odwzorcem całego życia wiejskiego. A najprzód - z jednej spólnej miski jada domowa czeladź sięgając łyżkami do niej. W czasie uroczystości dostaje się obsadzonym za stołem gościom jedna misa osobno nakilku bliżej niej siedzących. Jak nieobyczajem jest, by siedzący w jednym rogu sięgali do środkowej lub drugobrzeżnej misy, równie za sromotę poczytują spieszne i żarliwe około potraw krzątanie się. Stojąca z boku z wykoconym rękawem gospodyni lub z sioła najęta kucharka pilnie baczy misek wypróżnienia, co skoro nastąpiło, hurtem ze stołu zbiera i łożąc na przypiecku niemyte, drugą napełnia potrawą. Po dokończonym obiedzie dłużej niżeh' goście zostają miski na stole. Z nich się dopiero domownicy napawają. W miskach w cerkwiach ładan i jałowiec przechowują, owoce i jaja na ofiarę do cerkwi przynoszą. W nich woszczynę topią i w kręgi zlewają. W niedostatku innych pokrowców nakrywają misami ule w pasiekach. Mleko nie indziej tylko w misach się ostaje. Poziomki, grzyby i liście zbierają po lasach bądź w miskę, bądź w garnek. Miskom na przekór na drugiej niższej stojące półce połyskują flaszki różnolitym szkłem, jak małe wieżyczki. W zakątku lewym objętsza od innych z majdańskich hut butelka kształtu naszych 166 167 łmrgulówek, ma krótszą i wąską szyję kukurudzianym kaczanem zatkaną; dno grube, ściany od dna równe i okrągłe, nachylające się jednak bliżej szyi węższym obręczem. Lubcć dziś urząd jej w zawieszeniu, bowiem ją próżną widzimy. Ale brunatnym tynkiem zaciekłe szkło i odrobina ciemnobrunatnego płynu w zakątkach dna dają nam słabe poszlaki arbuzcwego oleju. I był istotnie olej w niej tarty z nasion arbuzcwych, wielu może nieznajomym sposobem. Nie pominiemy dalej nam w oczy wpadającej flaszki z sinego szkła, wszędzie pełnej. Długie to i wąskie naczynie o dnie w środek flaszki jak mała cukrowa główka rzuconym, o długiej rurkowej z wyrzuconym brzegiem szyi, napotykamy wszędzie po winnych i arakowych sklepach. Zagnieżdżona w chacie górala nie trąci myszką, ale olejkiem swędnym, bo służy na przechcwek wódki. Ztmiast korka - kaczan zatyczką; już zmokrzał spodem jsk gąbka i wyłupuje się w drzazgi na spód flaszki. A i ta flaszka ma swoje dzieje1. A trzecie na półce szkło? Czwcrogrsnieste, nabrzmiałe, białe, papierową zatyczką zatkane? Dajmy, mu pokój. I w nim wódka! Na trzeciej półce pstrckata rozmaitość, drobne szklane dzwonki kieliszków na okrągłych podstawkach z zapuszczonym w nie złotawym rysunkiem, małe krągłe dzbanuszki o uszkach i kolorach sinawych, czarne pokrywki, czarne garnuszki to smukłe, to wypukłe, małe gliniane talerze, a i kwarty, i półkwarty, i garncówki blaszane. Prawdziwie dziwić się: co rzeczy, co kunsztu, co prostoty - często i szczęścia -- jedna mała izba górala przechowuje. A jeszcze to, cośmy już powiedzieli, nie jest wszystko. Nade drzwiami, wchodząc, nie widzieliśmy za sobą wiszącego "trójświecznika jordańskiego", greckiej cerkwi pieszczonego kaganka - gcdła prawosławnej Trójcy. Jest to drewniany, o jednej rączce a trzech lichtarzach (lewym, prawym i środkowym) świecznik, który dźwiga zatknięte trzy grube krągłe woskowe świece, wizerunek Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Śicdkowa dłuższa i grubsza od obubrzeżnych trzyma się od drugich blisko w pięciccalcwej cdległości. Aitniienią się wszystkie trzy, wszystkie trzy w rozmaitych czdóbkach. Dołem są włóczką owite w pasy czerwone i zielone, górą w blaszane obrączki, środkiem po-złótką nasadzane; a u boku każdej świecy wykwitają zza włóczki [Zob. obrzędy weselne na s. 301]. obrączki i pozłótki utkwione to kalinowe jagody, to żółte oczka rumianków, to macierzanka, to wasylek. Drewniana rączka, grubo wstążkami opasana, wygląda jak mały dywanik. Nieco dalej i niżej od opisanej Trójcy, w małym wychyłku ściany między piecem i drzwiami wbity jest w ścianę żelazny haczyk. Na tym haczyku, od rdzy i kurzu mało znacznym, wisi na rozczochranym sznurku, jak mała ścienna tablica, drewniany krążek - krążek z dębowego drzewa, więcej owalny niż okrągły, na dwa może cale gruby, a posiekany i pokrajany wszerz i w poprzek, że tu drzazga sterczy, tam się ciemny dołek wyżłobił, ówdzie brzeg krągły spłaszczył, tam tłusta plamka, dalej jakaś zielona zapustka na nim. Na tych kręgach rzną kapuściane główki, siekają pokrzywę, którą z tartym gotowanym żółtkiem przemieszaną młodemu drobiu za karmę podrzucają. Otóż i cała chata górala