X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

A jednak w sumieniu moim czuj� i zeznaj�, �e zas�u�y�em na nie. Tylko, widzisz, dot�d przyzwyczai�a� mi� do bezgranicznej mi�o�ci, do bezwarunkowego twego przebaczenia. My�la�em, �e i teraz je znajd�... dlatego przyby�em tu do ciebie po ciebie. Jestem winnym, bardzo winnym: zmarnowa�em �ycie i moje, i twoje, ale nie doszed�em jeszcze do tych granic nikczemno�ci, kt�re przeszed�szy, cz�owiek zaczyna k�ama�... Nie k�ama�em nigdy przed tob� i dzi� nie sk�ami�... Tak, przyby�em tu dlatego, �e wiedzia�em, i� jeste� ju� lub wkr�tce zostaniesz bogat�... My�la�em sobie, �e jak dla mnie na ziemi ca�ej nie ma kobiety jak tylko ty jedna, tak dla ciebie nie ma m�czyzny jak tylko ja jeden. My�la�em, �e jak dla mnie bogactwo bez ciebie znaczy�oby tylko kawa�ek powszedniego chleba bez najmniejszego promyka szcz�cia i zadowolenia, tak dla ciebie beze mnie bogactwo to by�oby udr�czeniem. Tak my�la�em i przyby�em tu, aby ci powiedzie�: po��czmy si� i razem doko�czmy steranego przeze mnie �ycia naszego. Nie chcesz tego, odwracasz si� ode mnie, powiadasz, �e przebra�em miar� z�ego, jakie ci wyrz�dzi�em; dobrze wi�c, odejd� i nie wr�c�, bo jakkolwiek nisko upad�em, nie doszed�em jeszcze do takiego stopnia znikczemnienia, abym mia� b�aga� kobiet�, kt�ra mi� odtr�ca w imi� bogactwa swego... Odetchn�� g��boko i umilk� na chwil�. Gdy zacz�� znowu m�wi�, Rozalia podnios�a si�, ale nie odj�a d�oni od twarzy i pozosta�a nieruchoma. - Ale nim odejd� - zacz�� m�wi� znowu - nim odejd�, pozw�l mi powiedzie�, �e mi�o�� moja dla ciebie ani na jeden moment nie by�a udaniem... Jeste� jedyn� kobiet�, jak� kocha�em... a by�em tak�e sta�y, przyzna� musisz, bo od owego letniego poranku, o kt�rym wspomnia�a�, up�yn�o wiele wiosen i jesieni, a dzi� kocham ci� jeszcze tak samo jak wtedy... Tylko by�em tch�rzem i nie potrafi�em, dla twojej nawet mi�o�ci, oko w oko spojrze� ub�stwu... Gdym utraci� maj�tek, ucieka�em od tej mary, tak strasznej dla mnie, po l�dach i morzach... Bra�em si� do wszystkiego, pochwytywa�em wszystko i nic utrzyma� nie umia�em, i zawodzi�em si� na wszystkim. Pr�bowa�em zarabia� sobie na by� codzienny prac� r�k lub g�owy, ale przyzwyczajenia ca�ego �ycia bra�y zawsze g�r�. W niczym nie wytrwa�em, bo posiadaj�c wszystkie do pracy zdolno�ci nie posiada�em woli, kt�rej brak unicestwia� we mnie dobre porywy i �ama� postanowienia... Wola moja uton�a tam, gdzie zgin�o mienie moje... w latach pr�niactwa, mi�kko�ci i zbytk�w... Czyli� b�d� tu opowiada� n�dzny �ywot, jaki p�dzi�em od czasu, gdy ze stron tych wydalony zosta�em utrat� mego mienia? Czyli� b�d� opowiada� to �ycie, pe�ne wstydu i gorzkich �ez, po�ykanych ze �miechem na ustach? Przez te lat kilka by�em wszystkim i niczym nie by�em... Zaczyna�em pracowa� w handlu i rzemio�le, i rzuca�em prac�, aby rezydowa� u bogatych krewnych lub s�u�y� za igraszk� dawnym przyjacio�om w chwilach ich znudzenia... Tu i owdzie wygrywa�em gar�� pieni�dzy w karty lub inn� gr� jak�... ten i �w widz�c po�o�enie moje zwr�ci� mi jaki� d�ug, zaci�gni�ty u mnie dawniej, i tak �y�em z dnia na dzie�. Byli tacy, co si� �miali ze mnie, i tacy, co si� nade mn� litowali. �miech stanowi� jedno, a lito�� drugie rami� tych kleszcz, kt�re �ciska�y mi gard�o, a �mia�y si� ha�b�. By�em wsz�dzie i nigdzie nie by�em, bo wa��sa�em si� po wszystkich k�tach �wiata, a nikt mi� nie spostrzega�, bom znaczy� w �wiecie mniej jak ziarenko piasku, tyle ile w �wiecie znaczy pr�niak i zjadacz cudzego chleba. O! okropne �ycie! Po c� ci je rozpowiadam, Rozalio? Albo�e� go nie zna�a? Albo�em ci o nim nie m�wi�? Albo� w �yciu tym nie �wieci�a� przede mn� jak jedyna gwiazda przebaczenia, jak s�o�ce drogich wspomnie�, jak jedyna na �wiecie istota, o kt�rej powiedzie� mog�em: kocha mi�? Od czasu do czasu bieg�em do ciebie, aby z ust twoich pos�ysze� ten wyraz, na skrzydle kt�rego unosi�em si� w te chwile dawne, dawne, gdy nade mn�, u�pion� dziecin�, pochylona wymawia�a go matka moja! Bieg�em do ciebie, aby spojrze� w twoje ukochane oczy i r�k� twoj� do ust przycisn��, i wraca�em do n�dzy mojej od ciebie, bo mog�em�e wplata� ci� wraz ze sob� w ohydne ko�o moich los�w, los�w, przeze mnie samego zgotowanych? Urwa� mow�, zakry� twarz d�o�mi i p�aka�. Rozalia patrzy�a znowu na niego, ale we wzroku jej znikn�� gor�czkowy ogie�, co go przed chwil� rozpala�, z ust ze�lizn�o si� szyderstwo, i ca�a twarz przybra�a wyraz wielkiej powagi, z g��bokim po��czonej smutkiem