Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Ale czytajmy dalej Grzymałę: „A bohater-amant w Ciotuni, główni bohaterowie w Przyjaciołach, pułkownik w Dyliżan- sie, porucznicy w Lita et Compagnie, jakie to wszystko piękne, czasem rzewne, a zawsze dzielne, nieustraszone; jak Fredro woła: «Z drogi!», ku innym figurom, gdy wchodzą jego uprzywilejowani...” Fredro jak Fredro, z Fredrą dogadalibyśmy się jakoś, ale kiedy taki fredrolog nastroszy wąsa i krzyknie: „z drogi!” – czyż można się dziwić; że cywile uciekały i latami całymi ani rusz nie chciały chodzić na Fredrę? Aby docenić smak papkinady naszego Grzymały dodajmy, że taka Lita et Compagnie albo Dyliżans to są błahostki zaledwie że godne pióra Fredry, że nic nie wiemy o bohaterstwie młodych ułanów czy huzarów w Lita et Compagnie, nie bardzo wiemy nawet, w jakiej armii służą ci podporucznicy stojący garnizonem w Poznaniu; wiemy tylko, że robią długi i że ma- rzą na niewidziane o bogatym ożenku (Juliusz: Brzydka? – Karol: Nie znam jej, ale mówią, że ładna. – Juliusz: I bogata? – Karol: Ha, bogata... – Juliusz: I czegóż ty chcesz? – Gustaw: Na oślep zająłbym twoje miejsce...). 83 Grzymała-Siedlecki widzi w komediach Fredry „nieustanne pobłyski lancowych szty- chów”, rycerskiego ducha, Bogurodzicę... To wiązanie Ciotuni, a nawet Dam i huzarów z Bogurodzicą wydaje mi się dość ryzykowne. Sądzę, że Fredro brał do swoich komedii uła- nów, tak jak brał birbantów, bo zabierając się do pisania znał głównie te dwa typy, spędziw- szy pierwszą młodość w armii, a drugą w hulaszczym Lwowie. Ale ci młodzi wojskowi są jako amanci raczej konwencjonalni, bladzi. Gdyby się chcieć przekomarzać z Grzymałą, można by stwierdzić, że o wiele więcej animuszu okazują i daleko bardziej zwycięscy w tych bojach sercowych są u Fredry – cywile. Gucio w Ślubach, Ludmir w Panu Jowialskim, nawet Alfred w Mężu i żonie o wiele więcej okazują kawalerskiego tupetu i odwagi miłosnej, o wiele bardziej podpadają pod owe określenia Grzymały niż tamte umundurowane fajtłapy. I wbrew złudzeniu, jakie w nas podtrzymuje fredrologia dla pensjonarek, młodzi wojskowi odgrywają w komediach Fredry dość znikomą rolę. Ani jeden z młodych fredrowskich uła- nów nie odznacza się w jego galerii figur, jak z drugiej strony żadne z czołowych arcydzieł Fredry nie ma za bohatera wojskowego. Później, na schyłku twórczości, znów zjawia się ,,szlachetny ułan”, ale zaraz zobaczymy, jaki... Inna rzecz, że Fredro z życiem cywilnym zawsze był na bakier. Znamienne jest jego usto- sunkowanie się do swoich bohaterów w Wielkim człowieku do małych interesów. Jest tam dwóch ludzi, którzy chcieliby coś robić, czymś zostać, „piastować” – jak mówi Dolski – urząd jakiegoś dyrektora. Statecznego Dolskiego robi Fredro komiczną figurą, prawie idiotą; uczonego Leona – cynikiem, intrygantem i karierowiczem; jedynym człowiekiem po myśli autora jest tu ów Karol, który nie robi nic (najwyżej długi), szpera po herbarzach za bogatą ciotką i czeka, aż krociowa panna zechce mu oddać swój posag, bardziej jeszcze niż serce. Jego nagradza Fredro ręką pięknej, bogatej i rozumnej Matyldy. Zasłużył na to, bo „dobrze się bił”, a w ostatniej scenie dowiadujemy się, że był porucznikiem ułanów. Otóż ponieważ rzecz dzieje się w roku sześćdziesiątym i którymś, nastręcza się pytanie, gdzie się ten Karol mógł bić? Prof. Kucharski (Chronologia utworów Fredry) wyraża domysł, że z pewnością bił się w powstaniu r. 1863, bo – jak powiada – „Fredro nie wspomniałby z wyróżnieniem udziału w wojnie prowadzonej przez którekolwiek z państw zaborczych”. Zdaje mi się, że szanowny profesor trafił jak kulą w płot, dając nowy dowód swojej zadzi- wiającej niemuzykalności literackiej. Mało mu, że kazał Birbanckiemu w r. 1829 zapijać „ro- baka klęski” r. 1831, teraz robi Karola powstańcem. Nie; fredrowski porucz n ik u ła- n ó w , a powstaniec z 63 r. to zupełnie nie klei się razem. Fredro, jak zgodnie stwierdzają komentatorowie „konspiracji nie lubił”; wyobrażam sobie, jaką by minę zrobił na taką supo- zycję! Sądzę raczej, że bez zbytniego naginania chronologii można by przyjąć, że ów Karol bił się w r. 1848 na Węgrzech jak młody Oleś Fredro. Mógł mieć wtedy lat 18 czy 20, teraz miałby lat trzydzieści kilka