Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Posłuchajcie moich słów, w których jest prawda - poczujcie ją poprzez lęk. Strach narastał i konie niespokojnie przebierały nogami, rżeniem oznajmiając swój niepokój. Scaler i Belder zeskoczyli z siodeł wyczuwając, że ich wierzchowce lada chwila mogą zerwać się do ucieczki. Pagan pochylił się i poklepał szyję swojego konia; zwierzę uspokoiło się, ale wciąż trzymało uszy po sobie. Wiedział, że jest bliskie paniki. Konie Valtayi i Renyi wyrwały się. Kobiety zeskoczyły z siodeł, a potem pomogły zsiąść kobiecie ze wsi, Parise. Osłaniając niemowlę, które zaczęło płakać, Parise położyła się na ziemi. Nie mogła opanować drżenia. Pagan zsiadł z konia i dobywszy miecza, powoli dołączył do Tenaki i pozostałych. Scaler i Belder poszli w jego ślady. - Wyjmij miecz - szepnęła Renya, ale Scaler nie usłuchał. Zdobył się tylko na tyle odwagi, aby stanąć u boku Tenaki Khana. Jakakolwiek myśl o tym, by rzeczywiście walczyć u jego boku, utonęła w odmętach przerażenia. - Głupcy - powiedział wódz z pogardą. - Idziecie jak barany na rzeź! - Czarni Templariusze ruszyli naprzód. Tenaka próbował opanować przerażenie, lecz jego kończyny zamieniły się w ołów i stracił zupełnie pewność siebie. Wiedział, że użyto przeciw niemu czarnej magii, jednak sama wiedza nie wystarczała. Czuł się jak dziecko tropione przez lamparta. Zwalcz to, powiedział sobie. Gdzie twoja odwaga? Nagle, tak jak we śnie, przerażenie minęło i powróciła siła. Nie odwracając się wiedział, że powrócili rycerze w bieli, tym razem naprawdę. Templariusze powstrzymali swój marsz, a Padaxes zaklął cicho, ujrzawszy Trzydziestu. Straciwszy przewagę liczebną, na nowo rozważył swoje szansę. Przywołał moc Ducha i spróbował przeniknąć umysły wrogów, napotykając jednak nieprzeniknioną zaporę mocy... Z wyjątkiem wojownika stojącego pośrodku - ten nie był mistykiem. Padaxes znał legendy o Trzydziestu - jego świątynie były przecież ich namiastką - i rozpoznał run na hełmie tamtego. Dowódca i nie mistyk? Zaświtała mu pewna myśl. - Wiele krwi przeleje się dzisiaj - zawołał. - Chyba, że załatwimy to między kapitanami. Abaddon chwycił Decado za ramię, powstrzymując go. - Nie, Decado, nie pojmujesz jego mocy. - Jest człowiekiem, to wszystko - padła odpowiedź. - Nie, jest czymś o wiele więcej niż człowiekiem - posiada moc Chaosu. Jeśli ktoś ma z nim walczyć, niech to będzie Acuas. - Czyż nie jestem wodzem tej waszej grupy? - Tak, ale... - Żadnych ale. Żądam posłuszeństwa! - Decado uwolnił rękę i ruszył do przodu, zatrzymując się o kilka kroków od zakutego w czarną zbroję Padaxesa. - Co proponujesz, Templariuszu? - Pojedynek dowódców. Ludzie pokonanego opuszczają pole. - Żądam więcej - powiedział zimno Decado. - Znacznie więcej! - Mów. - Długo studiowałem historię mistyków. To jest... była... część mojego dawnego powołania. Mówi się, że w czasie dawnych wojen przywódca skupiał w sobie dusze swojego wojska, a kiedy ginął, jego żołnierze umierali razem z nim. - To prawda - powiedział Padaxes, kryjąc radość. - Tego właśnie żądam. - Tak się stanie. Przysięgam na Ducha! - Niczego nie przysięgaj, wojowniku. Twoje przysięgi nic dla mnie nie znaczą. Żądam dowodu! - To potrwa chwilę. Muszę odprawić modły i ufam, że ty zrobisz to samo - powiedział Padaxes. Decado skinął głową i powrócił do swoich. - Nie możesz tego zrobić, Decado - powiedział Acuas. - Zgubisz nas wszystkich! - Nagle zabawa przestała się wam podobać? - warknął Decado. - Nie o to chodzi. Ten człowiek, twój przeciwnik, dysponuje mocą, jakiej ty nie posiadasz. Może czytać w twoich myślach, przewidzieć każdy twój ruch. Jak więc zamierzasz go pokonać? Decado roześmiał się. - Czy nadal jestem waszym wodzem? Acuas zerknął na dawnego opata. - Tak - powiedział. - Jesteś wodzem. - A więc, kiedy on skończy swój obrzęd, przyłączysz siły życiowe Trzydziestu do moich. - Zanim umrę, powiedz mi jedno - powiedział Acuas. - Dlaczego poświęcasz się w ten sposób? Dlaczego skazujesz swoich przyjaciół? Decado wzruszył ramionami. - Któż to wie? Czarni Templariusze upadli na kolana przed Padaxesem, który śpiewnie recytował imiona demonów, przywołując Ducha Chaosu, podnosząc głos aż do krzyku. Nad wschodnim horyzontem pojawiło się słońce, jednak dziwnym trafem nie oświetliło polany. - Skończone - wyszeptał Abaddon. - Dotrzymał słowa i dusze jego wojowników są w nim. - Teraz wasza kolej - rozkazał Decado. Trzydziestu uklękło przed swoim wodzem z pochylonymi głowami. Decado nie czuł nic. Mimo to wiedział, że go usłuchali. - Dec, czy to ty? - zawołał Ananais