Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Teraz go straciła - dodałam. - Musimy o tym pamiętać i obchodzić się z nią bardzo łagodnie. - Dziękuję ci za wszystko, co dla niej zrobiłaś - powiedziała serdecznie. Co ja takiego zrobiłam? Odkryłam jedynie prawdę. To moje śledztwo doprowadziło do obecnej sytuacji. Kate nie wspominała przy mnie o dziadku. Zastanawiałam się, co ona z tego wszystkiego rozumie. Kontynuowałyśmy lekcje, dużo czytałyśmy. Psoty wywietrzały jej z głowy - stała się potulna. Ot, mała, smutna dziewczynka. Odczytano testament sir Edwarda. Znaleziono go w Biblii, którą trzymał przy łóżku... ciekawe, czemu nikt wcześniej tam nie zajrzał? Było tak, jak przypuszczaliśmy: zmarły wyznał prawdę o swym poprzednim małżeństwie i mianował Simona dziedzicem. Pozostałym zapewnił dostatek, ale tytuł i dom przypadły pierworodnemu. Z Lucasem spotykałam się dość często w „Królu Żeglarzy". Nie wiem, jak inaczej przetrwałabym te smutne miesiące. Wyczuwałam między nami pewne napięcie. Czekaliśmy... wiedzieliśmy, że niedługo wydarzy się coś ważnego. Dick Duvane przebywał w Australii i podobno wpadł na jakiś ślad. Teraz jednak sprawą zajęli się prawnicy. Zależało im, by Simon Perrivale jak najszybciej wrócił do kraju, żeby rozstrzygnąć sprawę posiadłości. Zamieścili ogłoszenia w całej australijskiej prasie, postarali się, by wiadomość dotarła nawet do najmniejszej, najbardziej oddalonej od cywilizacji osady. Zastanawiałam się, czy on w ogóle jeszcze wróci. Może wcale nie pojechał do Australii? Coś mogło mu się przydarzyć. Niania Cro-ckett jednak była pewna swego; modliła się co wieczór o jego rychły powrót. I nagle... pół roku od wydarzenia w zagajniku przyszedł list. Dick Duvane odnalazł Simona w posiadłości niedaleko Melbourne. Zapowiadał jego powrót do domu. 308_________________ Victońa Jiolt Był także drugi list: do mnie. Droga Rosetto, Dick opowiedział mi o wszystkim, co zrobiłaś. Nigdy Ci tego nie zapomnę, Lucasowi także. Tyle Wam obojgu zawdzięczam! Często o Was myślałem, a teraz wracam do kraju. Wkrótce będziemy razem. Simon * Tristan i Mirabel wyjechali po niego na stację. Mirabel proponowała nawet, żebym wybrała się także, ale odmówiłam. Nie chciałam, aby nasze pierwsze spotkanie odbyło się w publicznym miejscu. Przypuszczałam, że na dworcu będą tłumy, przecież wszyscy wiedzieli o powrocie dziedzica. Poszłam do swojego pokoju i czekałam. Byłam pewna, że wkrótce się pojawi, bo i on będzie wolał spotkać się ze mną na osobności. Wreszcie stanął w drzwiach. Zmienił się... jakby jeszcze wyrósł? Zbrązowiał od południowego słońca, przez co jego oczy wydawały się bardziej niebieskie. Wyciągnął do mnie ręce. - Rosetto... - szepnął, przyglądając mi się badawczo. - Dziękuję ci za wszystko. - Musiałam to zrobić, Simonie. - Myślałem o tobie cały czas. Zapadła cisza, pełna jakiegoś dziwnego napięcia. Cóż... tyle się wydarzyło... Pewnie oboje się zmieniliśmy. - Czy... dobrze się czujesz? - zapytałam po chwili. Zabrzmiało to banalnie. Przecież stał przede mną... Widziałam, że tryska zdrowiem. Oboje przeżyliśmy prawdziwy koszmar, a ja go pytam, jak się czuje! -Tak-odrzekł.-A ty? Znowu cisza. - Tyle się wydarzyło - dodał. - Muszę ci opowiedzieć... - Teraz, kiedy wróciłeś, twoje życie zupełnie się odmieni. - Na początku wszystko wydaje się takie nierealne. - Ale jest, Simonie. Odzyskałeś wolność. I ja też jestem wolna. Dawniej byłam uwięziona w seraju, a kiedy udało mi się uciec, sama wybudowałam wokół siebie mur... własny seraj, w którym rolę paszy odegrała moja obsesja. Nie widziałam tego, co oczywiste, ponieważ potrafiłam skupić się tylko na jednym - na marzeniu, jakie dopasowałam do swoich fantazji... ślepych na prawdę. najemnica starej farmy 309 - Ty tego dokonałaś, Rosetto - mówił Simon. - Pomagali mi niania Crockett, Felicity, a przede wszystkim Lucas. On zrobił najwięcej. - To cudownie, że już po wszystkim. Że się udało. A teraz tu jesteś... wolna. To naprawdę coś cudownego, że moje marzenie się spełniło. Tak długo czekałam na to spotkanie... Śniłam o nim po nocach, żyłam nim, więc skąd ten posmak smutku? Oczywiście - z nadmiaru podniecenia, z emocji. To zupełnie naturalne. - Porozmawiamy... później - ciągnął Simon. - Mamy sobie tyle do powiedzenia. - Tak, później. Teraz... za wiele tego. I inni na ciebie czekają... Oni także chcą porozmawiać. Zrozumiał. * To prawda, że mnóstwo ludzi na niego czekało. Wszyscy rozpisywali się o oczyszczeniu Simona Perrivale'a z zarzutów, był bohaterem dnia. I chociaż od ogłoszenia jego niewinności upłynęło trochę czasu, powrót Simona do Anglii rozbudził na nowo zainteresowanie tamtą sprawą. Dlatego tak wielu ludzi chciało z nim porozmawiać, pogratulować mu, wyrazić współczucie z powodu tego, co wycierpiał. Cieszyłam się, że tak go rozrywano. Był teraz zupełnie inny - prawdziwy sir Simon Perrivale, nie żaden majtek pokładowy, wyrzutek społeczeństwa, zbieg. Tego pierwszego wieczoru jadłam obiad z całą rodziną. - Pomyśleliśmy sobie, że potrzebny ci teraz spokój - zwrócił się do brata Tristan. - Dlatego jesteśmy tu tylko we własnym gronie. Na pewno później sąsiedzi zasypią cię zaproszeniami i trudno ci będzie odmawiać. My też będziemy musieli przyjmować gości. - To przejdzie - odparł Simon - i to prędko. Stanę się gwiazdą dziewięciu wieczorów. Rozmowa przy stole dotyczyła głównie Australii. Simon był pełen entuzjazmu, dobrze to widziałam. Nabył małą posiadłość. - Ziemia jest tam bardzo tania - mówił. -1 w ogóle bardzo mi się podoba. Wyobrażałam sobie, z jakim zapałem zabierał się do pracy, planował nowe życie... myśląc, że nigdy tu nie wróci. Ale i tak musiałby się zawsze pilnować, nigdy nie mając pewności, czy przeszłość go nie dopadnie. A teraz był wolny. Nic dziwnego, że czuł się trochę nieswojo - podobnie jak ja. Jakież to wielkie emocje - wrócić do domu, w którym jako dziecko żył w strachu i w którym też oskarżono go o morderstwo... 310 Victoria Mt Następnego dnia przyjechał Lucas. On także się zmienił. Znów bardziej przypominał tamtego uroczego mężczyznę, którego poznałam u Felicity i Jamesa. Oczywiście utykał jeszcze, ale prawie niezauważalnie. Odzyskał dawną nonszalancję, a także cyniczny stosunek do życia