Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Maryam chciała się dowiedzieć, dlaczego my, mahometanie, uważamy, że dusze posiadają wyłącznie mężczyźni - wyjaśnił Mahmoud. - Miriam, to równie wulgarne uproszczenie jak to, że Żydzi składają w ofierze chrześcijańskie dzieci. Według Koranu do Raju dostają się całe rodziny, kobiety i mężczyźni. Weź na przykład "Złote ornamenty", wers siedemdziesiąty - zgadza się, Śmierdzielu? - Wejdźcie do Ogrodu, wy i wasze żony, abyście stali się szczęśliwymi - potwierdził Mahmoud. - Nie dam rady tego lepiej przetłumaczyć. - Słyszałam o pięknych hurysach, które mahometanie trzymają dla rozrywki w swoim Raju - zauważyła Miriam. - W jaki sposób miałoby się znaleźć tam jeszcze miejsce dla żon? - Hurysy to zupełnie inny rodzaj istot, tak samo jak dżinnowie i anioły - wyjaśnił Jubal. - Nie potrzebują dusz, bo od razu są samymi duchami - wiecznymi, niezmiennymi i pięknymi. Istnieją również męskie hurysy, czy coś w tym rodzaju. Nie muszą sobie zasłużyć na wejście do Raju, gdyż należą do obsługi. Roznoszą smakowite potrawy i drinki nie powodujące kaca, i zabawiają gości tak, jak oni sobie tego zażyczą. Natomiast dusze żon nie mają powodów do narzekań, bo nie muszą pracować. Zgadza się, Śmierdzielu? - Mniej więcej, oczywiście biorąc poprawkę na dość dowolny dobór słów. Hurysy... - Nagle przerwał i usiadł gwałtownie, zrzucając z siebie Miriam. - Hej, dziewczęta! Możliwe, że jednak nie macie dusz! - Och, ty niewdzięczny psie! - syknęła Miriam. - Natychmiast to odszczekaj! - Uspokój się, Maryam. Jeżeli nie masz duszy, to znaczy, że jesteś nieśmiertelna. Jubal... Czy to możliwe, żeby człowiek umarł i wcale tego nie zauważył? - Nie wiem. Nigdy nie próbowałem. - Czy nie mogło być tak, że umarłem na Marsie i tylko śnię, że wróciłem do domu? Rozejrzyjcie się dookoła! Jesteśmy w ogrodzie, który wzbudziłby zazdrość samego Proroka. Cztery piękne hurysy podają o dowolnej porze znakomite potrawy i wyśmienite drinki. Jeśli się uprzeć, można nawet uznać, że są też ich męskie odpowiedniki. Czy to Raj? - Zapewniam cię, że nie - uspokoił go Jubal. - Wkrótce będę musiał zapłacić podatek. - Ale przecież m n i e to nie dotyczy. - Co zaś tyczy się tych hurys... Nawet jeśli założymy, że są wystarczająco ładne, bo to przecież rzecz gustu... - Mogą być. - Zapłacisz za to, szefie! - ...pozostaje jeszcze kwestia jednego koniecznego atrybutu hurys - dokończył Jubal. - Hmm... - mruknął Mahmoud. - Lepiej się w to nie zagłębiajmy. Gdybyśmy rzeczywiście znajdowali się w Raju, byłby to nieodłączny atrybut duchowy, całkowicie oczywisty. - Skoro tak - stwierdził stanowczo Jubal - to mogę cię zapewnić, że one nie są hurysami. Mahmoud westchnął z żalem. - W takim razie będę musiał nawrócić jedną z nich. - Dlaczego jedną? Są takie miejsca, gdzie mógłbyś wykorzystać cały limit. - Nie, mój bracie. Jak mądrze mówi Prorok: prawo pozwala mieć cztery, lecz uczciwie można się zająć tylko jedną. - Miło to słyszeć. Którą wybierasz? - Zobaczymy. Maryam, czy czujesz się odpowiednio uduchowiona? - Idź do diabła! Widzicie ich, wymyślili sobie hurysy! - Jill? - Nie zgadzam się! - zaprotestował Ben. - Ja nad nią pracuję. - W takim razie Jill później. Anne? - Przykro mi, ale jestem umówiona. - Dorcas? Jesteś moją ostatnią szansą. - Powiedz mi, Śmierdzielu, jak bardzo mam być uduchowiona? - zapytała łagodnie. * Mike poszedł na górę do swojego pokoju, zamknął drzwi, położył się na łóżku, przyjął pozycję embrionalną, wywrócił oczy, połknął język i spowolnił bicie serca. Jill nie lubiła, kiedy robił to w dzień, ale nie zgłaszała sprzeciwu, dopóki nie zabierał się do tego przy ludziach. Nie mógł robić przy ludziach wielu rzeczy, lecz tylko ta jedna wywoływała jej gniew. Czekał na stosowną chwilę od momentu, kiedy opuści tamto pomieszczenie zawierające straszliwą niewłaściwość; musiał jak najszybciej wycofać się i spróbować wszystko zgrokować. Uczynił coś, czego Jill zakazała mu robić. Odczuwał bardzo ludzką chęć usprawiedliwienia się tym, że został do tego zmuszony, lecz jego marsjańskie wychowanie nie pozwalało mu skorzystać z tej drogi ucieczki. Znalazł się w sytuacji, kiedy musiał postąpić właśnie tak, a nie inaczej i świadomie dokonał wyboru. Grokował, że uczynił słusznie, ale przecież jego wodny brat Jill zakazał mu tego robić... Jednak gdyby tego nie zrobił, nie miałby żadnego wyboru, a to doprowadziłoby do powstania sprzeczności. Wyboru należało dokonywać zawsze, kiedy istniała taka konieczność, gdyż prowadziło to do rozrastania się ducha. Czy Jill byłaby zadowolona, gdyby podjął inne działanie, nie marnując żywności? Na pewno nie. Grokował, że zakaz Jill dotyczył również tego drugiego wariantu. W tym momencie istota powstała z ludzkich genów i ukształtowana przez marsjański sposób myślenia, która nie mogła stać się ani człowiekiem, ani Marsjaninem, zakończyła jeden z etapów rozwoju, przestając być młodym w gnieździe