Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Nie było sensu odwlekać tego, co wydawało się nieuchronne. - Troth dziś rano wyjechała do Szkocji. - Na jak długo? 238 - Ona nie wróci. Nigdy. Dominik spojrzał na niego spod oka. - A więc stąd ta karafka z brandy. - Nigdy nie myśleliśmy o małżeństwie, powiedzieliśmy więc, że ten nasz hanfasting miał jedynie na celu pomóc Troth w opuszczeniu Chin. Zgodnie z regułami takiego związku mogła odejść po upływie roku. Jednak Dominik nie dał się zwieść. - Jak na kogoś, kto nie chce być żonaty, wypiłeś zbyt dużo brandy. Kyle zamknął oczy, czując, jak tętni mu w skroniach. - Ja... bardzo polubiłem Troth. Będzie mi jej brak. - A więc to ona chciała zakończyć wasz związek? Dziwne. Miałem wra żenie, że również cię lubi. - To nie wystarczy, żeby być małżeństwem. Kanapka znikła i Dominik wrócił do brandy. - Czy mam wyciągać z ciebie po jednym słowie na godzinę? Niech tak będzie, jeśli to konieczne, ale uważam, iż lepiej będzie dla nas obu, jeśli powiesz mi, o co tu, do licha, chodzi. Kyle w milczeniu patrzył na płonący na kominku ogień, rozkoszując się jego ciepłem. Aż do przyjścia Dominika nie zdawał sobie sprawy, że jest mu zimno. - To było... trudne zarówno dla Troth, jak i dla mnie. Jak powiedziała Troth, byliśmy więcej niż kochankami, ale mniej niż małżonkami. Nie chcia łem, żeby odeszła, było to jednak jedyne uczciwe rozwiązanie. Prawie przez całe życie czuła się obca. Zasługuje na kogoś, kto potrafi to zmienić. - A ty nie możesz? - Kochałem tylko raz. Więcej nie potrafię. - Nie jestem pewien, czy dobrze cię zrozumiałem. Twierdzisz, że nie ko chasz i że nie możesz pokochać Troth, ale kiedy ją utraciłeś, jesteś załama ny, czy to nie jest jednak miłość? - Nie taka jak do Konstancji. - Kyle zamknął oczy, przywołując wspo mnienia. - Nigdy tego nie powiedziałem, nawet tobie, ale poślubiłem Kon stancję tuż przed jej śmiercią w Hiszpanii. Część mnie umarła wtedy wraz z nią. Nigdy nikogo nie będę już mógł pokochać tak, jak ją kochałem. Zamiast okazać mu współczucie, Dominik odparł: - Oczywiście, że nie będziesz mógł. Twoje uczucie do Konstancji było czymś niepowtarzalnym, ponieważ odkryłeś w niej coś, co sprawiało, że stała się dla ciebie kimś wyjątkowym. Więcej, Konstancja to twoja pierwsza mi łość, wielka miłość. Ale to, że ją utraciłeś, wcale nie znaczy, że nie możesz pokochać innej kobiety, inaczej, a jednak tak samo mocno. 239 - Moje oczy i serce nie zdrowieją tak szybko jak twoje - zauważył sucho Kyle. - Do chwili, kiedy poznałem Meriel, tak naprawdę, nigdy nie byłem zako chany; chociaż nawet te przelotne miłostki nauczyły mnie, że każdy przypa dek i każda kobieta są inne. Dzięki Bogu nigdy nie utraciłem wielkiej miło ści. Gdyby coś przytrafiło się Meriel... - Twarz Dominika poszarzała. - Nie mówmy jednak o tym. Chciałem tylko powiedzieć, że miłość nie jest czymś skończonym, czego, kiedy się wyczerpie, nie można zregenerować. To, jak bardzo kochałeś Konstancję, jest tylko dowodem, jak wielkie kryją się w to bie pokłady miłości. Czy nie jest możliwe, że już kochasz Troth, przynaj mniej trochę, i że z czasem pokochasz ją bardziej. Kyle już chciał zaprzeczyć, ale nagle się rozmyślił. - A według ciebie, czym jest miłość? - Odpowiedź nie jest łatwa. - Dominik bezwiednie strząsnął kropelki bran dy w ogień, gdzie natychmiast rozbłysły niebieskim płomieniem. - Namięt ność to zarodek romantycznej miłości; rozwija się w miarę upływu lat, da rząc takimi owocami, o jakich nigdy nie śniłem, kiedy poślubiałem Meriel. Ale miłość to dużo więcej. To przyjaźń. To wspólne rozmowy i wzajemne zaufanie. Niepokój, który odczuwam, kiedy jej nie widzę przez chwilę. Czu łość, która rozżarza moje serce, gdy tylko o niej pomyślę. - Kolejne krople brandy rozbłysły płomieniem. - A to, że w każdej chwili oddałbym życie, aby ratować życie Meriel, jest czymś tak oczywistym jak oddychanie. Kyle milczał, rozważając to, co usłyszał. Namiętność? Jego i Troth łączy ła namiętność. Przyjaźń i wspólne rozmowy także. Bóg wie, że cierpiał, kie dy jej nie widział, i że Troth zawsze budziła w nim czułość i chęć jej chro nienia. Bez wahania poświęciłby siebie, by ją ratować, ale to było oczywiste, ponieważ ona zrobiłaby to samo dla niego. Ryzykowała życie, odwiedzając go w więzieniu i chciała mu pomóc w ucieczce, chociaż wiedziała, że było to z góry skazane na niepowodzenie. Jednak żadna z tych wartości nie mo gła się równać z głębią tego, co go łączyło z Konstancją. - Czy miłość nie jest jednak czymś więcej niż to, co wymieniłeś? - Tak, jest czymś więcej. Ale nie potrafię tego wyrazić słowami - odparł powoli Dominik. - Mogę tylko dodać, że Meriel jest moim sercem. I dziwna rzecz, kiedy urodził się Philip, ze zdumieniem odkryłem, że w moim sercu jest również miejsce dla niego, a później dla Gwynne, kiedy przyszła na świat. A jeśli będziemy mieli kolejne dziecko, dla niego również nie zabrak nie miłości. - Potrafisz lepiej kochać niż ja. 240 - Nie tak bardzo się znowu różnimy, Kyle. Nasze drogi do miłości były wprawdzie inne - twoja, jak sądzę, dużo trudniejsza - ale masz zarówno dużo do ofiarowania, jak i silną potrzebę przyjmowania. - Dominik zamy ślił się, patrząc w ogień. - Czy Konstancja chciałaby, żebyś ją opłakiwał aż do śmierci? - Oczywiście, że nie. To była najszlachetniejsza z kobiet, jakie znałem, a jej ostatnie skierowane do mnie słowa mówiły, że powinienem iść naprzód i żyć dalej. I chociaż wiem, że ona by to zaaprobowała, moje serce nie jest zdolne do miłości. - Z Konstancją byliście razem przez wiele lat. Kiedy spotkaliście się po raz pierwszy, czy czułeś, że gdybyś ją stracił, to nigdy już nikogo nie poko chasz? - Ja... ja nie wiem. - Zmarszczył brwi. - Nigdy o tym nie myślałem. Po dejrzewam, że nie. Dominik milczał, czekając, aż Kyle przemyśli to, co mu powiedział. Kyle starał się porównać to, co czuł do Troth, z tym, co czuł do Konstancji pod czas dwóch pierwszych lat trwania ich związku, ale to nie było możliwe. Kiedy pomyślał o Konstancji, dziesięć lat wspólnych doświadczeń zaowo cowało niewyobrażalną miłością, którą czuł do niej, kiedy umierała. Poza tym, czy powinien te uczucia porównywać? - Mówisz, że to za wcześnie, abym uznał, że nigdy nie będę kochał Troth tak bardzo, jak kochałem Konstancję. Ale nawet jeśli to prawda, to muszę uwzględnić pragnienia Troth. To ona zdecydowała, że nadszedł czas, aby odejść. - Doskonale. Uwzględnijmy je zatem. Czego Troth pragnęła najbardziej? - Akceptacji - odparł Kyle bez wahania. - Poczucia przynależności, któ rego jak twierdziła, tutaj nigdy nie znajdzie