Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Zapytałam Jacka czy wie, że lewica chce go zrobić premierem. Jacek popatrzył na mnie i mruknął: — Tak ci powiedział? Hm... to interesujące. Dodałam jeszcze: — Ale, żeby to się stało musisz zmienić garderobę. — Moje dziecko — odrzekł — ja to jestem taki czło wiek, że czy będę premierem, czy prezydentem, czy szefem ONZ, to gówno mnie obchodzi, co oni sobie myślą i tak będę chodził w dżinsowej kurteczce i praktycznie rzecz biorąc każdy mi może naskoczyć. Nie zgodziłam się z nim, zaczęłam go przekonywać. Jacka znałam kilka tygodni. Cały dzień pije, od bladego świtu do bladego świtu, ale nigdy nie zauważyłam, żeby się zataczał. A kiedyś widziałam, siedząc z nim dwie godziny, jak na dzień dobry wypija dwie butelki wina. Normalny człowiek by padł po takiej ilości, on wstaje, otrząsa się, idzie dalej i za chwilę znowu pije. Kiedyś odbył ze mną poważną rozmowę na temat Niesiołowskiego. Najpierw mi oświadczył, że to jest jego przyjaciel, ale że musi mi coś powiedzieć na temat moich z nim spotkań. — Jacku, moje spotkania ze Stefanem, są w jakiś sposób kontrolowane przeze mnie, więc nie ma problemu. Na to Jacek rzucił: — Uważaj, to nie jest facet zupełnie normalny, to jest pierwsza rzecz, a poza tym musisz cholernie uważać, bo wiesz... I opowiedział mi taką historię. Stefan w więzieniu pękł, nie wytrzymał. Jak była dyskusja w Sejmie na temat agentów, Niesiołowski wypowiadał się bardzo twardo. Wtedy Kuroń wstał i zwrócił się do niego kryptonimem, który Niesiołowski nosił. Niesiołowski się zmieszał i natychmiast zamilkł. Kuroń stwierdził: — Nie miałbym nic przeciwko temu, że się załamał, ludzie są tylko ludźmi, ale po jaką cholerę wypomina takie rzeczy innym. Jacek to bardzo dziwna osobowość. Przekonywałam go do Ewy Spychalskiej, gdy był strajk miedziowy. Wtedy on, Lewandowski i Spychalska tworzyli taką trójkę. Ewa z Lewandowskim zachowywali się w stosunku do siebie poprawnie, nawet prowadzili kurtuazyjne rozmowy, natomiast z Kuroniem nie miała kontaktu. Jacek pytał mnie kiedyś o Ewę, odparłam, że to świetna baba i bardzo się lubimy. Następnym razem było spotkanie w OPZZ ich trójki oraz przedstawicieli stu zakładów z całego kraju. I Ewa potem relacjonowała, że bardzo ciepło się z nią przywitał, nazwał ją swoją małą dziewczynką i był szarmancki. Tych komplementów Jacka nie należy brać poważnie, bo on natychmiast zapomina, że coś takiego mówił. Kiedyś Ewa była na niego wkurzona, to było wtedy, gdy w ministerstwie odbywały się rozmowy mające doprowadzić do podpisania porozumienia z Miedzią. Ewa przyszła w nocy i warknęła: — Cholerny gnojek, to przez niego rozmowy wzięły w łeb. Wszystko było uzgodnione, a on się zaparł i nie dopuścił do podpisania porozumienia. Chłopcy z Miedzi też najbardziej psioczyli na Jacka, też uznali, że jego sposób zachowania i prowadzenia rozmów spowodował, że porozumienie nie zostało podpisane. Rozmawiałam o tym z Ja- 120 nuszem, on miał ochotę przystać na ich warunki, które podobno nie były takie wygórowane. Dlatego mówię, że jest to dziwny facet, z jednej strony taki zbawca ludzkości, z drugiej potrafi zaleźć za skórę. I chyba taki właśnie jest. Trudno go rozgryźć. Śmierdzi wódą, papierochami, gryzie po Buszach, całuje w każde odsłonięte i zasłonięte miejsce, które może znaleźć. Jego per wersja polega wyłącznie na opowiadaniu bardzo dziwnych rzeczy, które nigdy się nie zdarzyły. Nie pamiętam dokładnie wszystkiego tego, co mi mówił, bo Jacek bardzo dużo informacji z siebie wyrzuca, ale głównie dotyczą one jego i kobiet, które się przy nim kręciły. Nie wiem czy to prawda, czy opowiada historie, które chciał, żeby się zdarzyły. JACEK KUROŃ, ur. 3 marca 1934 roku we Lwowie. Studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim. Jako student w marcu 1953 roku wstąpił do partii, pół roku później został z niej usunięty za odmowę złożenia samokrytyki. Od 1954 roku zakładał drużyny „Walterowców" („czerwone harcerstwo"). W 1961 roku, po rozwiązaniu tych drużyn, został pozbawiony wszystkich funkcji w ZHP. W 1956 roku współpracował z robotnikami fabryki na Żeraniu i uczestniczył w ruchu odnowy na UW. Wstąpił ponownie do partii, z której wyrzucono go w 1964 roku i aresztowano za napisany wspólnie z Karolem Modzelewskim „List otwarty do członków PZPR". Dostał za to trzy lata więzienia. Ponownie aresztowano go 8 marca 1968 roku pod zarzutem inspirowania studenckich demonstracji. Skazano go na trzy i pół roku. W1975 roku był współautorem Listu 59, protestu przeciwko wprowadzeniu do Konstytucji PRL zapisów o kierowniczej roli PZPR i sojuszu z ZSRR. Współzałożyciel i jeden z najaktywniejszych działaczy Komitetu Obrony Robotników. Wykładowca nielegalnego Towarzystwa Kursów Naukowych. Aresztowany w sierpniu 1980 roku, zwolniony po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, został doradcą MKZ w Gdańsku, a potem Komisji Krajowej „Solidarności". 13 grudnia 1981 internowany, 9 miesięcy później oskarżony o obalanie ustroju. Wyszedł na wolność po amnestii w 1984 roku, został doradcą podziemnych struktur „Solidarności". Był uczestnikiem obrad „okrągłego stołu". Poseł na Sejm X kadencji (wygrał z Jerzym Urbanem) oraz do obecnego parlamentu. Minister pracy i polityki socjalnej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego oraz Hanny Suchockiej