Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
htm ] KOZA, KÓZKA I WILK (Z LAFONTAINA) Sąsiadka koza, ta, co to rozwódka, [ 0072.htm ] ŻONA UPARTA Teraz tyle samobójstw, że czyhają straże... [ 0073.htm ] [GOLONO, STRZYŻONO] U nas, kto jest niby chory, [ 0100.htm ] ZDANIA I UWAGI Z DZIEŁ JAKUBA BEMA, ANIOŁA ŚLĄZAKA (ANGELUS SILESIUS)I SĘ MARTENA [LIRYKI LOZAŃSKIE] [ 0074.htm ] [BROŃ MNIE PRZED SOBĄ SAMYM... ] Broń mnie przed sobą samym - maszże dość potęgi; [ 0075.htm ] [PYTASZ, ZA CO BÓG TROCHĄ SŁAWY MNIE OZDOBIŁ... ] Pytasz, za co Bóg trochą sławy mnie ozdobił? [ 0076.htm ] [GĘBY ZA LUD KRZYCZĄCE... ] Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, [ 0077.htm ] WIDZENIE Dźwięk mię uderzył - nagle moje ciało, [ 0078.htm ] ŻAL ROZRZUTNIKA Kochanek, druhów! ileż was spotkałem! [ 0079.htm ] [SNUĆ MIŁOŚĆ... ] Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje, [ 0080.htm ] [GDY TU MÓJ TRUP... ] Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada, [ 0081.htm ] [NAD WODĄ WIELKĄ I CZYSTĄ... ] Nad wodą wielką i czystą... [ 0082.htm ] [ACH, JUŻ I W RODZICIELSKIM DOMU... ] Ach, już i w rodzicielskim domu [ 0083.htm ] [UCIEC Z DUSZĄ NA LISTEK... ] Uciec z duszą na listek i jak motyl szukać... [ 0084.htm ] DO B... Z... Słowiczku mój! a leć, a piej! [ 0085.htm ] [POLAŁY SIĘ ŁZY ME CZYSTE, RZĘSISTE... ] Polały się łzy me czyste, rzęsiste.. "Lubię poglądać wsparty na Judahu skale..." OBRAZ WALENTEGO WAŃKOWICZA PODSTAWA TEKSTU: ADAM MCKIEWICZ, WYBÓR POEZYJ. OPRACOWAŁ CZ. ZGORZELSKI, T 1-2, WROCŁAW-WARSZAWA-KRAKÓW-GDAŃSK-ŁÓDŹ, 1986 ZIMA MIEJSKA Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato I przykre miastu jesienne potopy, Już bruk ziębiącą obleczony szatą, Od stalnej Fryzów nie krzesany stopy. Więzieni słotą w domowej katuszy, Dziś na swobodne gdy wyjrzem powietrze, Londyński pojazd tarkotem nie głuszy Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze. Witaj! narodom miejskim pora błoga, Już i Niemeńców, i sąsiednich Lechów Tu szuka ciżba, tysiącami mnoga, Zbiegłych Dryjadom i Faunom uśmiechów. Tu wszystko czerstwi, weseli, zachwyca, Czy ciągnę tchnienie, co się zimnem czyści, Czy na niebieskie zmysł podniosę lica, Czyli się śnieżnej przypatruję kiści; Jedna z nich pływa w niepewnym żywiole, Druga ciężarem sporsza już osiadła; Tą wiatr poleciał stwardniałe kryć role Albo pobielić Wiliji źwierciadła. Lecz kogo sioło dzisiejsze uwięzi. Zmuszony widzieć łyse gór wiszary, Grunt dziki, knieję nagimi gałęzi Niesilną zimne podźwignąć ciężary - Taki, gdy smutna ciągnie się minuta, Wreszcie zmieniony kraj porzuca z żalem I dając chętnie Cererę za Pluta, Pędzi wóz ku nam ciężarny metalem. Tu go przyjmują gościnne podwoje, Rzeźbą i farbą odziany przybytek, Tutaj rolnicze przepomina znoje W pieszczonym gronie czarownych Charytek. Na wsi, zaledwie czarna noc rozrzednie, Każe wraz Ceres wczesny witać ranek, Tu, chociaż słońce zajmie nieba średnie, Śpię atłasowym pod cieniem firanek. Lekkie nareszcie oblókłszy nankiny, Modnej młodzieży przywoływam koło; Strojem poranne zbywamy godziny Albo rozmową bawim się wesołą. Ten, w śniący kryształ włożywszy oblicze, Wschodnim balsamem złoty kędzior pieści, Drugi stambulskie oddycha gorycze Lub pije z chińskich ziół ciągnione treści. A kiedy chwila dwunasta nadbieży, Wraz do śliskiego wstępuję powozu, Sobol lub rosmak moje barki jeży I suto zdobiąc nie dopuszcza mrozu. Na sali, orszak przywitam wybrany, Wszyscy siadają za biesiadnym stołem, W kolej szlą pełne smaków porcelany I sztucznym morzą apetyt żywiołem. Pijemy węgrzyn, mocny setnym latem, Wrą po kryształach koniaki i pącze, Płci piękna gasi pragnienie muszkatem, Co dając rzeźwość, myśli nie zaplącze. A gdy się trunkiem zaiskrzą źrenice, Dowcipne, czułe wszystkim płyną słowa, Niejeden uwdzięk zarumieni lice, Niejedna wzrokiem zapala się głowa. Nareszcie słońce zniżone zagasło, Rozsiewa mroki dobroczynna zima, Boginie dają do rozjazdu hasło, Zagrzmiały schody i już gości nié ma. Którzy są z szczęściem poufali ślepem, Pod twój znak idą, królu Faraonie. Lub zręczni lekkim wykręcać oszczepem, Pędzą po suknach wytoczone słonie. A gdy noc ciemne rozepnie zasłony I szklannym światłem błysną kamienice, Młodzież, dzień kończąc wesoło spędzony, Tysiączną sanią szlifuje ulice. [Hej, radością oczy błysną...] Hej, radością oczy błysną I wieniec czoła okrasi. I wszyscy się mile ścisną: To wszyscy bracia! To nasi! Pochlebstwo. chytrość i zbytek Niech każdy przed progiem miota, Bo tu wieczny ma przybytek Ojczyzna, nauka, cnota. Braterstwa ogniwem spięci, Zdejmijmy z serca zasłonę, Otwórzmy czucia i chęci. Święte, co tu objawione! Tu wspólne koją cierpienia: Przyjaźń, wesołość i pienia. Ale kto w naszym jest gronie, Śród pracy czy śród zabawy, Czy przy pługu, czy w koronie, Niechaj pomni na Ustawy! Pomni na przysięgę swoją I w każdej chwili żywota Niechaj mu na myśli stoją: Ojczyzna, nauka, cnota. Dojdziemy, choć przykrą drogą, Gdy brat bratu rękę poda, Bo nam i nieba pomogą, I męstwo, praca i zgoda! PIEŚŃ FILARETÓW Hej, użyjmy żywota! Wszak żyjem tylko raz; Niechaj ta czara złota Nie próżno wabi nas. Hejże do niej wesoło! Niechaj obiega w koło, Chwytaj i do dna chyl Zwiastunkę słodkich chwil! Po co tu obce mowy, Polski pijemy miód; Lepszy śpiew narodowy I lepszy bratni ród. W ksiąg greckich, rzymskich steki Wlazłeś, nie żebyś gnił; Byś bawił się jak Greki, A jak Rzymianin bił. Ot tam siedzą prawnicy, I dla nich puchar staw, Dzisiaj trzeba prawicy, A jutro trzeba praw. Wymowa wznieść nie zdoła Dziś na wolności szczyt; Gdzie przyjaźń, miłość woła, Tam, bracia, cyt! tam cyt! Kto metal kwasi, pali, Skwasi metal i czas; My ze złotych metali Bacha ciągnijmy kwas