Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Naznaczono nawet cenę za jej głowę. Odzyskała córeczkę na początku czterdziestego piątego roku. To zbiegło się z wielką wpadką.
Ludzie mówili, że Dirsli w ten sposób zapłacono za zdradę.
Ja nie wiem. Ale od tej pory ludzie się od niej odsunęli.
— Ja w to nie wierzę! —z nieoczekiwaną gwałtownością wykrzyknęła Cila. — Posądzić łatwo, ałe jeżeli nie ma dowodów...
— Musiało coś tam być. Wiem, że ją przesłuchiwano, ale ze względu na dziecko zostawiono w spokoju.
— Ale z Gerdą ona i tak nigdy nie znalazła wspólnego języka. Dziewczynka musiała być przestraszona, nie znała tej obcej kobiety, której ją oddano i która ją obsypywała pocałunkami i pieszczotami. Chciała wrócić do dziadków. Płakała po nocach. Próbowała nawet ucieczki. Mówił mi ten gospodarz, u którego po wyzwoleniu zamieszkała Dirsla z Gerdą, że mata pewnego razu wykopała pod parkanem dziurę i wymknęła się przez nią. Odnaleźli ją dopiero po kilku godzinach. Ja byrn takie dziecko sprał, mówił, a Dirsla nawet jej palcem nie tknęła, tylko strasznie płakała. One były sobie obce i to z biegiem lat narastało, razem z poczuciem obustronnej krzywdy. Zwłaszcza że starzy Me-jerowie, którzy wyjechali do Niemiec, stale pisywali do wnuczki, przysyłali paczki. Wtedy panowała tutaj bieda i takie paczki bardzo niektórych w oczy kłuły. Wytykano obie kobiety palcami, wyzywano je od Szwabek. Zbyt świeża była pamięć doznanych krzywd, a winą obarczano każ-Jego, chociażby nawet wiele ucierpiał. Obydwie były zanadto skryte, aby się tłumaczyć. Dirsla jeszcze niekiedy wybuchła, naurągała, ale mała Gerda zadzierała dumnie główkę i chyba ccraz wyżej ceniła sobie swoje pochodzenie. Wiem, że w szkole nie miała przyjaciół. Dirsla starała się ją kształcić. Na pewien czas zamieszkały w Gdyni, Dirsla pracowała w jakimś zakładzie przemysłowym, później miała kłopoty, można się tylko domyślać, na jakim tle, więc przeniosła się z córką tam, gdzie jej nikt nie znał. Podobno lubiła sobie podchmielić, ale jako matce nic jej nic można było zarzucić. Gerda była tak ubrana i zadbana, że wiele koleżanek jej zazdrościło, chociaż Dirsla pracowała
160
M — Czarny...
161
ft
jako salowa w miejskim szpitalu i jej zarobki na pewno nie były imponujące. Wiem, jak trudno samotnej matce powiązać niekiedy koniec z końcem w ten sposób, żeby dziecko nie odczuło różnicy — mama Mirona westchnęła.
— I właśnie wtedy w szpitalu młodziutka Gerda poznała swojego przyszłego męża — ożywiła się Beta.. — Moja mama też chodziła wtedy do szkoły w Kartuzach, one z'. 'Gerdą były rówieśnicami. Podobno chłopcy kochali się w Gerdzie, niejeden chętnie by siq z nią ożenił, ale ona wybrała doktora, w porównaniu z nią starszego człowieka., więc mówiono, że uczyniła tak z wyrachowania. On całkiem stracił dla niej głowę, robiła z nim, co chciała. Przyjaciele mu tłumaczyli, że to nie dla niego, taka postrzelona? koza, ale on świata za nią nie widział. Pobrali się, kiedy była młodziusieńka. Miała zaledwie siedemnaście lat. Może w ten sposób zamierzała uciec od nie kochanej matki, odsunąć od siebie wszystko, co ją wiązało z przeszłością? Moja nenka lubi Gerdę, ale powiada, że zawsze trudno ją było zrozumieć, że ona sama siebie nie rozumiała. Czasem postępowała tak, jakby sobie i innym robiła na. złość. Ale jednocześnie miała tyle uroku, że nie można się było na nią długo gniewać. Tylko matka niekiedy umiała na nią wpłynąć, ale bywało to okupione strasznymi awanturami.
—¦ Zaraz po ich ślubie Dirsla rzuciła pracę i wyniosła się na wieś — uzupełniła chrzestna Bety. — Zestarzała się,, zbiedniała, zdziwaczała. Wyglądało na to, że nie życzy sobie żadnych stosunków z nową rodziną córki. Może pomiędzy nimi zaszło coś, co trudno darować, może zanadto ją? zabolały jakieś wymówki, bo Gerda nie liczyła się ze słowami, a może była zbyt dumna, żeby się wpraszać tam, gdzie jej nie potrzebowano. Kiedy po kilku latach Gerda urodziła syna, nic zawiadomiła Dirsli. Babka nie była obecna na chrzcinach. Myśmy się nawet trochę dziwili, trochę oburzali, ale trudno, żeby się ludzie z boku wtrącali do takich spraw. Mój brat zmienił się bardzo. To był kiedyś szczery, wesoły mężczyzna, kaprysy Gerdy jednak go drogo koszto-
162
wały, ustępował jej, ale się gryzł. Próbowałam z nim na len temat rozmawiać, ale unikał krytykowania Gerdy. Dla niego zawsze była idealną żoną, wspaniałą matką. Kiedy w trzynastym roku małżeństwa urodziła mu córeczkę, szalał z. radości. Zdawało się wówczas, że i Gerda odnalazła nowy sens w życiu. Była wyjątkowo tkliwa i okazywała mu naprawdę wiele serca. Występowała wlcdy w chórze. Dojeżdżała stale do Gdańska. Wracała taka serdeczna i kochająca. Nikt wtedy nic przypuszczał, że ona go oszukuje.
— Zdradzała go? — wyrwało się Marzenie.
— Normalka, co? — zadrwiła starsza pani. — Wszyscy lo robią? Nie, Gerda nie bawiła się w tandetne roniansiki, Myślę, że na swój sposób była wierna żoną. Zdradziła go inaczej. Postanowiła wyjechać z Polski na stałe. Stary Me-jer obiecywał, że na nią przepisze cały majątek. Średni jego syn zginą! na froncie wschodnim, najstarszy gdzieś się zawieruszył,'prawdopodobnie zginął. Synowa, wdowa po Kudim, byłaby najbliższa. Ale nie chciał zetknąć się z tą Kaszubką. Pozostała mu przecież rodzona wnuczka. Krew / krwi, kość z kości, córka Rudicgo, którą wychowywał od nialerikości.
- Więc matka Juliszki wyjechała po spadek? — spytała Marzena. — Duży?
— "Ą cóś ty myślała! — Cila odwróciła się do niej ze zlo-