Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Nie to, co dzisiejsze celulozy. (...) Papier z w³ókien, jak Pan Bóg przykaza³. Zrobiony z ca³ych splotów, dziêki czemu jest odporny na dzia³anie czasu i ludzkiej g³upoty... Nie, sk³ama³em, to len. Autentyczny papier z lnu - podniós³ oko znad szk³a powiêkszaj¹cego i popatrzy³ na brata. - Przedziwne, wiêc to nie jest papier wenecki. Gruby, porowaty, w³óknisty... Hiszpañski? - Walencki - odpar³ drugi. Amator starej grafiki (to znów ja) bêdzie móg³ siê zag³êbiæ w tajniki ksylografii i sposoby fa³szowania sztychów. Arturo Perez--Reverte bowiem zna siê na swojej robocie. To mistrz! Pierwszy i pi¹ty rozdzia³, jak wspomnia³am, nosz¹ tytu³y pochodz¹ce z „Trzech muszkieterów". Ju¿ samo wy³uskiwanie tych zaszyfrowanych literackich aluzji by³oby pyszn¹ zabaw¹ dla moli ksi¹¿kowych, a tu w dodatku szalona akcja, spiski bibliofilów, mroczne tajemnice introligatorni, zagadki podawane z fantastyczn¹ erudycj¹, opowieœci jedna w drugiej, a druga - w trzeciej, mi³oœæ i zbrodnia — i to z powodu ksi¹¿ki. Sam smak! Bez w¹tpienia sympatyczny Arturo przy pisaniu swojej powieœci czyta³ „Mes Memoires" Aleksandra Dumasa-ojca. Owe „Memoires" ³¹cz¹ j¹ z drugim moim odkryciem - z ksi¹¿k¹ Andre Maurois „Trzej panowie Dumas" (Muza, 1998). Z pewnoœci¹ zajmie ona honorowe miejsce na moim regale z biografiami; rzadko siê zdarza w tym gatunku dzie³o tak subtelne i malownicze, tak ciekawe, rzetelne i wnikliwe psychologicznie, tak pe³ne ³agodnej wyrozumia³oœci i tak piêknie napisane - dzie³o sztuki samo w sobie. Maurois namalowa³ trzy znakomite, plastyczne i bogate portrety: genera³a napoleoñskiego o nazwisku Dumas Davy de la Peilleterie - ogromnego Mulata, który by³ synem normandzkiego markiza i czarnej niewolnicy z San Domingo; jego syna, Aleksandra Dumas, autora „Trzech muszkieterów"; i wreszcie moralisty Aleksandra Dumasa-syna, autora „Damy kameliowej". Trzej ludzie, których ¿ywoty opowiem — pisze Maurois — mieli, w rozmaitym natê¿eniu i na rozmaite sposoby, te same zalety: si³ê, odwagê, rycerskoœæ, 72 wiernoœæ, czynny wstrêt do z³ych, i tê sam¹ wadê: potrzebê zdumiewania bior¹c¹ siê z pragnienia odwetu. Ale temperament nie t³umaczy w dostatecznej mierze losu cz³owieka. Jest on tylko kanw¹, któr¹ zahaftowuj¹ wydarzenia i wola. Wreszcie trzecia ksi¹¿ka: przynios³a mi j¹ poczta, dwa dni temu, wraz ze stosem codziennych listów i przesy³ek. „Madame" Antoniego Libery, przys³ana przez samego autora! - zadziwiaj¹ce pendant do „Klubu Dumas". Szczerze mówi¹c, jestem pod wra¿eniem tym wiêkszym, ¿e siê go nie spodziewa³am: „Madame" by³a reklamowana doœæ intensywnie, a ja na intensywny rozg³os reagujê podejrzliwoœci¹, uwa¿aj¹c - mo¿e ju¿ nies³usznie? - ¿e prawdziwa wielkoœæ i prawdziwa wartoœæ nie potrzebuj¹ natrêtnej reklamy. Nawet nie zamierza³am w zwi¹zku z tym ryzykowaæ kupna „Madame"; a tu proszê! - niespodzianka! Dedykacja od Autora jest tak mi³a, ¿e z samej wdziêcznoœci postanowi³am zajrzeæ do œrodka^ zaniedbuj¹c czytane w³aœnie, na przemian, dwa pierwsze tomy „Æwiczeñ pamiêci" Erwina ????? (PIW, 1984 i 1991). Zajrza³am do „Madame" o czwartej po po³udniu. Nad ranem by³am ju¿ po lekturze ca³oœci. I od tej ksi¹¿ki nie mo¿na siê oderwaæ! - kolejny wyj¹tek w bie¿¹cej produkcji wydawniczej. Napisana z u¿yciem narracji tradycyjnej (co za ulga! co za przyjemnoœæ w czytaniu!) jest finezyjna i dobrze zbudowana. Aura podobna nieco do „Klubu Dumas"; zawik³ane zagadki i piêtrowe opowieœci, tajemnica, do której kluczem s¹ ksi¹¿ki. Antoni Libera te¿ jest oczywistym bibliofilem i po¿eraczem ksi¹¿ek. Porozumiewa siê z czytelnikiem za pomoc¹ literackich skojarzeñ i aluzji. Tropy wiod¹ce ku Tajemnicy prowadz¹ przez kolejne bramy wtajemniczenia i gry erudycyjnej. Uwielbiam to. I, rzecz jasna, tak jak wszyscy bardzo lubiê historie o mi³oœci, a ta powieœæ - gruba i smakowita -jest w³aœnie o mi³oœci wielkiej, „niespe³nionej", jak to siê zwykle mówi. Jak¿e nieprecyzyjnie. Czym¿e bowiem jest spe³nienie? M³ody bohater „Madame" jest w tej kwestii dziwnie zgorzknia³y i dziwnie doœwiadczony: To nie czyni zadoœæ. To jedynie uœmierza, to znaczy zabija u³udê. Ale nie zaspokaja. (...) W dziedzinie s³odkiej u³udy zaspokojenia nie ma. Bo nie ma formy, w której mog³oby siê 73 ziœciæ