Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
S³awiñski, Rzut oka na ewolucjê poezji polskiej w latach 1956-1980, „Tygodnik Literacki” 1990, nr 3, s. 7. 2 W tej akurat dziedzinie mam swój skromny udzia³ autorski: pod pseudonimem Adam Borysz w „Kulturze Niezale¿nej” (1985, nr 10, s. 29-30) oglosi³em wierszyk pt. Œwirgoñ. By³a to parodia stylu Jerzego Harasymowicza. Sk¹d pomys³, by „podrzuciæ” Œwirgonia Harasymowiczowi? Otó¿ twórca ten kilka lat wczeœniej og³osi³ by³ na ³amach „Pisma” (niemal mi³osny) liryk pt. Jaruzelski. Jak widaæ, komplikuje to tezê, i¿ œwiêci PRL nie mieli swych panegirystów. Genera³ mia³ Harasymowicza. Ale by³ to wyj¹tek potwierdzajêcy regu³ê. 3 Kabaret jako Ÿród³o inspiracji poetyckiej: to zjawisko ma w Polsce bogat¹ tradycjê (piszê o tym w ksi¹¿ce 7 WARIANT REALISTYCZNY. Nowomowa nigdy w Polsce nie zadomowi³a siê w komunikacji potocznej. Najwiêcej szans mia³a w latach stalinizmu, ale i w tym okresie stanowi³a daleki margines polszczyzny codziennej: rodzinnej, kole¿eñskiej, sklepowej, restauracyjnej, dworcowej, szpitalnej, wczasowej itp. Gdyby mo¿liwe by³y pomiary statystyczne czêstotliwoœci wystêpowania ró¿nych kodów (odmian funkcjonalnych) ¿ywej mowy, z ca³¹ pewnoœci¹ kody propagandy PRL okaza³yby siê zjawiskiem peryferyjnym. Jak pokazaæ – w poezji – statystyczn¹ przewagê tego, co w ¿ywej polszczyŸnie zwyczajne i akceptowane przez wiêkszoœæ, nad tym, co sztuczne i – tak naprawdê! – ma³o kogo zajmuj¹ce? Mo¿e tak: Skoñczy³ siê Zjazd Partii w radiu. Noc. Moja salka 113. Lampa zza drzew m¿y w œcianê naprzeciw, pod ni¹ pan Gruby wystraszy³ siê przez sen, pan z P³oñska w nocnej koszuli siusia do s³oiczka delikatnie. Wychodzê, siadam na korytarzu, piszê. Obmiata mnie salowa delikatnie. Szepce do siostry we wnêce – to porz¹dny cz³owiek. Zjazd Partii odbywa siê w œwiecie nieprawdziwym: w radiu. Zapewne w szpitalu, o którym opowiada przytoczony wy¿ej wiersz Mirona Bia³oszewskiego z cyklu Spotkania z no¿em, s³ysza³o siê transmisjê z sali obrad, ale siê jej nie s³ucha³o, s³owa delegatów nie pozostawi³y ¿adnego œladu; nie warto notowaæ s³ów z propagandowego œwiata, choæby rozbrzmiewa³y g³oœno – warto notowaæ to, co ludzie mówi¹ o ludziach, choæby to by³ szept. Znacz¹ca jest w tym wierszu kompozycja. Informacja o zjeŸdzie (na pocz¹tku tekstu) przeciwstawiona zostaje s³owom (zamykaj¹cym tekst) najzupe³niej prywatnym: „to porz¹dny cz³owiek”. Racjê ma prywatnoœæ. Bia³oszewski parokrotnie w Spotkaniach z no¿em powtarza ten chwyt: nowomowa w³¹cza siê na krótko, aby zostaæ natychmiast porzucona dla spraw i s³ów suwerennych wobec zjazdów i innych form oddzia³ywania Przewodniej Si³y. Przyk³ad Bia³oszewskiego jest interesuj¹cy jako dowód na to, i¿ zjawisko „¿yciowo” donios³e i czêste – wcale nie musi odznaczaæ siê równ¹ aktywnoœci¹ w literaturze. Opisany wy¿ej koncept ze Spotkañ z no¿em, choæ realistyczny (co znaczy: typowy dla zachowañ jêzykowych wiêkszoœci Polaków w czasach PRL), okazuje siê pomys³em... na kilka wierszy zaledwie! WARIANT IRONICZNY. Tu z kolei nowomowê traktuje siê bardzo serio. Nowomówienie wcale nie musi byæ zjawiskiem anemicznym, jak chce Bia³oszewski, ani be³kotem, jak siê wydaje „kabaretowym” szydercom. Gdy jest be³kotem, nie czyni z³a, jedynie niszczy tych, którzy uwierzyli w moc magiczn¹ propagandy (lecz dla naiwnych i prostodusznych nie ma ocalenia w poezji, poezja to zbyt s³aba odtrutka na nowomowê). Jêzyk totalitaryzmu staje siê prawdziwie niebezpieczny wtedy, gdy – w planie wyra¿ania – nie da siê odró¿niæ od normalnego jêzyka. Ani osobliwoœci leksyki, ani napiêcia stylistyczne czy okaleczenia sensu nie s¹ widoczne. Mimo to – lub w³aœnie dlatego – manipulacja œwiadomoœci¹ odbiorcy okazuje siê bezb³êdna: l. „Oni przygotowali zamach”. 2. „Moje badania s¹ s³uszne”. 3. „Pana ojciec umiera”. Co mo¿na zarzuciæ tym zdaniom – z punktu widzenia kanonu poprawnoœciowego polszczyzny? Nic. Wszystko wygl¹da normalnie. Dopiero konteksty tych zdañ pokazuj¹ ich (Orwellowskie) „wynicowanie”. Poezja polska w latach 1918-1939, Warszawa 1966, s. 14-30). 8 Oni przygotowali zamach mówi¹ zamachowcy – to z wiersza Wiktora Woroszylskiego G³oœniki. S³owo „zamach” staje siê w³asnym zaprzeczeniem: zamachowcy udaj¹ ofiary zamachu. Podobnie w wierszu Zbigniewa Herberta Damastes z przydomkiem Prokrustes mówi, w monologu rzecznika idei – osobliwie pojêtej równoœci, s³owo „badania” znaczy tyle co „tortury”, a okreœlenie „s³uszne” (jak w leksykonie propagandy marksistowskiej) jest obszarem wykolejenia sensów potocznych: „s³usznoœæ” to w nowomowie negatyw „prawdziwoœci”. Przyk³ad trzeci – z wiersza Tomasza Jastruna Przes³uchanie z map¹: „Pana ojciec umiera / Mówi funkcjonariusz / A ja s³yszê jak pulsuje kroplówka / Wbita w ¿y³ê ostatniego wiersza / – To przez pana umiera ojciec / Bo pan ukrywa³ siê / i jest pan dzia³aczem podziemia – mówi”. Rozumowanie funkcjonariusza odpowiada elementarzowi partyjnego agitatora. Je¿eli coœ siê dzieje, to znaczy, ¿e „ktoœ za tym stoi”, ktoœ to inspiruje – w œciœle okreœlonym celu. Dla wychowanka PZPR nie ma zjawisk politycznie neutralnych: œmieræ cz³owieka to fakt polityczny. Ironia poetycka obna¿a nowos³owo jako s³owo nie tyle cudze, ile obce, ur¹gaj¹ce zdrowemu rozs¹dkowi. Poezja wariantu ironicznego pokazuje œwiat nowomowy jako œwiat bytów zastêpczych. Tu nie tylko wynicowuj¹ siê znaczenia tekstów, ale tak¿e realnoœæ (pozatekstowa) przeobra¿a siê w k³amstwo na swój w³asny temat. W cytowanym wierszu Jastruna œmieræ nie jest naturaln¹ œmierci¹, Polska nie jest Polsk¹, Warszawa nie jest Warszaw¹: A naprzeciw wisi Polska na mapie Z poz³acanym popiersiem Feliksa Dzier¿yñskiego W miejscu gdzie kiedyœ têtni³a Warszawa. WARIANT SEMIOLOGICZNY. Wyodrêbniam go na innej zasadzie ni¿ omówione poprzednio. Dotychczas interesowa³y mnie rozbie¿noœci w ocenie nowomowy – z punktu widzenia jej wp³ywu na ludzkie zachowania. Teraz zadaniem artystycznym staje siê wyjœcie poza nowos³owo w stronê innych znaków, które s³u¿¹ propagandzie