Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Mały terrorysta przechadzał się niespokojnie po przeszklonej sali. Kopnął taboret i podniósł do góry berettę. - Dlaczego zajmuje im to tyle czasu? - powiedział łamiącym się głosem. Z kieszeni marynarki niezdarnie wydobył zegarek kieszonkowy, mimo że ściany CKS zdobiło mnóstwo czasomierzy. - Śmigłowiec będzie tu lada moment, a tym- czasem ja nic nie widzę. Dlaczego Rdzewiak jeszcze nie uruchomił kamer na wieży? Dlaczego nie zgłasza się ani Yvette, ani Jacąues? - spojrzał na Nicole, jakby oczekiwał od niej odpowiedzi. Z trudem zwalczyła pokusę i nie uśmiech- nęła się z zadowoleniem. -1 co knuje Lodowiec? - twarz Mr. Phiłlipsa przybrała zdecydowany wyraz, gdy rzucił Nicole krótkofalówkę. - Proszę. Nie podoba mi się to wszystko. Niech się pani połączy ze swoim chłopakiem i każe mu się poddać. Nicole, szczerze zdziwiona, zamrugała kilkakrotnie oczami. Lodowiec... miałby się poddać? I pan sądzi, że on m n i e posłucha, tak? Radzę przejrzeć jeszcze raz zapiski w pańskim komputerku. Chyba ma pan błęd- ne informacje. Nie kupuję błędnych informacji - przyłożył jej do skroni zabrany Rdze- wiakowi pistolet. - Musimy po prostu dać mu wystarczający powód, żeby się poddał. Nicole zawahała się; oto nadarzała się najlepsza sposobność obezwładnienia terrorysty. Nikt go nie osłaniał. Z pewnością któraś z obecnych na antresoli osób mogłaby go powalić... Tylko że złożone w kącie ciała przypominały wszystkim, jak daleko mógł się posunąć Mr. Phillips. Teraz, gdy ważył się los jego precyzyjnego planu, mężczy- zna stał się o wiele bardziej nerwowy niż na początku akcji. Nikt nie umiałby określić, ilu ludzi zginie, jeśli Nicole spróbuje jakiejś sztuczki. 191 Zgarbiła się i wzięła radio. Wzruszeniem ramion dała Mr. Phillipsowi do zro- zumienia, że wątpi w skuteczność jego taktyki, ale uruchomiła nadawanie. - Lodowiec, zgłoś się. Tu Pantera. Odbiór - odczekała chwilę, po czym znów włączyła mikrofon. - Lodowiec, tu Pantera. Kiedy z głośnika dobiegł wreszcie jego chrapliwy głos, Lodowiec sprawiał wrażenie wyczerpanego. Pantera, jestem zajęty. Wiesz, u mnie też nie jest specjalnie nudno - starała się nadać swemu gło- sowi swobodne brzmienie. - Nie mamy obrazu z kamer, co pewnych ludzi ogrom- nie denerwuje. Poza tym odcięto zasilanie wind na wieży. Zauważyłem - wysapał Lodowiec. - Słuchaj, jeśli masz ochotę na poga- wędkę, możemy umówić się kiedyś na kolację, dobrze? Ale teraz nie mam czasu. Niech będzie - przełknęła ślinę. - Jak się to wszystko skończy, pójdziemy na kolację. Do Grubasa, na Cocoa Beach. Na razie jednak Mr. Phillips chciałby, żebyś się... hmmm... poddał. Z głośnika dobiegł krótki wybuch śmiechu. Poddał? Chyba nie zna mnie za dobrze, co? Też mu to mówiłam. A powiedział przynajmniej „proszę"? Nie - odparła Nicole. Serce podeszło jej do gardła, gdy Mr. Phillips ze zdwojoną siłą przycisnął pistolet. - Tylko że on.. .przyłożył mi pistolet do głowy. Zamierza chyba trochę przefasonować wnętrze CKS, jeżeli nie będziesz współ- pracował. Zabił już dwóch zakładników. Usłyszała, jak Lodowiec bierze gwałtowny wdech. Nastąpiła długa cisza. Niech to diabli, Pantera, ja... - wykrztusił. Zdawała sobie sprawę, ile kosz- towały go te słowa, więc wolała mu przerwać. Senator Boorman wynegocjował ugodę. Walizka z okupem jest w drodze, a Mr. Phillips zachowuje się, jakby zbliżał mu się okres - terrorysta uderzył ją w głowę lufą beretty, ale Nicole nie zareagowała. - Chyba pora przystopować i ustąpić, zanim jeszcze ktoś zginie. Ty też możesz zginąć. Znów zapadło milczenie. Nicole niemal słyszała, jak Lodowiec zmaga się z myślami. Wiedziała, że wciąż mu na niej zależy, i nie podoba mu się, że znala- zła się na pozycji nie do obrony... Ale w życiu nie przyzna się, co do niej czuje, podobnie zresztą jak i ona nie zdradziłaby swoich prawdziwych uczuć. Tyle że on nie potrafił się poddać. - Pantera, ja... Nie mogę tego zrobić - odezwał się wreszcie ponuro. - Masz rację - wyszeptała. Boże, co myśmy zrobili. Mr. Phillips złapał ją za włosy, nie odsuwając pistoletu. Ja tu określam priorytety, pani Hunter - wycedził przez zaciśnięte zęby i odepchnął ją na bok. Wyrwał jej krótkofalówkę i wcisnął przycisk „talk". Pułkowniku Lodowiec, nie wie pan, czym pan ryzykuje... Głos Lodowca zabrzmiał czysto i donośnie, gdy przerwał tyradę terrorysty. - Posłuchaj no, nie mam ochoty dalej słuchać tych bzdetów. Wierzę w zdol- ności dyplomatyczne Pantery; jest w tym naprawdę niezła. Zwróć się do niej, jeśli 192 chcesz uzyskać rozwiązanie. Lecz jeżeli zrobisz jej krzywdę, Phillips, sam ponie- siesz konsekwencje. - Mr. Phillips - poprawił go ostro terrorysta, ale z głośnika dobiegły już tylko trzaski. - Co się stało? Dlaczego się wyłączył? - zapytał tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nicole przygryzła dolną wargę. Co Mr. Phillips teraz zrobi? - Jak go znam, to nie ograniczył się do wyłączenia odbiornika. 13-Iskra 49. Stanowisko startowe 39A, wysięgnik doprowadzający paliwo do zbiornika L odowiec oparł się o barierkę i patrzył, jak krótkofalówka spada w dół, kozioł- kując i malejąc w oczach. Dobrze było pozbyć się głosu Mr. Phillipsa. - Męczące są takie dyskusje. Minęły pełne cztery sekundy, zanim nadajnik roztrzaskał się o beton i zmie- nił w deszcz odłamków