Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
W trakcie tych zgromadzeń ojciec recytował wybrany przez obecnych poemat albo jedną z licznych znanych sobie legend, lub też w formie pieśni przedstawiał rozmowę kilku postaci. Czasami na opowiedzenie całej historii nie starczało jednej nocy i publiczność spotykała się ponownie następnego wieczoru. W sobotę albo w przeddzień świąt, korzystając z tego, że następnego ranka nie musieliśmy wcześnie wstawać, ojciec opowiadał nam, swoim dzieciom, historie o dawnych wielkich narodach oraz wspaniałych ludziach albo o Bogu, przyrodzie i tajemniczych cudach; na zakończenie zawsze przytaczał baśń z Tysiąca i jednej nocy, a znał ich tyle, że naprawdę starczyłoby po jednej na każdą z tysiąca i jednej nocy. Spośród wielu wrażeń wywołanych przez te pozostawiające niezatarty ślad opowieści mojego ojca jedno co najmniej pięć razy posłużyło mi za czynnik uduchawiający, pozwalający zrozumieć to, co niezrozumiałe. Owo silne wrażenie, które wiele lat później posłużyło mi za czynnik uduchawiający, wykrystalizowało się we mnie pewnego wieczoru, gdy mój ojciec recytował i śpiewał legendę o Potopie poprzedzającym wielki Potop, a potem z jednym ze swoich przyjaciół podjął dyskusję na ten temat. Działo się to w okresie, kiedy okoliczności życiowe zmusiły mojego ojca do obrania zawodu stolarza. Wspomniany przyjaciel często odwiedzał go w warsztacie i czasami spędzali tak całą noc, zastanawiając się nad znaczeniem starych legend i powiedzeń. Tym przyjacielem był nie kto inny, jak sam dziekan Borsz z Katedry Wojskowej w Karsie, który już wkrótce miał się stać moim pierwszym wychowawcą, twórcą i autorem mojej obecnej indywidualności oraz, że tak powiem, “trzecim obliczem mojego wewnętrznego Boga". Owej nocy, kiedy miała miejsce ta dyskusja, w warsztacie oprócz mnie znajdował się jeszcze mój wuj, który tego samego wieczoru przybył do miasta z pobliskiej wioski, gdzie miał ogrody warzywne i winnice. Obaj siedzieliśmy cicho w kącie na miękkich strużynach, słuchając mojego ojca, który śpiewał legendę o babilońskim bohaterze Gilgameszu i objaśniał jej znaczenie. Dyskusja wywiązała się w momencie, gdy ojciec skończył dwudziestą pierwszą pieśń legendy, w której pewien Ut-Napisztim opowiada Gilgameszowi O tym, jak potop zniszczył ziemię Szuruppak. Po zakończeniu pieśni ojciec przerwał na chwilę, żeby nabić fajkę, i powiedział, że jego zdaniem legenda o Gilgameszu wywodzi się od Sumerów, narodu starszego od Babilończyków. Dodał, że z pewnością ta sama legenda jest źródłem znajdującej się w pięcioksięgu opowieści o Potopie i że właśnie na niej opiera się światopogląd chrześcijański, tylko nazwy i w niektórych miejscach pewne szczegóły uległy zmianie. Ojciec dziekan zaprotestował, cytując wiele przeczących temu danych, i dyskusja tak się ożywiła, że obaj zapomnieli odesłać mnie do łóżka, co zwykli czynić w takich sytuacjach. Ich spór tak bardzo zainteresował wuja i mnie, że leżeliśmy bez ruchu na miękkich strużynach do samego świtu, kiedy to po skończonej dyskusji mój ojciec i jego przyjaciel w końcu się rozstali. Ową dwudziestą pierwszą pieśń tyle razy powtarzano tej nocy, że wyryła się w mojej pamięci na całe życie. Oto jej treść: Wyjawię ci, Gilgameszu, Smutną tajemnicę Bogów: Jak kiedyś spotkali się i powzięli zamiar Zesłać potop na ziemię Szuruppak. Jasnooki Ea, nic nie mówiąc ojcu swemu Anu, Ni Panu, potężnemu Ellilowi, Ni siewcy szczęścia, Nemuru, Ani nawet księciu zaświatów, Enu Wezwał do siebie syna Ubara-Tutu; Rzeki do niego: “Dom swój rozbierz, korab zbuduj; Wszystkiej rodzinie i krewieństwu każ wstąpić do nawy, Z wszystkiego ptactwa i zwierzyny nasienie tam wprowadź; Bogowie nieodwołalnie postanowili Zesłać potop na ziemię Szuruppak." [W oparciu o wyd. Gilgamesz: epos starożytnego Dwurzecza, tłum. R. Stiller, PIW, Warszawa 1980.] Dane ukształtowane we mnie w dzieciństwie w wyniku silnych wrażeń, jakich doznałem w trakcie dyskusji na ten abstrakcyjny temat, prowadzonej przez dwie osoby – które do samej starości toczyły w miarę normalne życie – miały dobroczynny wpływ na kształtowanie się mojej indywidualności. Zdałem sobie z tego sprawę o wiele później, a mianowicie tuż przed powszechną wojną europejską [pierwsza wojna światowa], i od tamtego czasu owe dane zaczęły służyć mi za wspomniany wyżej czynnik uduchawiający. Początkowy wstrząs, którego doznały moje umysłowe i uczuciowe skojarzenia, a który spowodował pojawienie się we mnie owej świadomości, wyglądał następująco: Któregoś dnia przeczytałem w jednym z czasopism artykuł o tym, że wśród ruin Babilonu odkryto tablice z inskrypcjami pochodzącymi, jak twierdzili uczeni, sprzed co najmniej czterech tysięcy lat. W tym samym numerze opublikowano te inskrypcje wraz z tłumaczeniem; okazało się, iż była to właśnie legenda o bohaterskim Gilgameszu