Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Z gardła Furtiga wyrwał się głuchy warkot. Wcale nie dlatego, żeby czuł jakąś szczególną sympatię do Tuskerów. Jednak dzisiaj mogli zniknąć w lataczu współplemieńcy Złamanego Nosa, a jutro młode z pieczar. Na samą myśl o tym zadrżał. Wątpił, czy istniała jakakolwiek szansa, aby uwolnić więźniów. Furtig przypuszczał, że stary Tusker dobrze o tym wie, i że poszukiwania latacza z góry skazane są na niepowodzenie. Ponownie chrząknął któryś z młodych wojowników, gdy tymczasem Furtiga niespodziewanie dotarł znajomy zapach Lilihy. Jak gdyby nigdy nic, podeszła i usiadła obok niego. Nie była już owinięta w materiał, czyniący ją niewidzialną. Jej nadejście jakby olśniło Furtiga; już teraz wiedział, jak powinien rozmawiać ze starym Tuskerem. Zaczął szybko mówić mową znaków, starając się, aby były jak najdokładniejsze i jak najprostsze. Księżyc wyszedł zza chmur i dokładnie oświetlił jego sylwetkę. Tusker zdawał się rozumieć znaki: Liliha jest kobietą, która zamieszkuje w legowiskach; jest jedną z tych, którzy badają tajemnice Demonów w celu ostatecznego pokonania ich własną bronią. Skończywszy to zadanie, Furtig odezwał się do kobiety, nie odwracając głowy: - Pokaż im teraz coś, co zdoła ich przekonać o mocy tych, którzy badają legowiska. Na ziemi przed nim niespodziewanie pojawił się krąg żółtego światła. Tusterowie zaczęli niepewnie pochrząkiwać. Furtig słyszał, jak ci z tylnych rzędów przestępują niepewnie z nogi na nogę. Jedynie Złamany Nos nie wykazywał żadnych objawów zaskoczenia. Jako Starszy musiał zachowywać się spokojnie i godnie. - Oto jest - Furtig wskazał na światło - jeden z sekretów legowisk. Znamy ich już o wiele więcej, znacznie więcej. Tym razem, gdy przyjdzie zmierzyć się z Demonami, nie będziemy bezbronni. Na planecie znajduje się tylko jeden statek powietrzny z Demonami, których naliczyliśmy czworo. - To zapewne zwiadowcy, którzy przybyli tutaj przed głównymi siłami - odezwał się jeden z wojowników. - Wkrótce pojawi się ich znacznie więcej. - Prawda. Zapewne tak się stanie. Ale zostaliśmy o tym przynajmniej ostrzeżeni. W legowiskach znajduje się wiele miejsc, które będą mogły posłużyć nam za kryjówkę. - Oczy Furtiga zabłysnęły. Czy to możliwe, że zdobywał właśnie sprzymierzeńców dla Gammage'a, przed dotarciem do pieczar i stanięciem przed obliczami sceptycznych Starszych? - I nie grożą tam nam żadne niebezpieczeństwa? - Na najbliższych poziomach żyją Rattonowie. Tym razem Złamany Nos nie wytrzymał wreszcie i prychnął złowrogo. Z pewnością łatwiej byłoby namówić Tuskerów na wspólną walkę przeciwko Rattonom niż przeciwko Demonom. Nawet jeżeli Tuskerowie nigdy nie widzieli Rattonów, wystarczająco dużo słyszeli już o nich samych i ich diabelskich pułapkach. Tymczasem Foskatt odezwał się cichym głosem: - Furtig, nie mamy czasu na długie rozmowy z Tuskerami. Musimy śpieszyć się do naszych Ludzi. Miał rację. W końcu ostrzegli przecież Tuskerów i teraz do nich należy decyzja, czy uciekać przed lataczem, czy też stanąć do walki przeciwko Demonom. Furtig zaczął przekazywać pożegnalne znaki. - Idziemy do swoich. Przez cały czas pamiętajcie jednak: strzeżcie się latacza. Starajcie się przed nim kryć. Złamany Nos znów chrząknął. Chrząknięcie to było zapewne rozkazem, wydanym jego własnym wojownikom, bo odwrócili się i posłusznie pobiegli w kierunku krzaków. Przy Furtigu pozostał jeszcze tylko stary wódz i tłumacz. Ten ostatni zasygnalizował: - Zostaniemy tutaj, żeby obserwować, co się dzieje. Furtig ucieszył się, że Złamany Nos przyjął takie rozwiązanie. Jego oczy w wielkiej głowie wydawały się drobniutkie, a jednak widziały doskonale. Bez wątpienia w porę zauważy wszelkie niebezpieczeństwo. Poza tym już w tej chwili wydawał się niezawodnym sprzymierzeńcem przeciwko Demonom i Rattonom. Tuskerowie byli z natury łagodni, jednak kiedy opanowywała ich złość, nie sposób było wejść im w drogę. Nawet najlepiej uzbrojone Demony musiałyby mieć się na baczności, gdyby stanęły przeciwko Tuskerom na odkrytej przestrzeni. Tuskerowie byli znakomitymi wojownikami, gdy zachodziła taka potrzeba. Już wielokrotnie przekonali się o tym Barkerowie, srodze przegrywając kilka potyczek. Ayana popatrzyła na stojący przed nią talerz. Doskonale upieczone mięso aż uśmiechało się do niej