Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Macie słuszność, to ja byłam szalona, prosząc was, byście tu zostały. Byłoby to poświęcenie z waszej strony, ale ja nie chcę ofiar. Hrabina spojrzała na królowę swymi pięknymi oczami, lecz niestety, zamiast gotowości poniesienia każdej ofiary królowa wyczytała w nich jedynie słabość kobiety. — A więc, księżno — zapytała królowa — czy i ty postanowiłaś wyjechać? Królowa położyła szczególny akcent na słowo „i ty”. — Tak, Wasza Królewska Mość. — Zapewne do któregoś ze swych majątków… położonego… daleko stąd. — Opuszczając Waszą Królewską Mość, pięćdziesiąt mil sprawia tyleż bólu, co sto pięćdziesiąt… — Czyli udajesz się za granicę?… — Niestety, tak. Ciężkie westchnienie rozdarło serce królowej, lecz nie wydostało się z jej ust… — Dokąd więc wyjeżdżasz? — Nad brzegi Renu, Wasza Królewska Mość. — To dobrze. Mówisz po niemiecku — dodała królowa z niewypowiedzianie smutnym uśmiechem — to ja ciebie nauczyłam. Przyda ci się więc, księżno, na coś przyjaźń królowej. Bardzo jestem z tego rada. Następnie odwróciwszy się do hrabiny Julianowej, królowa dodała: — Nie chcę was rozłączać. Pragniesz zostać, hrabino, umiem to ocenić — ale lękam się o ciebie i chcę, abyś również wyjechała. Rozkazuję ci, abyś wyjechała. Królowa zatrzymała się na chwilę i nie byłaby w stanie pomimo bohaterskich wysiłków powstrzymać natłoku wzruszeń, jakie ją ogarnęły, gdyby w tym momencie nie rozległ się głos króla, który nie brał udziału w tej scenie, choć był przy niej obecny, zajęty spożywaniem deseru. — Otrzymano wiadomość, że ktoś przybył do pani — rzekł król do Marii Antoniny. — Ależ, przede wszystkim — zawołała królowa, wyzbywając się wszelkich względów prócz tych, które nakazywała jej godność królowej — Wasza Królewska Mość powinien wydać jakieś rozkazy. Są tu jedynie trzy osoby: książę de Lambesc, hrabia de Bezenval i marszałek de Broglie. Czekamy na rozkazy Waszej Królewskiej Mości! Król podniósł ociężały, wahający się wzrok. — I cóż sądzisz o tym wszystkim, marszałku? — Wasza Królewska Mość — odrzekł sędziwy marszałek de Broglie — jeżeli wycofa się wojska z Paryża, powiedzą wówczas, że poniosło ono klęskę. Ale jeżeli Wasza Królewska Mość postanowi zostawić je, trzeba uczynić wszystko, by armia odniosła zwycięstwo. — Doskonale powiedziane! — zawołała królowa, ściskając rękę marszałkowi. — Znakomicie! — potwierdził de Bezenval. Jedynie de Lambesc potrząsał głową. — I co dalej? — zapytał król. — Niech Wasza Królewska Mość wyda rozkaz: „Maszerować!” — rzekł stary marszałek. — Tak! Maszerować! — zawołała królowa. — A więc dobrze. Wobec tego, że wszyscy tego żądacie, rozkazuję: „Maszerować!” — rzekł król. W tej samej chwili królowej wręczono list, który zawierał te oto słowa: „Na Boga, niech Wasza Królewska Mość nie działa zbyt pośpiesznie! Proszę o audiencję u Waszej Królewskiej Mości”. — Jego podpis! — szepnęła królowa, po czym odwróciwszy się zapytała: — Czy hrabia de Charny jest u mnie? — Przybył cały zakurzony, a nawet, jak mi się zdaje, pokrwawiony — odpowiedziała zaufana pokojówka. — Zechciejcie, panowie, zaczekać chwilkę! — zwróciła się królowa do pana de Bezenvala i marszałka de Broglie. — Zaraz wrócę Po czym w pośpiechu udała się do swoich apartamentów. Król nawet nie odwrócił głowy. XXVII OLIWIER DE CHARNY Wszedłszy do swego gabinetu, królowa zastała tam autora listu, który przyniosła jej pokojówka. Był to trzydziestopięcioletni mężczyzna, wysoki, o twarzy, która świadczyła o sile i stanowczości. Oczy miał niebieskawoszare, spojrzenie przenikliwe jak u orła, nos prosty. Mocno wystający podbródek nadawał twarzy stanowczy wyraz, co szczególnie podkreślał mundur porucznika gwardii przybocznej, jaki przybyły miał na sobie. Drżące ręce wystawały spod poszarpanych mankietów. Szpada była wygięta i nie wchodziła do pochwy. Gdy królowa wchodziła, hrabia przemierzał dużymi krokami buduar, pochłonięty tysiącem gorączkowych, wzburzonych myśli. Królowa podeszła wprost do niego. — Hrabia de Charny! — zawołała. — To pan jest tutaj! Widząc, że ten, do którego się zwróciła, składa jej zgodny, z etykietą dworską pełen szacunku ukłon, królowa skinęła na pokojówkę, by się oddaliła i zamknęła za sobą drzwi. Zaledwie zdążyły się zamknąć, kiedy królowa, ściskając z całej siły rękę hrabiego, zapytała go — Hrabio! Po coś tu przybył? — Wasza Królewska Mość, dlatego że uważałem stawienie się tutaj za swój obowiązek. — Nie. Pańskim obowiązkiem było opuścić Wersal i postąpić tak, jak zostało umówione, to znaczy być mi posłusznym. Wreszcie obowiązkiem pańskim było postąpić tak, jak uczynili wszyscy moi przyjaciele, których przeraził mój przyszły los. Hrabio! Pańskim obowiązkiem jest odsunąć się, ode mnie, nie robiąc żadnych poświęceń. — Mam się usunąć? — Tak. Nawet uciec ode mnie. — Ja miałbym uciec… od Waszej Królewskiej Mości?… Któż potrafi uczynić coś podobnego? — Każdy, kto się kieruje rozsądkiem. — Uważam siebie również za rozsądnego i właśnie dlatego przybyłem do Wersalu. — A skąd pan przybywa, hrabio? — Z Paryża. — Ze zbuntowanego Paryża? — Z Paryża, który wre, jest upojony i ocieka krwią. Królowa zakryła twarz obiema rękami. — Och! A więc nikt, nawet pan nie przyniesie mi jakiejś pomyślnej wiadomości. — Wasza Królewska Mość może żądać od tych, którzy ją w obecnych warunkach informują, tylko jednego — prawdy! — A czy to co ty mi przynosisz, hrabio, jest prawdą? — Jak zawsze, Wasza Królewska Mość! — Zacną masz duszę, hrabio, i prawe serce! — Jestem wiernym poddanym Waszej Królewskiej Mości — to wszystko! — A więc dobrze, przyjacielu! Zmiłuj się i nie mów mi teraz ani słówka. Przybywasz w chwili, kiedy serce moje pęta. Moi przyjaciele po raz pierwszy zadręczają mnie prawdą, której ty, hrabio, nigdy nie ukrywałeś. O, ta prawda! Nie sposób było ukrywać jej dłużej przede mną. Rzuca się w oczy wszędzie: w łunie, jaka widnieje na niebie, w powietrzu, które jest pełne złowieszczych odgłosów. Widzę ją na pobladłych pełnych skupienia twarzach moich dworzan. O, nie, nie! Po raz pierwszy w swym życiu nie mów mi, hrabio, prawdy! Hrabia de Charny przyjrzał się bacznie królowej. — Jesteś zdumiony, hrabio — mówiła dalej — prawda? Znałeś mnie dotąd jako bardzo dzielną. Ale to jeszcze nie koniec wszelkich niespodzianek!… Hrabia mimo woli wykonał ruch oznaczający zapytanie. — Dowiesz się, hrabio, za chwilę — odpowiedziała królowa uśmiechając się w zdenerwowaniu