Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Od czasu do czasu kamery pokazywały statki Niszczycieli na tle rozprzestrzeniającej się zagłady. Każdy z nich znajdował się na długiej, wymuszonej trajektorii, która, jak się spodziewano, miała pozwolić na ucieczkę i ochronę przed promieniowaniem. Potem kamery skupiły się na Trzeciej Planecie, pokazując szczegóły. Siedem statków wciąż jeszcze znajdowało się na orbicie i prawdopodobnie miało już tam pozostać. Przed takim natężeniem śmiertelnego promieniowania nie mogły ich ochronić nawet potężne ekrany. Załogi musiały zginąć. Na tle powierzchni planety widać było startujący zygzakiem prom, który nagle pełnym ciągiem wbił się w ziemię. Cana zażądał bardziej szczegółowych przybliżeń. Jeden po drugim zidentyfikowano statki pozostałe na orbicie. Ich całkowita sterylizacja była teraz kwestią minut. Któregoś dnia będzie można je odzyskać, ale ludziom, którzy je pilotowali nie pozostała już żadna nadzieja. Statek Admiralski Cany, Skua, znajdował się dość daleko od szalejących macek promieniowania i wkrótce huk przeciążonych silników uspokoił się i wrócił do normy. Cana natomiast z pewnością się nie uspokoił. Kipiał wewnętrznie zimną złością, co było strasznym widokiem. Bez przerwy żądał danych i informacji na temat statków, którym nie udało się uciec. Wreszcie odwrócił się w stronę Brona z wściekłością, którą z trudem opanowywał. - Wiesz co mi zrobiłeś, Synkretysto? Kosztowałeś mnie trzy zamieszkałe planety, co najmniej siedem statków, ponad l000 ludzi... i Martina Daiquista! Przerwał, jakby mu zabrakło słów, ale zaraz znowu zaczął mówić, ciągle walcząc z narastającą wściekłością. - Jeden człowiek, pieprzona książka i garść bioniki. Na Zeusa! Nic dziwnego, że formy Chaosu traktują cię z takim respektem. Jeżeli potrafisz tyle dokonać będąc więźniem, to drżę na myśl co się stanie z wszechświatem, jeśli powierzy ci się flotę. Spojrzał ze smutkiem na ekrany, pokazujące nabrzmiałe słońce, zmuszone do zniszczenia planet, które ogrzewało od tysiącleci. - Musze się wpierw zająć bezpieczeństwem floty. Przyjdź do mojej kabiny za godzinę. Musimy porozmawiać o wielu rzeczach. Odszedł zwołując na konferencje oficerów i miotając obelgi na obsługę radia, która toczyła z góry przegraną bitwę o utrzymanie łączności w pobliżu szalejącej gwiazdy. Bron pozostał jeszcze przy ekranach, wciąż przejęty ogromem chaosu, który sprowokował. Zniszczenie na tak kolosalną skalę przy użyciu czterech małych rakiet Nemesis było możliwe jedynie dzięki jego perwersyjnemu geniuszowi, który podpowiedział mu pomysł zwiększenia miliony razy skuteczności tych rakiet. Nie on jeden zdawał sobie sprawę ze swojego talentu. Stawał twarzą w twarz z od dawna nakreślonym przeznaczeniem. Tak wyjątkowym, że decyzja o jego zamordowaniu na Onaris została podjęta przed 700 milionami lat w innej galaktyce. Rozdział XXVI "Doc ocenia, że masz szczęście, że słońce nie zamieniło się w nową" - powiedziała Jaycee cichym głosem, który wyrwał go z zamyślenia. - Już wrócił? "Już dawno. Przesłuchuje taśmy i stara się coś z nich zrozumieć". - Co? "Przegrał w Sztabie. Zdjęli go z dowództwa i cały kram powierzono temu gnojkowatemu generałowi Ananiasowi". - Łącznie z dowództwem nad flotą? "Cały kram. Został teraz Głównym Doradcą Sztabu Generalnego" - A gdzie jest w tej chwili? "Ciągle w kosmosie, na pokładzie statku radiowego wywiadu. Przynajmniej wciąż nas podsłuchuje za pośrednictwem Antares". - Czyli słyszy naszą rozmowę? "Trafiłeś w dziesiątkę, żołnierzyku" - głos Ananiasa był przytłumiony, ale wyraźny. "Cieszę się, że znowu jesteś w formie. Zmontowałeś maleńkie zniszczonko, które przewyższyło wszystkie twoje dotychczasowe osiągnięcia. Kłopot w tym, że uderzyłeś w złą stronę. Mając ciebie, nie musimy już martwić się o wrogów". - Zrób mi przysługę, Ananias. Musisz zatrzymać flotę Komanda przed spotkaniem z Niszczycielami. Flota Cany jest już gotowa i ma desperacką wole walki. Są w stanie rozbić was w puch. "Spokojnie. Te dwie floty nigdy się nie zbliżą do siebie na parsek. Już się tym zająłem