Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
— Odwiedził nas jeszcze — odezwał się podtrzymywany przez gędziarza Żegost. — Tej nocy, gdy zasnęliście obaj, po moim ozdrowieniu. Nie budziłem was, bo zwykłym ludziom źle jest stawać twarzą w twarz z taką mocą, nawet jeśli jest im życzliwa. Gasziran wysforował się nieco naprzód, a otaczające ich stoliny nie pojmowały ludzkiej mowy. Mogli rozmawiać swobodniej. — Zwykłym ludziom — powtórzył Sternwarż. — Na Swarga, kim ty jesteś, Żegoście, że tak mówisz? Zastanawiałem się nad tym całą drogę, więc czy mógłbyś mi zdradzić swą tajemnicę choć teraz, skoro za każdym kamieniem czai się,być może nasza zguba? — Jestem człowiekiem tak samo jak i wy — odparł Żegost. — I zapewne tak samo jak i wy zginę bezsensownie w tych lochach. Ta moc, jaką mi dano, nic nam tutaj nie pomoże. Na ,rozkaz Gaszirana idący przodem stolin zgasił pochodnię. Posuwali się teraz w absolutnym mroku i w ciszy, gdyż zgiełk walki został daleko za nimi. — Bogowie — mówił Blizbor. — Co za gędźbę mógłbym teraz ułożyć! A przecież, choć wprawiam się w tej sztuce od dziecka, nawet ja z trudem znajduję słowa na opisanie tego, co stało się naszym udziałem. — Cóż ci teraz z tego przyjdzie, nawet gdybyś umiał je znaleźć? 135 — Nie wiem. Ale gędźby są jak ludzie. Jedne młode jeszcze i nierozważne, inne stare i pełne powagi. Jedne niosą łzy, inne naukę, albo napełniają serce radością, albo nadzieją, albo rozpalają w nim płomień, który nigdy już nie gaśnie. Są i takie, które nie dojrzały jeszcze do tego, aby je opowiadać, bo brak im zakończenia. Ale gędziarze przekazują je sobie, żeby kiedyś, gdy bogowie zamkną już losy tych, o których opowiada historia, można je było posłać między ludzi. Pamiętam jedną z takich opowieści i im dłużej nad tym myślę, tym bardziej upewniam się, że ma ona z nami wiele wspólnego... — Dajże spokój, dobry człowieku. — Niech mówi. Na razie mamy czas, a nie chcę wciąż myśleć o tym, co może nas spotkać za chwilę. —'- To będzie bardzo krótka opowieść, bo mój mistrz przekazał mi tylko jej początek. Działo się to ponoć dawno temu, gdy ludzi nie było jeszcze w puszczy zbyt wielu i żyli w takim oddaleniu od siebie, że od jednego obejścia do drugiego iść trzeba było wiele dni. A puszczańskie siły nie darzyły ich wówczas taką niechęcią jak dziś i nie starały się im szkodzić. — Piękne czasy — mruknął Sternwarż. — I czemuż to nie jest tak dziś? — Bo ludzie bywają przewrotni, a na pewno są odmienni od wszystkiego, co żyje na świecie. Nieraz nawet bez złej woli zrażali do siebie puszczańskie stwory, a te są mściwe i nie zapominają niczego. Tak się zaczynają opowieść, że zdarzyło się pewnemu człowiekowi, którego imię dawno już zginęło w niepamięci, spotkać w lesie boginkę. Urzekła go jej piękność i w jednej chwili rozmiłował się w niej tak gorąco, jak to się dzisiaj już nie zdarza, bo z każdym pokoleniem z wolna wygasa w ludziach ten żar, jakim napełnił ich stwórca. Leśna pani też pokochała urodziwego młodzieńca i odtąd przy każdej pełni księżyca spotykała się z nim pośród leśnych ostępów. Ale ludzkie szczęście trwa krótko: wkrótce z ich miłości zrodziło się d/iccko i królowa pusz- czy dowiedziała się, co łączyło jej poddaną ze śmiertelnym człowiekiem. Strach, jaki gniew przeszedł wtedy przez puszczę, aż drzewa drżały i szumiały po całych dniach, choć nie było wiatru. Co królowa kazała zrobić z matką dziecka, tego nie wiem, ale człowiek, który odważył się pokochać boginkę, zapłacił drogo za swą zuchwałość. Od tego też czasu królestwo boginek jest dla ludzi zamknięte i biada każdemu, kto by go szukał. Tu Blizbor przerwał na chwilę i sięgnął po bukłak. Sternwarż westchnął ciężko, bo słowa gędziarza przypomniały mu potężne, zielone drzewa rozkołysanej wiatrem puszczy, zapach trawy i ziół w słoneczne dni i wszystko to, czego nigdy dotąd sobie nie cenił, a co nagle stało mu się droższe niż cokolwiek innego na świecie. Żegost milczał. — A co stało się z tym dzieckiem? — spytał wreszcie gospodarz. — O tym właśnie mówić będzie ta gędźba, jeśli ją ktoś kiedyś ułoży