Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

.. Teraz ja się zawahałem. Maria nie należała do piękności. Ba, nie była nawet pociągająca. Ze sposobu, w jaki się zachowywała, prowadziła rozmowę, można było wywnioskować, że umysł jej nie był wyjątkowy. Skąd brała tę pewność kobiety, której nikt nie może się oprzeć, tę afiszowaną wyższość? Dlaczego była taka pewna siebie, zuchwała, jakby wszystko było jej wolno? Czy przypadkiem nie było to spowodowane funkcją, jaką pełniła w hierarchii społecznej? Czy fakt, że była inspektorem Departamentu Porządku Publicznego przeważał nad pierwiastkiem ludzkim i kobiecym? Pytania te zaprzątały mi głowę, kiedy mierząc ją wzrokiem zastanawiałem się, co by było, gdybym odmówił? Wymyśliłem pretekst - naiwny i absurdalny, ale zręczny i chytry. - Ze względów moralnych nie mam do tego prawa. Nie czułbym się dobrze, wiedząc, że kiedy ja się bawię, na tym samym statku znajduje się ktoś pilnowany, wyizolowany, nie mający prawa, i to na zawsze, dostępu do tych wszystkich udogodnień... naszej epoki... - Masz na myśli oskarżonego? - Tak. - Jesteś niesamowity! Strzeliłem w dziesiątkę. Maria dała się nabrać, teraz nie miała już wyjścia. - Dlaczego tak sądzisz? - Jesteś niesamowity! - powtórzyła, parskając szczerym, radosnym śmiechem, odsłaniającym pożółkłe zęby. - Jeszcze wczoraj żądałeś jego śmierci, a dzisiaj masz wyrzuty sumienia. Naprawdę jesteś osobliwym człowiekiem. - Osobliwym? Wcale nie. Nie jest przecież sprawiedliwe, aby człowiek... - Wiesz co? Porozmawiajmy o sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Dobrze? Nasza rozmowa przybrała nieoczekiwany obrót, temat, zaproponowany przez Marię, zdziwił mnie, ale wyraziłem zgodę. Ulokowaliśmy się w głębokich, miękkich fotelach przy oknie; za nim matowa ciemność próżni kosmicznej przyciągała wzrok, choć nie pozwalała niczego zobaczyć. Noc, noc bez końca, czarna, otaczała nas, była blisko, bliziutko... - Zapytam cię o jedną sprawę - zaczęła Maria, nagle poważniejąc; twarz jej stała się ponownie surowa. - Nie chcę, żebyś mi pochopnie odpowiadał, zastanów się i przemyśl tę rzecz, ja długo o tym rozmyślałam i nie jestem jeszcze przekonana, czy dałabym wyczerpującą odpowiedź. Jeśli nie chcesz, możesz udać, że nie dosłyszałeś pytania... Po co przyjechałeś na SM-61 100? Zadrżałem. Pytanie było zanadto bezpośrednie, abym pozostał na nie obojętny, i zbyt poważne, bym mógł sądzić, że nasza rozmowa ma być tylko rozrywką. Po zastanowieniu podjąłem prowokację z należytą ostrożnością. - Czy mogę odpowiedzieć ci na razie jednym pytaniem? - Proszę. - Dlaczego tak dużo o tym myślałaś? Co cię do tego skłoniło? Maria uśmiechnęła się ustępliwie. - Zadałeś dwa pytania. Na które chcesz więc, abym ci odpowiedziała? - Masz rację... W takim razie jeszcze jedno pytanie. Odpowiedź możesz zacząć od którego chcesz. - Zgoda. - Jaki to ma związek z zaproponowaną przez ciebie rozmową o sprawiedliwości i niesprawiedliwości? Maria wyglądała na rozluźnioną, lekko rozbawioną, nie mogłem jednak pozbyć się wrażenia, że patrzy na mnie z góry, traktuje z pobłażaniem, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że akceptując moje pytania, wyświadcza mi ogromną przysługę. Zajęta usadawianiem się w najwygodniejszej pozycji w fotelu, jednocześnie zaserwowała mi z „wyraźną obojętnością taką oto podstępną odpowiedź: - Zacznę od ostatniego, wyjaśnię ci związek między zaproponowaną rozmową a moim pytaniem... Przyjechałeś na planetę w charakterze obrońcy prawa. Oczywiste jest, że spełniając swój obowiązek wymierzasz sprawiedliwość w duchu prawa. Określonego prawa. Zgadza się? Oto w jaki sposób, aby rozpocząć rozmowę o sprawiedliwości i niesprawiedliwości, można wziąć za punkt wyjścia sprawy prywatną, czyli pobudki twojego wyjazdu na SM-61 100. Wystarczające wyjaśnienie? - W pewnej mierze. Włączywszy mikrofon do zamawiania usług wewnętrznej służby statku, Maria poprosiła o połączenie z barem. - Butelkę czerwonego wina, najstarszego! - zadysponowała w momencie, gdy na pulpicie urządzenia zapaliła się żarówka koloru lila, wyglądająca jak dyskretny kwiatuszek. - I dwa pucharki. Do kabiny... Moment. Jaki to numer? - Sto dwa. Powtórzyła numer. W kabinie zapanowała na chwilę cisza, w której naszą uwagę przyciągnęły zdławione szmery jakichś zamaskowanych mechanizmów. Otworzyły się drzwiczki wewnętrznego urządzenia obsługi kabiny i ręka-robot wsunęła nam tacę z butelką i dwoma pucharkami. - Przyjacielska rozmowa - powiedziała kokieteryjnie Maria - bez szklaneczki wina nie ma uroku... Nalałem i wypiliśmy. Wino było słodkie, gęste i mocne, od razu poczułem, jak krew zaczęła mi żywiej krążyć, roznosząc zwodnicze ciepło. - Dawno nie piłem. - To wino typu madery. Nie można narzekać... Ale do rzeczy. Przyjechałeś na planetę, by bronić pewnego ustalonego porządku, stać na straży prawa, czyli sprawiedliwości, ujętej z określonego punktu widzenia. Z punktu widzenia planety SM-61 100. Należy podkreślić ten fakt. Ale czy ty znasz ten punkt widzenia? Jaki jest twój własny? Pokrywa się z ideałem sprawiedliwości, który nosisz w duszy, którego sądzisz, że bronisz, - że narzucasz innym? Może to tylko ty sądzisz, że identyfikuje się on ze sprawiedliwością, w której w imieniu czuwasz na zajmowanym stanowisku? Czy przypadkiem nie... Pytania... Bez przerwy pytania..