Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Będąc w nim obserwujemy wszystko co dzieje się wokół nas, widzimy granice swego kokonu, czakr czitrini, przepływ strumieni subtelnych energii wewnątrz tych struktur. Pojawia się odczucie, że energetyka już nie odpowiada temu poziomowi subtelności, który osiągnęło ciało po rozpuszczeniu w trzech Aniołach. Synchronizujemy ciało z subtelnymi planami przestrzeni. Odczuwamy w niej granice kokonu i czujemy, jak przez osłonkę kokonu przenikają subtelne energetyczne strumienie. Powstaje odczucie, że oddychamy, ale kanały oddechowe położone są w pewnej odległości od ciała i wdech wypełnia lekkością przestrzeń wokół ciała tzn. odbywa się napełnianie kokonu. Wypełniamy subtelnym oddechem całą objętość kokonu, następnie wydychamy i wyrzucamy cały brud bloków informacyjnych, który nagromadził się w przestrzeni wokół ciała. Odczuwamy o ile czyściej zrobiło się wewnątrz kokonu. Powtarzamy to ćwiczenie kilkakrotnie do pełnego oczyszczenia przestrzeni wokół ciała. Następnie subtelność energetyki kokonu razem z wdechem wprowadzamy w przestrzeń czakr czitrini i przemieszczamy koncentrację “wdechu-wydechu" z czakr czitrini do kokonu i z powrotem. Osiągamy połączenie tych struktur. Kontynuujemy oczyszczanie energetyki. Aktywnie wdychamy czakrami ciała. Czujemy jak stan subtelności czakr czitrini i czakr ciała zlewają się w jedną całość, synchronizują się. Próbujemy przejść koncentracją od czakr ciała przez czakry czitrini i przestrzeń kokonu, do niedostępnych poziomów subtelności. Jeżeli uprzednio do podobnej wędrówki potrzebna nam była energia wybuchu zderzających się energii, to teraz całą drogę pokonujemy spokojnie i płynnie. Teraz, gdy wszystkie podstawowe struktury energetyczne ciała połączone zostały w jedną całość, rozpuszczamy siebie w najsubtelniejszych planach przestrzeni i strumienie energii rozlewamy po kanałach rąk i nóg, po kręgosłupie, woreczkach grzbietowych. Osiągamy odczucie, że ciało jest tylko czującym, funkcjonującym, ruszającym się zakończeniem, wierzchołkiem tej góry lodowej, którą jest sam człowiek. Otworzyliśmy granice oddzielające to, co w nas ukryte, od zewnętrznego, przejawianego, i możemy teraz kierować ciałem z wewnętrznych subtelnych poziomów. A stamtąd każde spojrzenie na świat, na postępki i działania ludzi, pełne jest pierwotnego głębokiego zrozumienia przyczyn takich, a nie innych ludzkich zachowań. Jawnym staje się również to, co jest najskrytsze na Świecie – procesy narodzin i wygasania życia. Zaczynamy widzieć życie w całej jego rozmaitości, w czasie i przestrzeni. Jest to naprawdę niezwykły stan. Wszystkie te stany osiągamy nie po to, aby kogoś zdumiewać albo zajmować się jakimiś sztuczkami. Wszystko to stanowi narzędzie badania siebie w tym Świecie, poznania swego wyższego przeznaczenia w tym życiu i, w końcu, wypełnienia swojego przeznaczenia. Można oczywiście przeżyć życie nie zapuszczając się za daleko, nie starając się zrozumieć czegokolwiek, co nie przysparza pieniędzy. Postawmy sobie jednak pytanie: Co to za życie? Być może jest to po prostu egzystencja w imię prokreacji? Czy na tym polega zadanie człowieka, czy na uświadomieniu sobie swojej szczególnej roli w Świecie – roli budowniczego, konstruktora, twórcy, a przede wszystkim twórcy relacji? Właśnie tworzenie relacji okazuje się wyższą formą wszelkiej twórczości. Aby to zrozumieć, trzeba wiele w sobie zmienić. A nade wszystko zatrzymać się w swoim biegu przez czas. Bowiem w pośpiechu zawsze szaleje chaos, który jest klęską dla ludzi. Uwijając się, chcąc w swoich usiłowaniach ogarnąć od razu dużo, człowiek upodabnia się do pająka, który rozpostarł swoją pajęczynę. Człowiek zapomina jednak przy tym, że posiada zaledwie dwie ręce, dwie nogi i nie ma czasu na wyczekiwanie momentu Prawdy. I w rezultacie sam zaplątuje się w pajęczynę krzątaniny, nie zauważa tego i nawija na siebie wciąż nowe i nowe nici, zaplątując się ostatecznie. Cóż mu potem pozostaje? Może tylko uskarżać się na zgiełk życia i sprawiać na innych wrażenie bardzo zafrasowanego i zajętego człowieka. A przecież czas życia w tym przypadku zapełniony jest sprawami drugorzędnymi, a najważniejsze pozostają nieruszone. Taki stan duszy wskazuje, że ludzie w większości swojej grają jakieś role. Przywdziewają maski zafrasowanych, znużonych... Dzisiaj przywdziewają maskę dyktatora i pełnią tę rolę w rodzinie, nazajutrz wybiorą jeszcze inną maskę. A powinni przysłuchać się swojemu życiu wewnętrznemu, które płynie w świadomości niezależnie od masek założonych dla innych. Przysłuchać się i zrozumieć, że tylko to życie jest prawdziwe. Mam nadzieję, że praktyki tutaj opisane pomogą wam! LEKCJA 10 Lekcja ta kończy kurs IV stopnia samoregulacji psychoenergetycznej