Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Miała na sobie kurtkę, chociaż na dworze panował straszny upał. Kiedy wyszła z windy, zobaczyłem, że odpina pasek przy kaburze, a drugą rękę trzyma w kieszeni. Domyśliłem się, że ma tam zapasowy pistolet. - Bardzo chciałbym wiedzieć, gdzie jest John Russell - powie dział Noah. - W końcu go złapiemy - zapewnił go przyjaciel i znowu ziewnął. - Wracajmy do domu. - Jestem gotowa - odparła Michelle. 324 SPOTKANIE - Noah będzie spał w pokoju gościnnym - oznajmił Theo. Tak na wszelki wypadek. - Chyba nie myślisz, że John lub Monk... - Nie, ale będę spokojniejszy i ty też. Ruszyli do wyjścia. Theo objął dziewczynę ramieniem. - Muszę wpaść do motelu i zabrać kilka rzeczy - powiedział Noah. - Jak się czuje ten dzieciak, Mike? Powiedz, że masz dobre wieści. - Wyjdzie z tego - odparła. -Nie było tak źle, jak się wydawało. - Wciąż jesteś zły, że pozwoliłeś wymknąć się Monkowi? spytał Theo. - Nie mogłem przecież być w dwóch miejscach naraz - odrzekł Noah. - Wiedziałem, że muszę wrócić i ratować ci tyłek. Poza tym policja obstawiła wszystkie wyjścia. Sądziłem, że go złapią. - To ja uratowałem ci tyłek - sprostował Theo. - Akurat. Gdzie są moje kluczyki? - Zostawiłem je w samochodzie. - Noah, skąd wiesz, że trafiłeś Monka? - spytała Michelle. Widziałeś, jak upadł? - On nie upadł - wyjaśnił. - Ale na drzwiach i na schodach były ślady krwi. Trafiłem go albo w biodro, albo w rękę. Uciekł na dach, a potem schodami przeciwpożarowymi. No to do zoba czenia. - Odwrócił się z zamiarem odejścia. - Mógłbyś chwilę zaczekać? Nie wiem, czy furgonetka mi zapali. Dobrze, że go o to poprosiła, bo musiał zewrzeć przewody, żeby uruchomić silnik. Theo uparł się, że będzie prowadził. Widocznie kolano przestało go boleć, bo nie miał kłopotów z wciskaniem sprzęgła. - Zamierzam spać do południa - powiedziała Michelle. - Nie możesz. Musimy wcześnie wstać i łowić ryby. - Nigdzie nie idę. - Musisz. Jesteś moją partnerką. - Zapomniałeś, że nie mamy łodzi? Moja tkwi gdzieś w krza kach, a bez łodzi nie mamy szans na zwycięstwo. - Twój tata kazał Johnowi Paulowi pożyczyć nam jedną z jego łodzi. Czeka na nas za barem. - Chcę zostać w łóżku, ale ty decyduj. W końcu jesteś gościem. Przysunęła się bliżej, położyła mu dłoń na udzie i szepnęła namiętnie: - Zrobię, co tylko zechcesz. 325 JULIE GARWOOD - Trudna decyzja - stwierdził. - Zastanówmy się. Mogę wstać przed świtem, co bardzo lubię robić, i przez cały dzień siedzieć w łodzi, bojąc się, że jakiś wąż spadnie mi na głowę, pocić się i oganiać się od komarów albo... - Tak? - Uśmiechnęła się. - Mogę spędzić cały dzień w łóżku z piękną nagą kobietą. Tak. to rzeczywiście trudna decyzja. - A kto mówi, że będę naga? Rzucił jej spojrzenie, od którego serce mocniej zabiło. - Kochanie, to oczywiste. - Ojejku! - Rumienisz się. Po tym wszystkim, co... Przykryła mu usta dłonią. - Pamiętam, co robiliśmy. Nagle zorientowała się, że źle skręcił. - Dokąd jedziesz? - Do McDonalda. Umieram z głodu. - Mamy mnóstwo jedzenia w domu. - Cheeseburger zabije pierwszy głód. - W porządku, jedźmy. Chwilę później Theo zrozumiał, dlaczego tak szybko się zgodziła. Wiedziała, że McDonald będzie zamknięty. Kiedy dojechali do domu, myślał tylko o tym, jak najszybciej pozbawić ją ubrania, i zapomniał o jedzeniu. Michelle chciała wziąć prysznic. Nie miał nic przeciwko temu, byleby zrobili to razem. Potem poszli do sypialni i znowu się kochali. Przycisnął ją do materaca, przytrzymał ręce nad głową i wypowiedział słowa miłości, które pragnął, żeby usłyszała. - Teraz ty - szepnął. Jednak rozsądek wziął nad nią górę. - Kiedy wrócisz do domu i wciągnie cię praca... - Powiedz to. - Pomyślisz o tym jak o... przygodzie. - Chcesz się kłócić? - Nie, ja tylko... - Powiedz to. Łzy zabłysły w jej oczach. - Tak krótko się znamy. - Powiedz to wreszcie. - Kocham cię - szepnęła. 326 SPOTKANIE Tak się ucieszył, że ją pocałował. Potem przekręcił się na bok i przytulił ją do siebie. Płakała wtulona w jego pierś. Domyślał się dlaczego. Sądziła, że wróci do Bostonu i będzie dalej żył... bez niej. Rozgniewałoby go to, gdyby nie wiedział, że dziewczyna, którą kocha, nic nie wie o mężczyznach. Toteż czekał cierpliwie, aż przestanie płakać. - Spotykałem się z Rebeccą przez rok, zanim zamieszkaliśmy razem - powiedział, gładząc ją po plecach. - Pobraliśmy się dopiero po roku wspólnego życia. I wiesz co? Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. - Co? - Nie znałem jej tak dobrze jak ciebie. Życie jest zbyt krótkie, Michelle. Chcę być z tobą. Chcę się wspólnie zestarzeć. Bardzo chciała mu wierzyć. Wiedziała, że mówi prawdę, ale była przekonana, że kiedy wróci do Bostonu, do swojej pracy, przyjaciół i rodziny, zrozumie, że tam jest jego miejsce. - Wyjdź za mnie, Michelle. - Musisz wrócić do Bostonu. Jeżeli przez sześć miesięcy twoje uczucia się nie zmienią, poproś mnie znowu. - Nie mogę być tak długo z. dala od ciebie. - Chcę, żebyś był rozsądny. Sześć miesięcy - powtórzyła. Pchnął ją na plecy, wsunął się na nią i uniósł na łokciach. Boże, jak on ją kochał. Nawet gdy tak się upierała. Dobrze, nie będą więcej o tym rozmawiać. Zupełnie co innego zaprzątało teraz jego myśli. Zaczął pieścić Michelle, robiąc sobie miejsce między jej udami