Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Wielozakresowe były przesiewania, czy wręcz zwyczajna cenzura, która asystowała porodowi nowego słownika. Wyrazów nieobyczajnych już w nim prawie że nie ma. A ten stary pouczał przede wszystkim, jak słabo znam ogrom bogactwa polszczyzny. Zresztą każdemu z moich słowników mam sporo do zarzucenia. Czterotomowy polsko — niemiecki i niemiecko — polski to ma do siebie, że zarówno wydania peerelowskie, jak i najnowsze, prawie za każdym razem, kiedy chcę znaleźć odpowiednik polski takiego wyrazu niemieckiego, którego sens wprawdzie rozumiem, lecz dokładnej repliki w polszczyźnie nie znam, pozostawiają mnie bez odpowiedzi. Jaki odpowiednik ma nachvollziehen — nadal pojęcia nie mam. Omówieniem, peryfrazą można oczywiście sens wyłożyć, ale brak zwięzłości jest brakiem celności. Już na tym niskim leksykograficznym poziomie objawia się dylemat tłumaczy: dlatego znać biegle dwa różne języki to nie znaczy jeszcze nadawać się na jako tako zręcznego tłumacza — zwłaszcza beletrystyki. 2. Sprawa słowników wiedzie — mnie przynajmniej — do sprawy AI, sztucznej inteligencji, ta zaś z kolei — do zagadki mózgu. Z upływem lat, lektur, wgłębiania się w literaturę fachową, tak neurofizjologiczną, jak psychiatryczną (Freud natomiast jawi mi się w tym kontekście jako omal bajkopisarz, który zasłyszał, że ponoć dzwonią w kościele, ale nie wiedział ani w jakim, ani dlaczego i po co), utwardza mi się przeświadczenie o dziwaczności naszego ludzkiego mózgu zarówno w jego budowie anatomicznej, jak i w jego funkcjonowaniu. Jedno i drugie, jako dziwadła stanowią schedę po tych czterystu– dziewięciuset tysiącach lat, które z pnia hominidów wyprowadziły na glob cały człowieka współczesnego, jedynego hominida, który przetrwał, spośród wielu wymarłych już, i rozmaite hipotezy, tylko na paleontologicznych poszlakach wspierane, starają się udzielać odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat nasz gatunek przeżył i opanował Ziemię. Czyli, prościej, kręta droga antropogenezy wybudowała ten nasz zwycięski w walkach o byt mózg, a jednocześnie obdarzyła nas nieszczególnie chlubnymi popędami, ujawniającymi się tym groźniej, im bardziej powiększa się nasza liczebność na planecie. A katalizatorem tej grozy jest informacyjne krótkie zwarcie miast, państw, kontynentów i okolą kosmicznego, w którym obręczą ma spiąć miliardy ludzi Information Highway. 3. Na samym początku były prymitywne jeszcze komputery, pracujące w pojedynkę, jak (starożytny wręcz dla nas dziś) ENIAC. Potem jęły się łączyć; powstały najpierw łącza w sferze uniwersyteckiej, bankowej, następnie — już przeskakuję półwiecze — rozrosła się sieć cała, zwana Internetem i jednocześnie przy radosnych okrzykach chwalców powstał rynek informacyjny, teren wielkich kapitałowych inwestorów, ponieważ jako informacyjny począł się jawić wiek XXI. Byłem i pozostałem sceptykiem dlatego, ponieważ prognozy moje, zawarte i w beletrystyce typu SF, i poza nią w tytułach dyskursywnych, sprawdzały się wprawdzie, ale tak, że ich realizacja stawała się okrutnie szydliwa: to, co w mniemaniu racjonalnym powinno było przysparzać ludziom dobra i spełnienia oczekiwań, zwłaszcza wspieranie nadziei na lepszy byt, ulegało konwersji na instrumenty technoporubstwa, i komercjalnej trywializacji, w sumie zaś — idiocenia w papkach masowej kultury. Informacja właśnie okazała się na znieprawienia szczególnie podatna. Powiedziałbym wręcz, że genitalizacja informacyjna zasilająca nawet sieci komputerowe nauki jawi mi się jako rodzaj zarazy, czyli parazytyzmu, żerującego na nie osłabianej okresami milczenia płci (jak u zwierząt) pożądliwości seksualnej człowieka. Dlaczegośmy się tak doseksualizowali, nie wiem, wiem jedynie, że seks, jako wbudowany w ciała i w mózgi obu płci, stał się obecnie dziedziną wzmocnionej technicznie eksploatacji. 4. Zresztą to samo prawie, już poza sferą kopulacyjną i jej dewiacyjnego bogactwa, zaszło prawie z wszystkimi wspaniałościami, które nam wzeszły nad drugą szczególnie połową XX wieku. Cybernetyka, energia atomowa, zielona rewolucja