Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Dla socjologa znacznie bardziej interesujące będzie odkrycie sposobu, w jaki potężne grupy inte- resu wpływają na poczynania urzędników wybranych zgodnie z owym statutem czy zgoła je kontrolują. Interesy owe nie zostaną wykryte w ratuszu miejskim, lecz najprędzej w gabinetach zarządów korporacji, które mogą nawet nie znajdować się w tym mieście, lub w prywatnych rezydencjach garstki wpływowych ludzi, lub może w biurach niektórych związków zawodowych, lub nawet w pewnych przypadkach w kwaterach głównych organizacji przestępczych. Gdy socjologa zainteresu je władza, będzie on zaglądał za" oficjalne mechanizmy, o których mniema się, iż regulują stosunki władzy w mieście. Nie oznacza to od razu, że będzie uważał te oficjalne mechanizmy za całkowicie nieefektywne bądź ich określenie prawne za całkowicie iluzoryczne. Natomiast będzie ~o najmniej trwał przy tym, że w danym systemie władzy istnieje jeszcze inny poziom rzeczywistości, który wymaga badania. W niektórych wypadkach może dojść do wniosku, że doszukiwanie się realnej władzy w n- ,iejs~ach oficjalnych jest ia,łkowitą iluzją. Weźmy inny przykład. Wyznania protestanckie w tym kraju różnią się między sobą znacznie swym "ustrojem", to znaczy formalnie określonym sposobem kierowania danym wyznaniem. Można więc mówić o "ustroju" episkopalnym, prezbiteriańskim czy kongregacyjnym (rozumiejąc przez to nie wyznania określane tymi mianami, lecz formę zarządzania kościelnego wspólną tym różnym wyznaniom, na przykład formy episkopalną podzielaną przez Kościót episkopalny i metodystów, kohgregacyjną - przez kongregacjonistów i baptystów). W prawie wszystkich przypadkach "ustrój" wyznania jest wynikiem długiego procesu historycznego i wspiera się na r~jcjach teologicznych, co do których uczeni w doktrynie nie przestają się spierać. Jednakże socjolog badający zarządzanie amerykańskimi wyznaniami uczyni słusznie, jeśli nie zatrzyma się zbyt długa przy tych oficjalnych określeniach. Odkryje bowiem szybko, że rzeczywi ste kwestie władzy i organizacji mają niewiele wspólnego z "ustrojem" w teologicznym sensie. Stwierdzi też rychło, że podstawowa forma organizacji we wszystkich wyznaniach bez względu na ich liczebność ma charakter biurokratyczny. Logikę zachowań administracyjnych określają procedury biurokratyczne. Bardzo rzadko ma na nią wpływ jakiś episkopalny czy kongregacyjny punkt widzenia. Badacz-socjolog szybko więc "przejrzy na wylot" masy mylących nomenklatur wyznaczających urzędników kościelnej biurokracji i bezbłęd 38 ~ 39 nie wskaże tych, którzy sprawują faktyczną władzę, wszystko jedno, będą oni zwani "biskupami", czy "syndykami", czy "przewodniczą; synodu". Ujmując organizację wyznaniową jako należącą do znali szerszego gatunku biurokracji, socjolog będzie mógł uchwycić proc zachodzące w tej organizacji, zobaczyć wewnętrzne naciski, wywierane tych, którzy teoretycznie sprawują władzę. Innymi słowy, poza fas. "ustroju kościelnego" socjolog dostrzeże funkcjonowanie aparatu bit kratycznego, który nie różni się zbytnio w Kościele Metodystyczrt~ w agencji rządu federalnego, w General Motors czy w Związku Zawodowi Pracowników Przemysłu Samochodowego. Albo też weźmy przykład z życia gospodarczego. Szefowi persoi nemu każdego zakładu przemysłowego sprawia radość sporządzanie ban kolorowych plansz, przedstawiających wykresy systemu organizacji, kt ma rządzić procesem produkcji. Każdy człowiek ma swoje miejsce, ka osoba wie, od kogo otrzymuje polecenia i komu musi je przekazywać, ka zespół pracowniczy ma wyznaczoną rolę w wielkim dramacie produł W rzeczywistości sprawy rzadko mają się w ten sposób - i każdy dobry personalny wie o tym. Na oficjalny schemat organizacji nakłada się o w bardziej misterna, o wiele mniej widoczna siatka grup ludzkich, z lojalnościami, uprzedzeniami, antypatiami i (co najważniejsze) kod. zachowania